Dobra przestrzeń pracy to taka, w której każdy może czuć się swobodnie. Miejsce bez barier. Na tym polu wciąż jest dużo pracy, o czym może świadczyć fakt, jak niewiele osób wie, co oznacza pojęcie „neuroróżnorodność”.
„Neuroróżnorodni w biurze” to tytuł raportu, który opracowała pracownia Workplace. Dominika Zielińska, Natalia Olszewska, Aleksandra Piotrkowicz i Barbara Majerska próbowały wskazać kierunek, w jakim powinna podążać architektura i architektura wnętrz projektując dla osób neuroróżnorodnych — tak, aby uwzględniać potrzeby osób wykluczonych.
skala występowania osób neuroatypowych
© Workplace
O tym, skąd wzięło się to pojęcie i o tym, dlaczego to ważne, by uwzględniać potrzeby osób neuroatypowych, rozmawiamy z Natalią Olszewską, Aleksandrą Piotrkowicz i Dominika Zielińską
Wiktor Bochenek: Zacznijmy od początku. Przecieracie szlaki w kwestii projektowania dla osób neuroróżnorodnych. Dlaczego ten proces jest istotny i co w nim jest najtrudniejsze?
Dominika Zielińska: W przecieraniu szlaku ważne jest zbudowanie świadomości, że ten temat w ogóle istnieje. Warto zacząć od definicji czym jest neuroróżnorodność i zrozumienia, że mieści w sobie całe spektrum ludzkich umysłów — od tych typowych po te nietypowe. W raporcie pojawia się także historia definicji, aby zwrócić uwagę, że jest to temat, którego rozumienie ewoluuje i będzie się nadal zmieniać w przyszłości.
Natalia Olszewska: By faktycznie świadomie projektować biura, uwzględniając potrzeby osób neuroatypowych, musimy czerpać z wiedzy pochodzącej z dziedziny neurobiologii, która wyjaśnia nam, jak działają mózgi różnych użytkowników przestrzeni, zarówno neuroatypowych i neurotypowych. Do opracowania raportu niezbędna była współpraca o charakterze interdyscyplinarnym, jednocześnie taka współpraca jest często wyzwaniem, choćby ze względu na fakt, że specjaliści w obrębie zespołów interdyscyplinarnych często posługują się odmiennym językiem. To à propos wyzwań.
Ciekawe jest to, w jakich okolicznościach powstał termin „neuroróżnorodność”. Termin „neuroróżnorodność”, w języku angielskim neurodiversity, wprowadziła w 1997 roku Judy Singer, australijska socjolożka. To neologizm, który Singer stworzyła, łącząc dwa słowa: neuroscience (neuronauka) oraz diversity (różnorodność). „Neuro-” było nawiązaniem do dynamicznego rozwoju neuronauki, a „różnorodność” była terminem politycznym i wywodziła się z ruchu na rzecz praw obywatelskich Afroamerykanów. Singer miała świadomość tego, że słowo „neuroróżnorodność” dotyczy całej ludzkości, ponieważ nasze mózgi są różnorodne, ale ruch na rzecz neuroróżnorodności był i jest w gruncie rzeczy ruchem o charakterze politycznym dla ludzi, którzy domagają się swoich praw.
Dopiero w 2013 roku amerykański magazyn Wired wydał specjalny numer poświęcony najbardziej wpływowym ideom ostatnich dwóch dekad i opublikował tekst Steve'a Silbermana zatytułowany „Neurodiversity Rewires Conventional Thinking About Brains” (Neuroróżnorodność zmienia konwencjonalne myślenie o mózgach), w którym to Silberman oddał cześć Judy Singer. To był moment przełomowy dla ruchu na rzecz neuroróżnorodności.
elementy, na które składa się projektowanie neuroinkluzywne
© Workplace
Wiktor: A jaka jest ta świadomość w kwestii różnorodności? Jak to wygląda z Waszej perspektywy? Pamiętam, że jedno z badań pokazanych w raporcie, w którym zadawano 16 pytań. To było dość ciekawe, ponieważ osoby, które uważały, że bardzo dużo wiedzą o neuroróżnorodności, miały podobne wyniki do tych, które twierdziły, że nic nie wiedzą. Jaki jest ten poziom wiedzy dzisiaj?
Dominika: Termin istnieje w świadomości, ale poziom wiedzy jest różny. Dużym wyzwaniem było, aby znaleźć balans między bardzo naukowym, trudnym językiem, który jest naturalny dla naukowców, a przekazaniem wiedzy w sposób zrozumiały dla osób, które być może pobiorą raport, bo termin robi się modny. Nie ma co ukrywać, że ta moda się zaczyna, a przedimek „neuro”, podobnie jak wcześniej przedimek „eko”, jest coraz częściej dodawany do różnych inicjatyw. To niebezpieczne zjawisko, które można nazwać „neurowashingiem”.
Starałyśmy się stworzyć punkt wyjścia do rozmowy. Z jednej strony zrozumiały dla ludzi, którzy nie są ekspertami — może projektują przestrzenie, a może współpracują z osobami neuroatypowymi, a z drugiej strony próbowałyśmy unikać zbytnich uproszczeń, które są często szkodliwe. Pomogły nam w tym Agnieszka Starzyńska z Saints, która bardzo dbała o to, aby język raportu był przystępny, czytelny i inkluzywny oraz dziewczyny z Tinge Studio, które zadbały o inkluzywne opracowanie graficzne. Dużą rolę mieli też oczywiście nasi partnerzy — Skanska i Business Link — pomysł stworzenia raportu wyszedł oddolnie, od ich sieci pracowniczej.
Badanie, o którym wcześniej wspomniałeś, przeprowadziliśmy specjalnie na potrzeby tego raportu, korzystając z bazy kontaktów biznesowych własnej i naszych partnerów. Bardzo jasno wykazało, że łatwo jest dać się zwieść iluzji własnej wiedzy. Było tam pytanie o ocenę własnego poziomu wiedzy na temat zagadnienia, a następnie quiz. Co ciekawe bez względu na deklaracje na temat własnej wiedzy, poziom świadomości był bardzo podobny: 9–10 poprawnych odpowiedzi na 16.
Aleksandra Piotrkowicz: Dodałabym, że te 9-10 poprawnych odpowiedzi to jest około 56-60%, wydaje mi się, że w takim ujęciu odbiór wyniku jest inny. Istotne jest też to, że 55% ankietowanych w ogóle poprawnie wskazało podstawową definicję, czym jest neuroróżnorodność. Czy to jest dużo, czy mało — trzeba sobie samemu odpowiedzieć.
badanie ankietowe, przeprowadzone w ramach tworzenia raportu
© Workplace
Wiktor: Wcześniej nikt tego tematu publicznie specjalnie nie poruszał, bo, jak same wspomniałyście, jest to kwestia, do której wiele osób będzie trzeba przekonywać, ponieważ nie wszyscy widzą wartość w projektowaniu dla osób neuroatypowych. Co byście powiedziały takim sceptykom — osobom, które nie do końca widzą sens w projektowaniu neuroróżnorodnym? Czy w ogóle z nimi warto rozmawiać?
Dominika: Podobnie jak w każdym temacie innowacyjnym, nikt nigdy nie przyszedł i o niego nie poprosił. Naszą rolą jako architektów jest ciągłe pozyskiwanie aktualnej wiedzy, a następnie dzielenie się nią i edukowanie inwestorów. Pokazujemy, co jest dzisiaj możliwe na świecie i w Polsce, jakie już mamy rozwiązania i zachęcamy do nich już na etapie składania oferty.
Natalia: W gruncie rzeczy chodzi nie tyle o kwestie neuroatypowości, ile o inkluzję i wsparcie różnych grup użytkowników przestrzeni poprzez uwzględnianie ich charakterystyk i potrzeb.
Z mojego punktu widzenia istnieją dwa argumenty, których można użyć w rozmowie ze sceptykami. Pierwszy jest następujący — badania z dziedziny neuronauk dowodzą, że przestrzeń oddziałuje na naszą biologię, w tym na nasz mózg. To znaczy, że nasz mózg może działać lepiej lub gorzej, w zależności od miejsca, w jakim się znajduje.
W raporcie używamy terminu „neuroinkluzja” do podkreślenia faktu, że raport dotyczy wsparcia użytkowników na poziomie neurobiologicznym. Dodam jeszcze, że świadomość społeczna i działania na rzecz niwelowania barier dla osób z niepełnosprawnościami fizycznymi są nieco bardziej zaawansowane.
przykład planszy z rozwiązaniami dla przestrzeni biurowych
© Workplace
W przypadku osób neuroatypowch chodzi o znoszenie barier sensorycznych oraz poznawczych w przestrzeni. Konsekwencje nieuwzględnienia potrzeb środowiskowych tej grupy mogą być poważne, ponieważ osoby, które nie czują się „włączone” do grupy czy przestrzeni, mogą być narażone na działanie chronicznego stresu ze względu na fakt, że nie jest spełniona ich potrzeba poczucia przynależności, bardzo ważna potrzeba każdego człowieka. To zjawisko ma potencjalnie negatywne konsekwencje zarówno dla zdrowia psychicznego, jak i fizycznego. To drugi argument.
Aleksandra: Ja bym jeszcze dodała to, że projektowanie dla skrajności poprawia warunki dla wszystkich. Nawet dla zatwardziałego sceptyka to jest argument — że dbając o mniejszości, większość ludzi też dostaje lepsze warunki pracy.
Wiktor: Wyjaśniłyście, dlaczego bardzo istotne jest tworzenie odpowiednich warunków pracy dla osób neuroatypowych. A co jest najważniejsze w procesie projektowania?
Dominika: Myślę, że każda z nas najpierw powie research. One size does not fit all — nawet jeśli stworzyliśmy jakąś bazę rozwiązań, to tu nie kończą się możliwości. To wspomniany wierzchołek góry lodowej.
My, jako firma badawczo-projektowa od 10 lat bardzo pielęgnujemy temat badań. Dbamy o to, żeby nie bazować tylko na odczuciach czy intuicji inwestora, ale zweryfikować również potrzeby późniejszych użytkowników. Tworząc raport zorientowaliśmy się, że na pewno na przestrzeni lat rozmawialiśmy w wywiadach pogłębionych z osobami atypowymi, nawet jeśli nie były tego świadome. Bez nazywania tego neuroinkluzywnością odpowiadaliśmy w projektach na nietypowe potrzeby, tworzyliśmy rozwiązania co-kreując z użytkownikami, weryfikując prototypy i potem prowadząc ewaluacje po realizacji. Jako projektanci jesteśmy gotowi na feedback, bo pozwala nam się rozwijać. Dlatego w raporcie można znaleźć zdjęcia z naszych realizacji, w których przynajmniej częściowo odpowiadaliśmy na wyzwania osób atypowych.
Zawód architekta to zawód zaufania publicznego — dlatego chcemy dzielić się wiedzą, która może pomóc wszystkim projektować lepiej.
Natalia: Z mojego doświadczenia pracy z architektami wynika, że w procesie projektowania istotne są zarówno empatyczny dialog z osobami, dla których projektuje się przestrzenie, jak i dodatkowo zebranie odpowiedniej puli badań, które pozwalają głębiej zrozumieć potrzeby użytkowników projektowanej przestrzeni. Jako neuronaukowczyni uważam, że użytkownicy nie zawsze są świadomi swoich potrzeb i nie zawsze dane deklaratywne odzwierciedlają faktyczny stan rzeczy.
Impronta chciałaby dołożyć cegiełkę do tego typu badań. Planujemy wykonać badania eksperymentalne dotyczące tego, jak odpowiednio zaprojektowane światło naturalne oraz sztuczne mogą oddziaływać na procesy uwagi uczniów, u których zdiagnozowano ADHD, wspierając ich zdolność do koncentracji.
W tej chwili jesteśmy na etapie kompletowania zespołu badawczego i opracowywania metodologii takich badań. Zaznaczę, że szukamy sponsorów.
wdrażanie dobrych praktyk
© Workplace
Dominika: Jako projektanci i architekci chyba często nie zdajemy sobie sprawy, jak niesamowity wpływ mamy na zdrowie ludzi. Bardzo podoba mi się stwierdzenie, które usłyszałam kiedyś od Natalii, że neuronauki są narzędziem do zweryfikowania intuicji architekta czy projektanta. Myślę, że wielu z nich intuicyjnie projektuje dobrze i zdrowo, i dobrze byłoby, gdyby to była wiedza, na zasadzie podręcznika projektowania, z której można świadomie korzystać. Nie chodzi o stworzenie „nowego Neuferta”, który zresztą jest bardzo wykluczający, ale o spojrzenie na architekturę od strony empatii.
Wiktor: Czy widzicie szanse na upowszechnienie się tych zasad i rekomendacji przedstawionych w raporcie? Czy widzicie taką możliwość, że projektowanie neuroróżnorodne będzie czymś dzisiaj niemalże tak powszechnym, jak projektowanie dla osób z niepełnosprawnościami?
Natalia: Moim zdaniem projektowanie na bazie zdobyczy neuronauki i wiedzy dotyczącej mózgu i fizjologii człowieka, czy nowo powstałych dziedzin takich jak neuroestetyka, czy neuroarchitektura, to przyszłość projektowania architektonicznego. Właściwie, to już się dzieje…
Przyszłością i tematem bardzo istotnym, jest również mariaż architektury ze zdrowiem publicznym, czyli profilaktyką zdrowia. Poniekąd coś ruszyło w tym kontekście w związku z opracowaniem i wejściem na światowy rynek standardów WELL. Z mojego punktu widzenia uniwersalny wymiar tych standardów jest bronią obosieczną; te wytyczne mogą być zastosowane na całym świecie, ale pozostają na dużym poziomie ogólności i nie uwzględniają specyfiki przestrzeni i grupy, dla której projektujemy. Niemniej jednak światowy sukces tych standardów jest dużym postępem w zakresie starań i działań na rzecz projektowania przestrzeni wspierających zdrowie i dobrostan.
To, co mogłoby nam bardzo pomóc we wdrażaniu na większą skalę rozwiązań projektowych wspierających neuroinkluzję, czy ogólnie ludzkie zdrowie i dobrostan, to zmiany zapisów prawa budowlanego.
Anglicy są o krok dalej, jeżeli chodzi o prawo budowlane. Powołali do życia nowy standard projektowy, który nazywa się „Design for the Mind”, skłania on projektantów przestrzeni do uwzględnienia „neuroróżnorodności”.
budowanie przestrzeni biurowej z uwzględnieniem metod projektowania neuroinkluzywnego
© Workplace
Wiktor: Jest szansa na wprowadzanie takich regulacji w Polsce?
Dominika: Myślę, że tak. Widać już, co się dzieje w kwestii zrównoważonego projektowania, po tym, jak Unia Europejska zaostrzyła prawo. Obowiązek raportowania ESG sprawił, że pojawiły się wdrożenia. Dopóki prawo czegoś nie wymaga, to zarówno inwestor, jak i architekt rezygnują z pewnych elementów, zazwyczaj ze względu na koszty.
Natalia: Zmieniają się również paradygmaty projektowe, obserwujemy stały przyrost wiedzy. Chciałabym jednak wrócić do „neurowashingu”, o którym jedna z Was wspominała. Wiadomo, że pewna grupa próbuje za wszelką cenę nadążyć za pewnymi trendami, zachowując przy tym pozory.
Niemniej jednak fakt, że przedrostek „neuro” odnosi taki sukces, odzwierciedla również postęp w dziedzinie neurobiologii oraz powszechne zainteresowanie tym, jak działa ludzki mózg i umysł. To naturalne i nieuchronne, że wiedza zaczyna przenikać bardzo różne dyscypliny. To zjawisko dotyczy również architektury czy urbanistyki.
Mówi się dzisiaj o „neuroarchitekturze”. Nawet bardzo poważni badacze zaczynają posługiwać się tym terminem. Nasza wiedza dotycząca tego, jak przestrzeń oddziałuje na człowieka, pogłębiła się na przestrzeni ostatnich 10-15 lat. To nie jest długi okres z punktu widzenia nowo tworzącej się dziedziny, ale jest to wiedza, z której już można korzystać, można ją wdrażać, by podnieść jakość doświadczenia użytkowników przestrzeni. Pytanie — ilu architektów uwzględnia dzisiaj tę wiedzę w projektowaniu?
Dominika: Czy widzimy w ogóle szansę na te wdrożenia? To nie pytanie czy, tylko kiedy. Dla nas to jest oczywiste, że trzeba włączać neuronaukę w projektowanie i próbujemy to zrobić, gdzie tylko możemy, w mniejszym czy większym zakresie. We wspomnianym wcześniej badaniu przeprowadzonym na potrzeby raportu, 95% ankietowanych widzi możliwość wprowadzenia zmian w swojej organizacji w wybranych punktach.
Aleksandra: Dodam, że w raporcie można znaleźć checklistę, na której znajdują się bardzo drobne interwencje, które już poprawiają komfort osób neuroatypowych. Więc może pierwszym krokiem byłoby jej przejrzenie.
Wiktor: Dziękuję za rozmowę.
checklista, którą mogą wykorzystać managerowie w swoich miejscach pracy
© Workplace
rozmawiał Wiktor Bochenek
Dominika Zielińska — co-CEO, Futures Designer i główna architektka studia Workplace gdzie od niemal 10 lat odpowiada za rozwój i zarządzanie zespołem architektów, projektantów i badaczy, stawiając na myślenie systemowe i ideę life-centered design. Specjalizuje się w projektowaniu przyszłości dla biznesu, działając na styku badań, strategii, architektury i urbanistyki. W projektach, które prowadzi łączy potrzeby klientów i użytkowników z wartościami ważnymi dla człowieka, społeczności i środowiska.
Natalia Olszewska — współzałożycielka i Research Lead w firmie Impronta, wlosko-polskiej firmie doradczej w zakresie projektowania pod zdrowie i dobrostan, specjalizującej się w badaniach translacyjnych z dziedziny neurobiologii i nauk behawioralnych na język architektoniczny. Wykładowczyni na kursie NAAD (Neuroscience Applied to Architectural Design) organizowanym przez Uniwersytet Iuav w Wenecji. Doświadczenie w zakresie neuroscience-informed design zdobywała m.in. współpracując ze studiem Hume, awangardowym studiem architektury i urbanistyki założonym przez Itai Palti. Konsultowała projekty zarówno dla klientów indywidualnych, jak i dużych firm: Landsec, HKS Architects, EDGE, Association of Children”s Museums & Centre on the Developing Child Uniwersytetu Harvarda, Google. Ma także ponad 10-letnią praktykę lekarską. Absolwentka medycyny, neuronauk i neuronauk stosowanych w projektowaniu architektonicznym.
Aleksandra Piotrkowicz — architektka i badaczka w Workplace. Abslowentka Architektury Wnętrz na ASP i Service Design na SWPS. Projektantka o szerokim zakresie kompetencji. Z jednej strony specjalizuje się w procesach badawczych i partycypacyjnych i projektowaniu blisko użytkownika i jego potrzeb zarówno funkcjonalnie, jak i estetycznie. Z drugiej strony zajmuje się projektami strategicznymi łączącymi kompetencje badawcze i środowiskowe ze strategią biznesową w skali architektury i urbanistyki.
Barbara Majerska — architektka i badaczka w Workplace. Doktorantka na Politechnice Warszawskiej. Barbara specjalizuje się w projektowaniu zorientowanym na człowieka, biofilnym i wysoce funkcjonalnym. Pracując zarówno w środowisku naukowym, jak i biznesowym, potrafi łączyć najlepsze praktyki z obu obszarów. Koncentruje się na holistycznym podejściu do projektowania, łącząc projektowanie architektoniczne i urbanistyczne z aspektami społecznymi, behawioralnymi i zdrowotnymi. Interesuje ją temat dobrostanu człowieka w architekturze i środowisku zbudowanym. Jest w stanie usystematyzować i uprościć najbardziej złożony proces.