Zaczęła się burza o modernistyczny akademik Jowita w centrum Poznania. Uniwersytet chce go sprzedać, mowa jest o rozbiórce. Protestują studenci i poseł. Dyskusja z władzami uczelni jest jednak chaotyczna. Trudno się dziwić: akademicy i miasto nie przygotowali merytorycznego gruntu pod debatę. Dopiero teraz mówią o konkursie.
Dom Studencki Jowita stoi od niemal sześciu dekad (1964 r.) w śródmieściu Poznania, przy rondzie Kaponiera i ul. Zwierzynieckiej (zdjęcia z epoki: tutaj). Silnie eksponowany jedenastokondygnacyjny budynek wraz z niższym pawilonem mieszczącym m.in. popularną stołówkę był pomyślany w latach 60. XX w. jako jeden z elementów nowoczesnej „obudowy” planowanego wtedy ronda (ukończonego w 1973 r.) i podłączonych do niego nowych szerokich arterii. W latach 60. w sąsiedztwie stanęły m.in. hotel Merkury z 1964 r. i wieżowiec przemysłu ceramicznego z 1967 r. Autorami Jowity byli pracujący w poznańskim Miastoprojekcie zdolni architekci młodego pokolenia: Witold Milewski i Zygmunt Skupniewicz.
Dom Studencki Jowita w Poznaniu — Widok z ul. Święty Marcin (w remoncie), przez rondo Kaponiera. Od lewej: Akademia Muzyczna, biurowiec Bałtyk, Jowita, Collegium Iuridcum UAM
fot.: Jakub Głaz
luksus retro
W PRL-u Jowita miała status akademika luksusowego – dla obcokrajowców lub rodzimych szczęściarzy z ostatnich lat studiów. Słynęła także z prężnego, popularnego klubu studenckiego oraz galerii Akumulatory, które wzięły nazwę od charakterystycznego reklamowego neonu na dachu. W ostatnich dekadach Jowita jednak podupadła, od kilku lat media donoszą o planach jej zamknięcia i sprzedaży przez Uniwersytet im. Adama Mickiewicza.
Teraz słowo ma stać się ciałem. Prof. Bogumiła Kaniewska, rektorka UAM ogłosiła, że uczelnia w czerwcu zamyka Jowitę oraz przymierza się do jej sprzedaży. Powodem mają być zły stan techniczny, ogromne koszty remontu zgodnego ze współczesnymi warunkami technicznymi oraz – co nie do końca zarozumiałe, gdy mowa o sprzedaży – nieuregulowany status własności gruntu pod budynkiem. W zastępstwie za Jowitę UAM oferuje studentom miejsca w nowych akademikach, których budowa dobiega końca w kampusie UAM na peryferyjnym Morasku.
Dom Studencki Jowita w Poznaniu — Ceramiczna okładzina akademika wykonana jest ze stłuczki z fabryki porcelany w Chodzieży
fot.: Jakub Głaz
studenci protestują
W kontekście sprzedaży nie padło oficjalnie słowo „rozbiórka”, ale według powtarzających się od dłuższego czasu nieoficjalnych informacji, potencjalny właściciel mógłby mieć takie plany. Obok Jowity stoi od 2017 roku udany i bardzo charakterystyczny biurowiec Bałtyk (proj. MVRDV) i zabytkowa drukarnia Concordia, a także o wiele gorszy architektonicznie hotel Sheraton (2006 r., proj. MAT). Według niektórych doniesień ten ostatni mógłby być nawet docelowo rozebrany (po zakończeniu umowy z siecią hotelową przez miejską spółkę COB).
Hotel Sheraton przy ul. Bukowskiej, w kwartale, w którym stoi Jowita — Hotel Sheraton przy ul. Bukowskiej (Jowita znajduje się za budynkiem)
fot.: Jakub Głaz
Wtedy po usunięciu Jowity i hotelu otwiera się możliwość stworzenia dużego spójnego projektu współgrającego z dominującym teraz w przestrzeni Bałtykiem (dla terenu nie ma planu miejscowego, decydowałyby warunki zabudowy). Taka wizja pojawiała się zresztą na marginesie prac w studenckim konkursie na koncepcję przebudowy sąsiednich Targów.
Przeciwko decyzji o zamknięciu i planach sprzedaży stanowczo zaprotestowali jednak studenci UAM. Działacze Studenckiej Inicjatywy Mieszkaniowej są przeciwni likwidacji dobrze położonego domu studenckiego oraz kolejnej odsłonie wyprowadzania z centrum uczelnianego życia, po przeniesieniu wielu wydziałów na Morasko. Wskazują też na brak równie taniej alternatywy wynajmu pokoju na wolnym rynku.
Dom Studencki Jowita w Poznaniu — Wejście do stołówki, jeden z napisów w obronie Jowity
fot.: Jakub Głaz
będzie konkurs?
Kilka dni przed Wielkanocą, podczas obrad Parlamentu Studenckiego studenci zawezwali władze uczelni do spotkania i przekazania dokumentacji wskazującej na zły stan budynku. Temat podchwycił poseł z klubu KO, Franciszek Sterczewski, który ponadto chciałby, żeby budynek Jowity był „traktowany jak zabytek”. Spotkanie studentów z rektorką i przedstawicielami UAM odbyło się ostatecznie wieczorem w czwartek, 13 kwietnia. Podczas dość burzliwej wymiany zdań przedstawiciele uczelni zadeklarowali wreszcie chęć organizacji konkursu architektonicznego dotyczącego Jowity (relacja wideo: tutaj).
Wcześniej jednak protest studentów rozbudził emocje poznaniaków udzielających się na forach lokalnych mediów oraz w mediach społecznościowych. Zdania są podzielone, zwłaszcza w sprawie architektury. Jowita budzi bowiem emocje z trzech powodów: sentymentalnego, użytkowego i – chyba w ostatniej kolejności – architektonicznego i urbanistycznego. Po pierwsze wielu mieszkańcom kojarzy się z cenionym przed kilkoma dekadami klubem studenckim i galerią. Po drugie, studenci stymulują śródmiejskie życie, a atrakcyjnie położony akademik je podtrzymuje. Po trzecie, Jowita jest przyzwoitym reprezentantem poznańskiego późnego modernizmu, w dodatku autorstwa cenionych architektów specjalizujących się w architekturze uczelnianej.
Jeśli jednak słychać głosy, że Jowita to jedna z poznańskich ikon, to chodzi raczej o miejsce, jego funkcję i historię, a nie wygląd. Budynek o trafnych proporcjach i spokojnej elewacji wyłożonej jasną ceramiczną stłuczką jest raczej porządną architekturą tła. Tych, którzy go krytykują, drażni zapewne nie „brzydota” Jowity, a dysonans między nieco blokową formą a eksponowanym miejscem, w którym ją ulokowano. Niefortunny jest też styk uczelnianego kompleksu ze starą kamieniczną zabudową przy ul. Zwierzynieckiej.
Dom Studencki Jowita w Poznaniu — Widok z ul. Zwierzynieckiej. Elewacja zachodnia, bryła stołówki i klubu, dawna zabudowa kamieniczna.
fot.: Jakub Głaz
miały być dwie wieże
Sami projektanci mieli zresztą względem Jowity bardziej ambitne zamiary. Pierwotnie miały być to dwa osiemnastokondygnacyjne wieżowce stanowiące silną dominantę podkreślającą rondo i kraniec ulicy Święty Marcin. Władze okroiły te plany. Przed ponad 10 laty Zygmunt Skupniewicz tak komentował to w książce „Projekt Miasto”:
Ulica Święty Marcin domaga się zamknięcia widokowego od strony zachodniej. Mógł to być odpowiednio wysoki budynek Jowity. Niestety wszystkie tego typu propozycje (…) ginęły. Zasada, że w miastach wojewódzkich buduje się do 11 kondygnacji, a wyżej tylko w stolicy – zwyciężyła. Obecnie na ustabilizowanych gruntach jest możliwość nadbudowy Jowity o trzy, cztery kondygnacje, co poprawiłoby skalę zespołu.
Jowity jednak nie nadbudowano. Dominantą zamykającą Świętego Marcina jest teraz za to 68-metrowy Bałtyk. Jowita optycznie „zmalała”. Trudno przy tym o jednoznaczne uznanie jej za budynek o nieprzeciętnej wartości architektonicznej. Poznań ma lepsze budynki modernistyczne, a do 2010 roku był nawet zasobny w dwa dzieła ocierające się o wybitność: halę o cięgnowym dachu i wielokondygnacyjny pawilon na terenie Międzynarodowych Targów Poznańskich (proj. 1961). Oba, w przeciwieństwie do Jowity, były jednak ukryte za targowym płotem, nie istniały w powszechnej świadomości mieszkańców, zatem ich wyburzenie odbyło się po cichu, bez świadków i protestów.
Dom Studencki Jowita w Poznaniu — Zaniedbane podwórze z łącznikiem między domem studenckim a stołówką, widok z przystanku autobusowego przy ul. Zwierzynieckiej
fot.: Jakub Głaz
nieodrobiona lekcja dyskusji
Dyskusja o Jowicie jest na razie chaotyczna i pokazuje, jak mozolnie idzie postęp w przemyślanym decydowaniu o miejskiej przestrzeni, architekturze i dziedzictwie. Świadczą o tym arbitralnie zakomunikowana decyzja UAM (uczelni, która ma wydział zajmujący się gospodarką przestrzenną!), nerwowe reakcje studentów, emocjonalne wypowiedzi na forach dyskusyjnych, czy też apel o uznanie Jowity za zabytek. Ten ostatni postulat wydaje się mocno na wyrost. Z drugiej strony, nie wolno dopuścić do rozbiórki Jowity, zanim nie powstaną jakiekolwiek alternatywne (konkursowe) koncepcje. Warto też rozważyć zagwarantowanie istenia funkcji akademika w ewentualnym nowym obiekcie.
Dom Studencki Jowita w Poznaniu — Widok na Jowitę i ul. Zwierzyniecką z pasażu między dawną drukarnią (na zdjęciu) a biurowcem Bałtyk
fot.: Jakub Głaz
Ponadto w porządnym mieście cała sytuacja wyglądałoby inaczej. To architekt miasta rozpocząłby debatę o budzącym kontrowersje miejscu i zamiarach publicznego właściciela, wspólnie z nim zamówił w Miejskiej Pracowni Urbanistycznej kilka szkicowych przymiarek do innego sposobu zagospodarowania oraz poręczną makietę okolicy. Potem – w gronie fachowców oraz mieszkańców rozważyłby dalsze kroki. Przed debatą każdy mógłby zapoznać się z historią budynku i miejsca na miejskiej stronie internetowej, przeczytać argumenty broniące status quo i optujące za zmianą. Dzięki temu oraz dzięki sprawnej moderacji debata mogłaby być bardziej merytoryczna, dynamiczna i treściwa. Efekt: napięcie spada, zaufanie rośnie, do głosu dochodzą konkretne argumenty – społeczne, urbanistyczne, historyczne i estetyczne.
Tymczasem, podobnie jak w przypadku innych polskich przymiarek do sprzedaży lub rozbiórki znaczących lub znanych obiektów, dyskusja odbywa się na ostatnią chwilę, pod presją i w mało przejrzysty sposób. To kolejny dowód na brak wizji oraz porządnej koordynacji przestrzennego rozwoju Poznania.