Artykuł z numeru A&B 10|23
Kurtka, kurnik-ufo, domy modułowe. I lemur. To wszystko (i dużo więcej) można zobaczyć w Muzeum Miasta Gdyni na kolejnej wystawie z cyklu „Polskie Projekty Polscy Projektanci”. Tym razem bohaterem ekspozycji przygotowanej przez kuratorkę Annę Śliwę jest jedna z najbardziej niezwykłych postaci rodzimej myśli projektowej — Jakub Szczęsny.
Jakub Szczęsny. Polskie Projekty Polscy Projektanci
fot.: Bogna Kociumbas-Kos
…i dobry dizajn dla wszystkich
Do Muzeum Miasta Gdyni dotarliśmy z kilkunastominutowym spóźnieniem. W holu wejściowym miły ochroniarz skinął głową w odpowiedzi na nasze zdyszane „dzień dobry” i wskazał ręką w kierunku prowadzących na piętro schodów — oprowadzanie kuratorskie po wystawie zrealizowanej w ramach cyklu „Polskie Projekty Polscy Projektanci” już się rozpoczęło. Mniej więcej trzydzieści osób w różnym wieku otacza Jakuba Szczęsnego, który opowiada o swoich projektach, żartuje, wpada w ciąg dygresji, z których brawurowo wraca do głównego wątku. Mówi o sprawach ważnych dla architektury i świata, ale nie ma w sobie nic z proroka nowoczesnego dizajnu. Zamiast tak lubianej przez architektów czerni, ubrany jest w pasiastą marynarską koszulkę i żółtą czapeczkę z daszkiem. Nie ma podniosłych zdań najeżonych „palimpsestami” i „paradygmatami”, jest za to rysunek przedstawiający lemura katta z wielkimi okularami na nosie — jego zwierzęce alter ego. Słuchacze parskają śmiechem — zwłaszcza kilkoro dzieci (na oko ośmio-, dziesięcioletnich), które łowią słowa Szczęsnego jednym uchem, a jednocześnie rozglądają się w poszukiwaniu przestrzeni do zabawy. I dobrze, bo celem twórców wystawy było stworzenie przestrzeni, w której dobrze czują się wszyscy zwiedzający, niezależnie od wieku.
architektura wystawy powstała przy użyciu prostych środków — betonowych bloczków, sklejki czy pasów transportowych
fot.: Bogna Kociumbas-Kos
Kilkuletni blondynek w seledynowej koszuli wspina się na wykonane ze sklejki sześciany, w których powycinano duże otwory. Mogą służyć jako siedzisko albo plac zabaw. Jego mała koleżanka w skupieniu przygląda się narysowanemu na ścianie lemurowi wyjaśniającemu znaczenie słowa „projektant”. To „osoba, która wymyśla, jak będą wyglądały różnie przedmioty” — mówi sympatyczny zwierzak, który chyba musiał wdepnąć w kałużę czarnej farby, bo ślady jego łapek biegną przez całą przestrzeń wystawy. W ten sposób powstała ścieżka edukacyjna dla dzieci: nie muszą zadzierać głowy, by przeczytać niezrozumiałe dla nich kuratorskie opisy, bo prosty lemurowy przekaz znajduje się na wysokości ich oczu. Ekspozycja wypełnia lukę w programie szkolnym, który całkowicie pomija fakt, że zewsząd otaczają nas przedmioty, które zostały przez kogoś zaprojektowane. Pokazuje najmłodszym ten ważny aspekt rzeczywistości i wyjaśnia, że projektować należy świadomie, z poszanowaniem środowiska naturalnego.
dla Jakuba Szczęsnego niezwykle ważny jest udział w procesie projektowania przyszłych użytkowników obiektu; w ten sposób powstała modularna, przenośna Ławka
fot.: Bogna Kociumbas-Kos
Twórcy wystawy pomyśleli także o osobach niedowidzących czy niewidzących. Kompozycja bazuje na mocnych kontrastach kolorystycznych (dominuje ostry kolor pomarańczowy), a obok poszczególnych elementów ekspozycji umieszczono tabliczki tyflograficzne. Wszyscy zasługujemy na dobry dizajn. To nasze niezbywalne prawo, zdaje się mówić Szczęsny. And design for all!
wystawa nie tylko opowiada o odpowiedzialnym projektowaniu, ale także stanowi jego przykład; po finisażu i demontażu ekspozycji poszczególne elementy i materiały będą mogły być wykorzystane ponownie
fot.: Bogna Kociumbas-Kos
wielka ściema
Ekspozycja w Muzeum Miasta Gdyni, mimo lekkiej, nierzadko żartobliwej narracji, dotyka problemów poważnych i niezwykle istotnych. „Kto niszczy świat?” — prowokuje Szczęsny i zaraz wskazuje (współ)winnych. To architekci, którzy zajmują się produkcją niepotrzebnego PUM-u (powierzchni użytkowej mieszkalnej). Zamiast projektować mniejsze obiekty, dostosowane do naszych realnych potrzeb i możliwości, tworzą przeskalowane domy mające po 200–300 metrów kwadratowych. Nazywa to wszystko „wielką ściemą”.
wiele realizacji zaprezentowano na fotografiach — zwiedzający się nie nudzi, ogromna w tym zasługa niebanalnych i dowcipnych opisów kolejnych obiektów i ich koncepcji
fot.: Bogna Kociumbas-Kos
Zamiast rodzimej gigantomanii proponuje rozwiązania bliskie stosowanym w Finlandii, gdzie najpopularniejszy format domu jednorodzinnego ma 70 metrów kwadratowych. To tyle, ile w warunkach polskich można zrealizować „na zgłoszenie”! Tymczasem organy administracji architektoniczno-budowlanej dużych miast w Polsce szacują, że „zgłoszeniowych” domów jest około 4 procent spośród wszystkich nowopowstających.
na sufit Muzeum Miasta Gdyni przeniesiono fragment instalacji świetlnej „Synchronizacja”, która powstała pod Mostem Łazienkowskim w Warszawie
fot.: Bogna Kociumbas-Kos
Jedną z alternatyw są domy modułowe — takie jak zaprojektowane przez Szczęsnego Simple House, FreeDOM i Moja Stodoła. Nowoczesne, o prostych formach, przyjazne środowisku. Spoglądam na makiety, rzuty i zdjęcia zrealizowanych modułowców. Trudno mi uwierzyć, że mogą one kiedykolwiek zdominować polski krajobraz w takim zakresie, jak udało się to gotowcom z katalogów. Więcej optymizmu — szturcha mnie lekko jeden ze zwiedzających i wskazuje na wypowiedzi osób mieszkających obecnie w domach projektu Jakuba Szczęsnego. Są zadowoleni z nieoczywistego wyboru, jakiego dokonali kilka lat temu.
makieta Domu Strzelby — architekt, projektując ten dom jednorodzinny, musiał zmierzyć się z wyzwaniem, jakie stanowiła działka o nietypowym kształcie
fot.: Bogna Kociumbas-Kos
utopia? to realne!
Nieopodal zdjęć domów modułowych wisi biała tablica magnetyczna. „Weź kartkę i zapisz swój sposób na bycie eko” — zachęca. Czytam pomysły zwiedzających zanotowane na małych pomarańczowych kartonikach. Ktoś narysował rower. Ktoś inny napisał, że korzysta ze zbiorkomu i segreguje odpady. Moim faworytem jest jednak osoba, która pod „cudzym” sposobem dopisała „Korzystam z kartek innych osób”. To wypowiedź w duchu wystawy — z lekkim przymrużeniem oka, a jednocześnie dotykająca niezwykle istotnej dziś kwestii, jaką jest oszczędzanie surowców.
Wystawa tchnie optymizmem. Niemożliwe nie istnieje — zdają się mówić jej twórcy, a ja zaczynam w to wierzyć. Na mojej twarzy pojawia się uśmiech. Może to dzięki specyficznemu poczuciu humoru Szczęsnego? A może dzięki temu, że projektant potrafi przekuć w rzeczywistość nawet pozornie utopijne pomysły? Do takich należy warszawski Dom Kereta, będący najbardziej znaną realizacją Szczęsnego. W Gdyni został on częściowo odtworzony w skali niemal naturalnej. Można wejść do środka i przekonać się, że jest tam naprawdę bardzo (bardzo!) mało miejsca. Twórca mówi o nim jako o utopii, którą udało się urzeczywistnić dzięki urzędowej pieczątce na pozwoleniu wydanej przez Wydział Architektury na Woli w Warszawie. Wystarczył jeden „stempelek”, by utopia stała się realnym bytem.
więcej niż architektura
Zaprezentowany na wystawie dorobek Szczęsnego jest zróżnicowany. Meble, instalacje, domy jednorodzinne (modułowe i tradycyjne), ilustracje prasowe i puchowa kurtka. Zupełnie jakby projektant nie mógł się zdecydować i wybrać jednej drogi zawodowego rozwoju. Albo jak lemur katta, który nade wszystko ceni sobie wolność, a w warunkach niewoli popada w apatię. To jednak tylko pierwsze wrażenie. Szczęsny jest bardzo konsekwentny w swej pozornej niekonsekwencji.
spojrzenie w przyszłość? Jakub Szczęsny przekonuje, że należy ona do budownictwa modułowego
fot.: Bogna Kociumbas-Kos
Każdy jego projekt zaczyna się od zrozumienia zachowań i emocji przyszłych użytkowników — niezależnie, czy są to mieszkańcy Wrocławia (Drabina Jakubowa), Tel Awiwu (Instalacja Pchechong) czy kury w Saint Louis (Instalacja UFO Chicken Coop). W końcu wszyscy jesteśmy żywymi istotami zamieszkującymi Ziemię i wszyscy potrzebujemy poczucia bezpieczeństwa oraz dobrych relacji z innymi przedstawicielami naszego gatunku. To ostatnie wydaje się szczególnie ważne dla Szczęsnego, którego instalacje często pełnią funkcję generatorów relacji społecznych. Tak stało się między innymi w przypadku Drabiny, która pozwalała przyjąć inną perspektywę spojrzenia na otaczającą ludzi rzeczywistość — zarówno w sensie dosłownym (pełniła funkcję punktu widokowego), jak i metaforycznym (ożywiła sąsiedzką wspólnotę).
twórczość Szczęsnego wydaje się niemożliwa do zamknięcia w sztywnych ramach — spod jego ręki wyszły między innymi płaszcz Mróz (po lewej) oraz „najwęższy dom świata” — Dom Kereta (po prawej)
fot.: Bogna Kociumbas-Kos
ekspozycja do ponownego użytku
Jakub Szczęsny, jak sam deklaruje, lubi pracować z prostymi materiałami. Na wystawie można zobaczyć między innymi meble wykonane z pagedowskiej sklejki odpadowej (Szczęsny jest dyrektorem artystycznym w Paged Meble). Sama aranżacja wystawy zaskakuje prostymi, a jednocześnie pomysłowymi rozwiązaniami technicznymi i materiałowymi. Obok wspomnianych elementów wykonanych ze sklejki wykorzystano europalety, bloczki betonu komórkowego (do zakupienia w każdym markecie budowlanym) oraz elementy z wcześniejszych wystaw realizowanych przez Muzeum Miasta Gdyni. Dzięki temu ślad węglowy został zredukowany do minimum. Po zakończeniu wystawy wszystkie materiały będą mogły być ponownie wykorzystane — deklarują autorzy. Nie łączono ich w trwały sposób przy użyciu kleju czy zaprawy, lecz wykorzystano pasy transportowe.
zwyczajna sklejka, nierzadko odpad produkcyjny, stwarza nieskończenie wiele możliwości dla projektanta
fot.: Bogna Kociumbas-Kos
Szczęsny zwraca uwagę, że po Biennale w Wenecji pozostają góry śmieci ze zdemontowanych wystaw i opakowań na eksponaty. Zaproponował zatem, by finisaż wystawy stał się jednocześnie okazją do „podzielenia” się użytymi materiałami — każdy będzie mógł przyjść do Muzeum, zabrać wybrany element architektury wystawy i dać mu drugie życie. Być może ktoś będzie potrzebował kilka betonowych bloczków lub pas transportowy?
prosto, pomysłowo, proekologicznie — w tych trzech słowach zawiera się clou twórczości Szczęsnego; — modularne drewniane szkatułki na biżuterię zaprojektowane dla firmy Paged
fot.: Bogna Kociumbas-Kos
Zwiedzanie zakończone. Udajemy się na muzealny taras, gdzie znajduje się wykonana specjalnie dla gdyńskiej wystawy instalacja Chmura. Szaro-błękitne stoły i stołki mają kształt małych cumulusów. Siadamy na obłoczkach, wystawiamy twarze ku słońcu i spoglądamy na bezchmurne niebo nad Bałtykiem. Architektura może ulepszać świat, myślimy, potrzebuje tylko większej liczby lemurów.
***
Wystawa w Gdyni jest czynna do 2 czerwca 2024 roku. Warto się na nią wybrać, nawet jeśli nie każdy będzie miał to szczęście, że po ekspozycji oprowadzi go sam lemur Jakub Szczęsny.
Błażej Ciarkowski
Ilustracje udostępnione dzięki uprzejmości Muzeum Miasta Gdyni.