Nie jest więc to, co mamy dziś, końcem krakowskich ambicji — zawsze wiele można będzie jeszcze zrobić, poprawić i naprawić. Będziemy Kraków powiększać, zazieleniać, udrażniać, unowocześniać, podnosić poziom generowanej kultury i innowacyjności, oczyszczać wodę i powietrze. Przed nami awans krakowskich wyższych uczelni do czołówek światowych zestawień, generowanie kolejnych marek własnych, uciekających przed klasyfikacją miasta jako „fabryki” czy „centrum usługowego” lub „podwykonawcy” świata. Kraków chce być wśród najlepszych, jeśli chodzi o kulturę wysoką i popularną; chce być znowu wielokulturowym tyglem — jak w czasach, gdy odnosił największe sukcesy. Chce być miejscem zamieszkanym przez ludzi utalentowanych i współpracujących, miastem tolerancyjnym, otwartym na świat, wyrywającym się ze schematów zwykłości, pozbawionym kompleksów i niezapatrzonym nadmiernie w swoją wielką historię — ta w końcu już się zdarzyła. Kraków planuje długoterminowo, spogląda w przyszłość i nie tylko chce być w forpoczcie zmian — chce być ich liderem. Miasto szuka dziś nowej wizji przyszłości i wizjonerów, którzy wykreują i wcielą w życie kolejne — miejmy nadzieję, że bardzo ambitne — etapy w rozwoju tego wspaniałego miejsca.
amienica Pod Pająkiem przy ulicy Karmelickiej, z 1889 roku, projektu Teodora Talowskiego; — warto zwrócić uwagę na detale: attyka ma prawdziwą, trójwymiarową instalację z pajęczą siecią i pająkiem, poniżej mieści się działający zegar słoneczny, całość prawdopodobnie opowiada o upływie czasu, proj.: Teodor Talowski
© Albin Talik
Oczywiście — tak jak wiele można osiągnąć, tak wiele można też popsuć — przyglądajmy się więc uważnie, co spotka strategiczną nową dzielnicę — Wesołą. Czy miasto dopuści do rozszarpania tej niezwykle ważnej i atrakcyjnej części miasta między wielu żądnych osiągnięcia własnych celów deweloperów i aktywistów, czy jednak uda się zachować spójność całego terenu i stworzyć naprawdę ambitną, wysokowartościową koncepcję jego zagospodarowania? Drugiej takiej szansy już w naszych czasach w ścisłym centrum miasta nie będzie.
Cokolwiek czeka nas w przyszłości, cieszymy się z tego, co już mamy. Pięciomiejska krakowska tożsamość — zrozumiana od nowa, bardziej niż się dotąd zdawało złożona, bo lokalne krakowskie patriotyzmy identyfikują się nie tylko z całym miastem, ale też z jego charakternymi, zróżnicowanymi przestrzeniami głównymi — wpisuje się w ideę miast piętnastominutowych, w postrzeganie metropolii jako archipelagu zróżnicowanych wysp.
Właśnie — metropolia. Krakowski pomysł na współpracę z otaczającymi miasto gminami i miejscowościami jest dojrzały, oparty na modelu wyrastającym z dialogu, partnerskiej współpracy. Dlatego od wielu już lat tworzy się świadomie nowy, znacznie większy od znanego nam oficjalnie Krakowa, organizm metropolitalny właśnie. Stowarzyszenie Metropolia Krakowska nie robi wokół siebie szumu, tylko po prostu sprawnie działa. Jeśli zgodzimy się z tezą, że miasto wyznaczają nie jego formalne granice, ale zasięg komunikacji miejskiej — to zobaczymy ten zmierzający ku dwumilionowej populacji teren, przestrzeń, którą z Krakowem właściwym od dawna już współtworzą miejsca takie jak Zielonki, Skawina, Niepołomice. Tysiące krakowianek i krakowian nocuje i płaci podatki w Zielonkach. Setki inwestycji, których Kraków właściwy zwyczajnie nie pomieścił — ulokowano w Skawinie i Niepołomicach. Następuje proces nie tyle wchłaniania kolejnych miejscowości przez miejskiego molocha — co raczej fuzja potencjałów kolejnych sąsiadów. Korzystają wszyscy — gminy dookoła miejskiego jądra bogacą się, rozkwitają, rozrastają, rozbudowują oferty czasu wolnego, stają się lokalnie coraz bardziej atrakcyjne, zapewniając mieszkańcom coraz lepsze warunki życia.
Dom Turecki przy ulicy Długiej z 1885 roku, przebudowany w 1910 roku według projektu Henryka Lamensdorfa; — szczyt zdobi wieżyczka-minaret, flankowana przez kolejne dwa, mniejsze minarety — to pamiątka po karierze oficerskiej właściciela budynku w armii osmańskiej
© Albin Talik
Jest jeszcze jedna ważna perspektywa postrzegania Krakowa — jako stolicy Małopolski. Relacja „stolica i okolica” to ważna odpowiedzialność miasta i regionu. Fatalnie skomunikowane miasta wzdłuż dawnego szlaku radanitów — Kalwaria Zebrzydowska, Wadowice, Andrychów i Kęty czekają na drogę ekspresową Kraków–Bielsko-Biała. Powinno się tam jechać 40 minut — dziś jedzie się często ponad 2 godziny, w XXI wieku — trochę to wstyd, a drogi nawet nie zaplanowano… Kraków powinien rozejrzeć się we wszystkie strony i zadbać o wszystkich mniej lub bardziej wykluczanych z głównego nurtu zdarzeń.
Oczywiście, uważny i krytyczny obserwator dostrzeże mnóstwo wad i zagrożeń, towarzyszących tym procesom. Niedrożne arterie komunikacyjne i wynikające z nich korki, powszechne i — typowe dla współczesnej Polski — bardzo często fatalne planowanie przestrzenne (lub po prostu jego brak), dramatyczna niekonsekwencja w architekturze, deweloperskie szaleństwo i żądza pieniądza — to kwestie wymagające jak najszybszych reform i napraw. Urbanistyka w kraju nad Wisłą leży i kwiczy, istniejące krajowe przepisy są nie z tej bajki co trzeba, często z poprzedniej epoki. Dzielnice mieszkaniowe są chaotycznie wpisane w przestrzeń, architektura nierówna, mieszają się style, rodzaje materiałów; nie wiem, kto czuwa nad tym wszystkim — możliwe, że tak naprawdę nikt. Mamy więc piękne, zabytkowe centrum miasta i otaczające je z wszystkich stron morze blokowisk, w którym zastanawia pewna spójność myśli, harmonia osiedli z wielkiej płyty i Nowej Huty — miejsc projektowanych przez prawdziwych urbanistów. To ciekawa refleksja, bo miejsca te dziś wyglądają inaczej niż trzy dekady temu — dawniej obciachowe i zaniedbane, jednak o wiele lepiej przemyślane, dziś są bardziej przyjazne do życia niż deweloperskie koszmary w rodzaju osiedla Ruczaj, bez zieleni, miejsc parkingowych, pocięte płotami i szlabanami. Podobnym symbolem złej jakości takiej nowej zabudowy jest osiedle Avia — nie przypomina to skandynawskiej myśli urbanistycznej czy architektonicznej. Wycieczka po krakowskich Klinach to konfrontacja z dziwaczną plątaniną dróg i dróżek, uliczkami wciśniętymi na milimetry między budynki, asfaltem raptownie przechodzącym w „polbruk”, zakrętami, w których ledwie mieszczą się autobusy. To ta druga, brzydsza strona ogólnie złotego medalu, jaki niniejszym wieszam na wyimaginowanej szyi mojego — naszego Krakowa.
po prawej Politechnika Krakowska, po lewej współczesne biurowce kompleksu High 5ive, proj: nsMoonStudio
© Albin Talik
Warto wybrać się na świadomą wycieczkę po zidentyfikowanych od nowa przestrzeniach, a jest ich przecież do odkrycia jeszcze więcej. Oprócz opisanych wyżej Podgórza, Dębnik, Nowej Huty i znanych wszystkim Krakowa i Kazimierza, czekają na dostrzeżenie tak świetne miejsca jak Salwator ze swoim Emaus czy Stary Kleparz z targowiskiem, które ponoć działa nieprzerwanie od prawie siedmiuset lat. Zapewniam, że na miejscu można wyraźnie odczuć siłę tej tradycji. Historia to nie tylko kronika. Zawiera również klucze do prawdziwego zrozumienia współczesności miasta.
A bez kompleksowego zrozumienia własnej przeszłości — jak wiemy — nie da się porządnie planować przyszłości. Sądzę, że właśnie mamy zamiar zaplanować ją zupełnie od nowa…
Rondo Antoniego Matecznego, zabudowa z czasów komunistycznych na początku ulicy Kalwaryjskiej, głównej arterii Podgórza
© Albin Talik
Dziękuję Albinowi Talikowi za umożliwienie zilustrowania tego tekstu jego wybitnymi dziełami. Mam nadzieję, że ta fuzja nowych perspektyw — szukającego świeżej drogi do zrozumienia charakteru miasta tekstu i obrazów pokazujących w nieco inny sposób to, co wydaje się nam na co dzień powszechnie znane, przyswojone — zainspiruje Was, Czytelniczki i Czytelnicy, do ponownego odkrycia Krakowa, miasta, które jest za co kochać i podziwiać, miasta, które stara się dobrze reprezentować Polskę w świecie. Miasta, o którym tak wiele dobrego opowiadał mi mój najbardziej chyba niezwykły nauczyciel wiedzy o miastach, dr Tadeusz Krzyżewski. Gdy poznaliśmy się ponad dwadzieścia lat temu, miał dziewięćdziesiąt trzy lata. Przed II wojną światową pan Tadeusz był dyrektorem Biura Propagandy i Reklamy Miasta Lwowa i autorem pierwszych polskich podręczników do marketingu. A mawiał pan Tadeusz — przepięknie przy tym po lwowsku zaciągając — o tamtej Polsce tak: „przed wojną, panie Mateuszu, dusza Polski żyła w Wilnie, a serce jej biło we Lwowie”. W 2022 roku pan Tadeusz powiedziałby pewnie tak: „A dziś, panie Mateuszu, i dusza, i serce Polski — mieszkają w Krakowie”.
Fontanna Chopina na Plantach, projekt autorstwa Marii Jaremy, który czekał na realizację ponad pół wieku; to abstrakcyjny fortepian, w którym woda tryska z młoteczków, tworząc struny instrumentu
© Albin Talik
Albin Talik i jego papierowe obrazy; krakowski artysta, tworzy we własnej, niepowtarzalnej technice; jego ulubionym tematem jest Kraków: portretuje w swoim stylu jego klimatyczne zakamarki i charakterystyczne miejsca
© Albin Talik