Co kryje się w głowie lemura? Dokąd prowadzą ślady jego łapek? Co ma humor do projektowania? I wreszcie — czy design jest dla wszystkich? O wystawie w cyklu Polskie Projekty Polscy Projektanci w Muzeum Miasta Gdyni, której bohaterem jest Jakub Szczęsny, rozmawiamy z Anną Śliwą, kuratorką ekspozycji.
plakat wystawy
© Muzeum Miasta Gdyni
Ola Kloc: Bohaterem cyklu Polskie Projekty Polscy Projektanci jest Jakub Szczęsny — wcześniej byli to między innymi Barbara Hoff czy Oskar Zięta. Według jakiego klucza dobierają państwo artystów do tej serii?
Anna Śliwa: Pierwszą wystawę z tego cyklu prezentowaliśmy w 2014 roku. Chcieliśmy pokazać polskich projektantów i projektantki, polskie wzory, bo o ile skandynawskie czy zachodnie wzornictwo było prezentowane, to brakowało cyklu, który ujmowałby kompleksowo polską tematykę, a mamy się czym chwalić! Dobierając artystów do tego projektu, kierowaliśmy się dwiema zasadami — zależało nam na tym, aby pokazywać projektantów z różnych generacji, zarówno nestorów polskiego projektowania z olbrzymim dorobkiem, jak i młodszych twórców, którzy już robią światową karierę, a także na tym, aby wystawa nie była tylko prezentacją dzieł, ale także próbą sformułowania „okołodizajnowych” pytań. Twórczość Oskara Zięty posłużyła nam na przykład do pokazania tego, co rodzi się między designem a technologią, z kolei przy wystawie Marka Cecuły pokazywaliśmy napięcie, które się tworzy między sztuką i designem. Gdy w 2020 roku rozpoczęła się pandemia i jeszcze za bardzo nie wiedzieliśmy, w jaką stronę zdąża świat, co się będzie z nami działo, jak długo będziemy trzymani w domach i kiedy nam będzie wolno znowu wejść do lasu, zadaliśmy sobie pytanie o sprawczość designu i o to, czy projektanci mają realny wpływ na to, co będzie za 20,30 lat, ile do powiedzenia mamy my sami, jako konsumenci.
bohaterem cyklu Polskie Projekty Polscy Projektanci w Muzeum Miasta Gdyni jest Jakub Szczęsny
© Muzeum Miasta Gdyni
Od wielu lat jako Muzeum zwracamy naszą uwagę na ludzi, na społeczeństwo. Promujemy się hasłem „Muzeum to ludzie”, zwracamy uwagę na muzealników, ale też na naszych odbiorców, bo wszyscy współtworzymy tę instytucję — muzeum to nie tylko przechowywane gdzieś głęboko w magazynach zabytki, ale to przede wszystkim relacje, ludzie i właśnie dlatego — budując naszą narrację w 2023 roku — chcieliśmy pogłębić to zagadnienie i zapytać o zależności między designem i społeczeństwem. O to, czy dobre projektowanie może czynić przestrzeń wokół nas bardziej przyjazną, czy projektant może w jakiś sposób pomóc nam oswajać zmiany, integrować grupy, czy to przez działania w przestrzeni publicznej, czy też bliższe nam, w naszej dzielnicy czy okolicy po to, aby ta najbliższa przestrzeń nie była niczyją. Chcemy na te zagadnienia spojrzeć inaczej, bardziej odpowiedzialnie, pokazać zalety zrównoważonego projektowania z myślą o otoczeniu, o relacjach, o naturze, ale przede wszystkim o człowieku. Aby poruszyć te wszystkie zagadnienia, nie mogliśmy wybrać inaczej — Jakub Szczęsny jak nikt inny potrafi organizować przestrzeń publiczną. Pokazuje, że wynik projektowania jest dziełem wspólnym — projektant spotyka się z lokalną społecznością, często toczą się warsztaty, przygotowania mogą trwać nawet rok, półtora, i projekty, które powstają, nie są czymś wymyślonym ad hoc, ale czymś wypracowanym, czymś wspólnym. Bardzo podobała mi się idea Jakuba Szczęsnego pojmowania designu jako ramy, którą ludzie wypełniają swoim działaniem, którą wspólnie kształtują.
Praca nad wystawą zajęła ponad dwa lata. Zależało nam, żeby była kompleksowa, retrospektywna, pokazująca całość dorobku projektanta, ale też prowokująca do pytań, zachęcająca odbiorcę do aktywności. Żeby to nie było tylko oglądanie, ale też działanie w przestrzeni.
o kontekście powstania każdego z projektów opowiada autorski, osobisty opis Jakuba Szczęsnego
© Muzeum Miasta Gdyni
Ola: Jakub Szczęsny jest wszechstronnym projektantem — jak udało się Wam pogodzić tę wielowątkowość jego działalności?
Anna: Uchylę rąbka tajemnicy i opowiem o samej wystawie.
Budynki, projekty architektoniczne oraz instalacje w przestrzeni publicznej są na ogół duże, nie zmieszczą się w salach muzeum. Jak więc o nich opowiedzieć? Nie było to łatwe! Wiele odpowiedzi przyniosła praca z Dominiką Janicką, która projektowała układ przestrzenny tej wystawy, oprawę graficzną zapewniła Anita Wasik, autorka identyfikacji wizualnej. Wspaniale też włączył się w ten proces Jakub Szczęsny. Dzięki temu zwiedzający mogą w budynku Muzeum Miasta Gdyni wejść do makiety Domu Kereta! Dom Kereta mieści się w Warszawie, jest bardzo rozpoznawalny jako tak zwany najwęższy dom na świecie. Zapewnił Jakubowi Szczęsnemu rozgłos, jest to jeden z pierwszych polskich obiektów, który trafił do kolekcji MoMA w Nowym Jorku — to olbrzymie wyróżnienie. Ten niezwykle wąski dom odtworzyliśmy niemal 1:1, nie mogliśmy uwzględnić jego wysokości, bo ograniczał nas sufit, ale udało się uzyskać jego szerokość. Tę przestrzeń — niecałe 100 centymetrów szerokości — można poczuć dzięki współpracy z naszym partnerem, firmą Paged, która przekazała sklejkę do wykonania tego domu. Ta wąskość nie jest klaustrofobiczna, ale przytulna, ogarnia nas, otula, jest sercem wystawy. Miejsce to jest tak zakomponowane, że mamy wrażenie wejścia do głowy Jakuba Szczęsnego, zajrzenia, poszukania jego inspiracji, zrozumienia tego, co go w projektowaniu interesuje najbardziej.
Wielu Czytelników „Architektury & Biznes” zapewne zna szkice, rysunki Jakuba Szczęsnego z kart czasopisma, tutaj w Gdyni można obejrzeć je na żywo. Część oryginalnych ilustracji jest pokazana na wystawie, dzięki nim mamy właśnie poczucie, że możemy zajrzeć do głębi jego wyobraźni, zobaczyć jak funkcjonują jego skojarzenia, jak szczegółowy jest swoich rysunkach — to wszystko czeka za Domem Kereta, na tle olbrzymiej postaci lemura. A dlaczego lemur? Uważni Czytelnicy A&B na pewno pamiętają lutowe wydanie z okładką z błyskawicą (luty 2021), które redagował Jakub Szczęsny. W tym numerze widzieliście Państwo wiele lemurów — jak opowiadał projektant, podczas jednej z jego rezydencji w Australii toczyła się rozmowa o zwierzętach totemicznych i, podobno, zwierzęciem totemicznym Jakuba ma być właśnie lemur, a w każdym razie niewielkie nadrzewne zwierzątko, które lubi czasem być w grupie, a czasem się oddzielić, hasać swoimi drogami, jak to Kuba. Myślę, że to go dobrze podsumowuje.
Odtworzyliśmy więc wielką postać lemura z jego rysunków, która reprodukowana jest we wspomnianym, lutowym numerze. Postać lemura towarzyszy zresztą całej ścieżce edukacyjnej dla dzieci, wszędzie tam, gdzie najmłodsi zwiedzający zobaczą jego stópki, czeka na nich zadanie umieszczone na wysokości wzroku dziecka. Bardzo nam zależało, żeby ta wystawa była ciekawa w odbiorze nie tylko dla znawców, nie tylko dla ludzi, którzy interesują się designem i architekturą, ale też dla całych rodzin, również dla dzieci. Dlatego na wystawie czeka także instalacja z modułowych, kubicznych elementów, która — w zależności od tego, co podpowie wyobraźnia — tworzy wieżę, pojazd lub coś zupełnie innego. Dzieci mogą wchodzić do środka, wspinać się, słowem: dobrze się bawić. Chodziło nam też o to, żeby podkreślić motyw dobrej zabawy, jaki widoczny jest w całej twórczości Jakuba, jest to projektant pełen humoru, który tworzy z myślą o uśmiechu użytkowników i chyba też o swoim własnym.
instalacja z modułowych, kubicznych elementów
© Muzeum Miasta Gdyni
Wielki Dom Kereta i lemurową głowę, czyli miejsca, w których wnikamy w wyobraźnię projektanta, kontrastujemy z powtarzalnymi domkami modułowymi stworzonymi dla firm Simple House, Freedom i Moja Stodoła. Były one niezwykle popularne podczas pandemii, często chcieliśmy wtedy gdzieś na wolnej działce pod miastem w miarę szybko postawić domek, który pozwoliłby nam na lepszy kontakt z naturą. Tutaj pokazujemy różnorodne kształty domków. Jesteśmy przyzwyczajeni do tego, że optymalna przestrzeń do życia powinna mieć 100 metrów kwadratowych. Jakub Szczęsny przekonuje nas, że nic bardziej błędnego, że przy dobrej organizacji przestrzeni wystarczy już 35 metrów kwadratowych. Dlatego tutaj, w Muzeum Miasta Gdyni, możemy wniknąć do przestrzeni małych, wąskich, jak Dom Kereta, albo małych domków modułowych czy do kryjówek.
Wystawę dopełnia film, który stworzył na nasze zamówienie Michał Warda z WhiteSmoke Studio. Znakomicie pokazuje on osobowość projektanta, Jakuba Szczęsnego jako człowieka. Warto podkreślić, że Jakub wpuścił nas naprawdę głęboko do swojego życia. Na filmie możemy zobaczyć jego rodziców, wszystkie konteksty, z których wyrasta. Film nakręcony jest z dużym luzem, pokazuje, o co tak naprawdę chodzi w jego projektowaniu i w jaki sposób design może zazębiać się ze społeczeństwem.
© Muzeum Miasta Gdyni
Pokazujemy też, co ciekawego dzieje się na przecięciu architektury i designu. Mamy osobną sekcję, która dotyczy architektury, a więc domów projektowanych na indywidualne zamówienie inwestorów. W tym miejscu stawiamy jednak dość przekorne pytania o to, czy architekci są nam w ogóle potrzebni. Jaka jest przyszłość tego zawodu? Czy przypadkiem budując kolejne metry kwadratowe powierzchni przeznaczonej pod wynajem lub pod inwestycję, która ma stać i przynosić zyski, nie podcinamy sobie gałęzi, na której wszyscy siedzimy? Architekt otrzymuje przecież wynagrodzenie od metrów kwadratowych, jemu też zależy, żeby budować więcej, żeby zostawić po sobie większy ślad, być zauważalnym. Czy naprawdę musimy po sobie zostawiać trwałe ślady, czy faktycznie potrzebujemy więcej, czy konsumpcjonizm jest odpowiedzią? Czy to nie jest dojście do jakiejś ściany?
jedna z sekcji wystawy poświęcona jest architekturze projektowanej na indywidualne zamówienie
© Muzeum Miasta Gdyni
Ola: Do współtworzenia wystawy zaprosili Państwo osoby zamieszkujące domy projektu Jakuba Szczęsnego — jak opisują swoje doświadczenia z życia w tych przestrzeniach?
Anna: Na filmie, o którym wspomniałam, jest możliwość zajrzenia do środka czterech wnętrz, również do Domu Kereta. Udało się to dzięki współpracy z osobami, które mieszkają w domach zaprojektowanych przez Jakuba Szczęsnego. Udało nam się też dotrzeć do osób, które spędzały swoje wakacje w domach budowanych przez Moją Stodołę. Z reguły są to bardzo pozytywne odpowiedzi, część z nich pojawia się na wystawie. Zadajemy też pytania o dom naszym odbiorcom — jaki byłby odpowiedni, energooszczędny, zrównoważony, jak dbać o to, żeby nam wszystkim funkcjonowało się lepiej i bezpieczniej. Odpowiedzi można umieszczać na tablicy magnetycznej, z uśmiechem czytamy rady, które zostawiają zwiedzający.
Przy każdym projekcie zamieściliśmy krótkie teksty, które opowiadają o kontekście ich powstania. Napisane są z perspektywy Jakuba, są osobiste i szczere. Dowiadujemy się na przykład, że podczas pracy nad Domem Kereta nieco ucierpiał jego telefon komórkowy, bo był wielokrotnie pogryziony ze stresu i różnych perturbacji związanych z tym projektem. Jakub Szczęsny nie waha się odsłonić nam siebie.
Kręgosłup wystawy stanowi sekcja poświęcona projektom Jakuba Szczęsnego w przestrzeni publicznej. Dla mnie ta część była najważniejsza ze względu na tegoroczną tematykę, czyli design i społeczeństwo. Ciekawie pokazuje ona metody pracy Jakuba ze społecznością, mamy też możliwość zobaczenia niektórych projektów na materiałach audiowizualnych.
Bonusem wystawy jest instalacja, którą Jakub Szczęsny stworzył na muzealnym tarasie. Nie korzystaliśmy dotychczas często z tej przestrzeni, odbywały się tam niekiedy koncerty, warsztaty jogi. Kiedy rozmawialiśmy z Jakubem o Muzeum i o wystawie pomyśleliśmy sobie, żeby włączyć w nią taras jako przestrzeń wystawienniczą, dać mu drugie życie. Rozpościera się z niego przepiękny widok na zatokę, na nabrzeże jachtowe, na plażę Śródmieście i też trochę na Gdynię, ale brakowało na nim życia. Dlatego Jakub Szczęsny zaprojektował instalację, którą mogliśmy zrealizować dzięki współpracy z firmą Cosentino — „Chmurę”, czyli stół i siedziska w kształcie obłoków. Zachęcam, żeby skosztować trochę nieba w Gdyni!
na tarasie projektant stworzył instalację „Chmura”, czyli stół i siedziska w kształcie obłoków
© Muzeum Miasta Gdyni
Ola: Ideą, która Wam przyświecała w fizycznym przygotowaniu wystawy, było zostawienie możliwie najmniejszego śladu węglowego — jak wyglądało to w praktyce?
Anna: W 2019 roku, podczas festiwalu w Logroño, Jakub Szczęsny zaprezentował swoją instalację Taburete Tower — wieżę z taboretów. Wszystkie festiwale lubią, gdy pojawia się jakiś znak rozpoznawczy wydarzenia, jego fetysz, coś dużego, co robi wrażenie, ściąga ludzi i dobrze wygląda na zdjęciach. Po zakończeniu taki festiwal generuje jednak olbrzymie hałdy odpadów. Jakub Szczęsny wpadł wtedy na pomysł, żeby stworzyć moduły w kształcie taboretów, które potem, nakładane jedne na drugie, stawały się wieżą, czyli czymś zauważalnym, ciekawym. Podczas finisażu nastąpiła rozbiórka wieży, a ludzie mogli zabrać ze sobą część sztuki, designu, czyli jeden z modułów takiej konstrukcji. Tak było w Logroño i w Indiach podczas festiwalu Bengaluru By Design i potem w roku 2021 w Warszawie, kiedy taborety zmieniły się w ławki w instalacji The Benches poświęconej żydowskim nauczycielom, którzy stracili życie podczas wojny. Za każdym razem te elementy trafiały do instytucji i prywatnych ludzi. Dzięki współpracy z licznymi warszawskimi organizacjami i fundacjami mogliśmy odtworzyć fragment instalacji warszawskiej, wypożyczyliśmy dziesięć modułów, dziesięć ławek, które na co dzień mają drugie życie. Pokazujemy też, jak teraz te moduły funkcjonują jako ławki, regały na książki, czy sprawdzają się w innych użyciach.
jako ścianki wykorzystano ścianki z poprzednich ekspozycji
© Muzeum Miasta Gdyni
Wspólnie z aranżatorką — Dominiką Janicką — pomyśleliśmy, że skoro opowiadamy o takim cyrkularnym, rozsądnym podejściu do rzeczy, to w podobny sposób chcemy też zbudować tę wystawę. Jako ścianki wykorzystaliśmy ścianki z poprzednich ekspozycji, które zostały odświeżone i przemalowane na inny kolor. Jeżeli chodzi o pozostałe elementy, czyli ekspozytory na makiety czy ściankę z czytelnią, przy której prezentowane są kolejne numery „Architektury & Biznes” z felietonami Jakuba Szczęsnego, wykorzystaliśmy bloczki silikatowe. Są one dość popularne w przemyśle budowlanym, po zakończeniu wystawy zamierzamy je zwrócić do obiegu, a więc nie będziemy generować odpadów. Jako nośniki informacji wykorzystujemy zwykłe palety transportowe przemalowane na kolor pomarańczowy. Wykorzystujemy więc coś, co byłoby odpadem lub częścią konstrukcyjną, dając temu drugie życie, a po zakończeniu wystawy planujemy zwrócić je do obiegu, niech służą dalej w przemyśle budowlanym. Dzięki takim rozwiązaniom ślad węglowy tej wystawy będzie jak najmniejszy. Nie było to łatwe, ale myślę, że warto podejmować takie kroki. Wystawa trwa rok więc w jakimś sensie i tak jest zrównoważona.
jako nośniki informacji wykorzystano palety transportowe przemalowane na kolor pomarańczowy
© Muzeum Miasta Gdyni
Myślą przewodnią, która nam przyświecała przy tworzeniu tej wystawy, było hasło zamieszczone na wieży taboretowej w Indiach — „Design is for everybody”, czyli „Design jest dla wszystkich”. Bo dobry design jest dla wszystkich, ma moc jednoczenia, moc zwracania przestrzeni konkretnym grupom. Design w kontekście społecznym jest naprawdę istotny, żadne projektowanie nie jest czynem społecznie obojętnym, jesteśmy jego częścią i decydujemy o nim.
Ola: Dziękuję za rozmowę!