Nowa instalacja Joanny Rajkowskiej stoi już w Poznaniu. To betonowy mur — opresyjna ilustracja sytuacji na granicy polsko-białoruskiej. Ale nie tylko. Z poziomu chodnika — bariera najeżona potłuczonym szkłem. Widziana z lotu ptaka staje się przewrotnym przesłaniem lub komentarzem.
Nowe przedsięwzięcie Rajkowskiej to drugie, tym razem zakończone realizacją, podejście artystki do poznańskiej przestrzeni. Jedenaście lat temu ta ceniona twórczyni (znana przede wszystkim, ale nie tylko, jako autorka warszawskich: Dotleniacza i „Pozdrowień z Alej Jerozolimskich”, tzw. „Palmy” na rondzie de Gaulla) chciała przekształcić jeden z kominów dawnej papierni na Starym Mieście. Zaproponowała, żeby przybrał formę minaretu, co jednak nie spotkało się z przychylnością decydentów i części mieszkańców. Koncept trafił do szuflady.
na dwa sposoby
Tym razem Rajkowska stworzyła instalację, która — bezpośrednio — ma obrazować sytuację na granicy polsko-białoruskiej, z budową wysokiego płotu, pushbackami oraz towarzyszącą im oficjalną narracją, a ogólnie — wszelkiego rodzaju opresję związaną z oddzielaniem, segregowaniem, niedostępnością lub wykluczeniem. W samym centrum miasta, u stóp biurowca Bałtyk (proj.: MVRDV) wyrósł wysoki na mniej więcej trzy metry betonowy mur o nietypowych pofałdowanych ścianach. Jego górną krawędź tworzą ostre, ustawione na sztorc, dobrze widoczne kawałki potłuczonych szklanych tafli. Tak widzi opresyjną instalację przechodzień.
Instalacja „Sorry” Joanny Rajkowskiej w Poznaniu, 1. Ogrodzona instalacja na dwa dni przed „odsłonięciem”, 2. Wizualizacje
1. fot.: Jakub Głaz, 2. mat. organizatora
Sytuacja zmienia się, gdy spojrzeć na mur z góry, np. wyższych pięter sąsiedniego biurowca lub z drona. Betonowe elementy układają się w napis „sorry” (patrz: ilustracja tytułowa). Przeprosiny za zaistniałą sytuację na granicy? Nie do końca. Jak mówiła Rajkowska w rozmowie z "Gazetą Wyborczą":
Słowo „sorry” jest nadużywane do tego stopnia, że nic nie znaczy. To jedynie fraza, która pozwala nam czegoś nie zrobić, nie wykonać jakiegoś gestu, nie rozliczyć się, nie stanąć twarzą w twarz z rzeczywistością. Pozwala za to skasować bez konsekwencji problem, który tak czy inaczej pozostaje. Słowo „sorry” stało się dla mnie synonimem kompletnej niemożności, a nawet niechęci.
wąsko i nieprzyjaźnie
I faktycznie, słowo „sorry” widziane tylko z góry, z oddalenia, nie wybrzmiewa właściwie w ogóle, jest „bezpieczne”. Odzwierciedla dobrze formę pustych konwencjonalnych przeprosin, za którymi nie idą żadne działania. Mur, osadzony na chodniku, jest przede wszystkim barierą — opresyjną i perwersyjną zarazem. Przez wąskie szczeliny między elementami-literami można bowiem obserwować wycinki rzeczywistości po drugiej stronie. Ale nie da się przez te przerwy przecisnąć.
instalacja „Sorry” Joanny Rajkowskiej w Poznaniu, szczeliny między elementami muru
fot.: Jakub Głaz
Próba pokonania muru górą napotka natomiast najbardziej dramatyczną barierę — ostre kształty „częstokołu” z potłuczonych szklanych tafli. Rajkowska zaznacza, że drugą — obok kryzysu na granicy — inspiracją dla instalacji była wroga architektura (hostile architecture) skierowana przeciwko bezdomnym, którą miała okazję obserwować podczas pobytu w Wielkiej Brytanii. Dodaje też, że
Projekt SORRY narodził się z przeczucia, że od czasów Holokaustu nie przeżywaliśmy, jako wspólnota, trudniejszego momentu testującego naszą dojrzałość, odpowiedzialność i solidarność
Instalacja „Sorry” Joanny Rajkowskiej w Poznaniu, widok na tle biurowca Bałtyk
fot.: Jakub Głaz
potrzeba antypomników
Artystka określa też często swoją najnowszą instalację jako „antypomnik”. Zauważa, że nie wie
dlaczego nie stawiamy antypomników przeróżnym wstydliwym zaułkom ludzkiej historii, zbiorowym pomyłkom, kolektywnej głupocie. Zakłopotanie to potężna siła.
Czy poznaniacy będą mieli szansę poczuć się zakłopotani w sąsiedztwie instalacji Rajkowskiej? Tak, ale — jak się wydaje — nie będzie to silna konfuzja. Oddziaływanie trafnie pomyślanej instalacji osłabione jest bowiem nieco jej usytuowaniem. Mimo sporych rozmiarów mur zdaje się ginąć u wylotu szerokiego pasażu między wysokim biurowcem Bałtyk a gmachem starej drukarni oraz przy bardzo obszernym rondzie Kaponiera. Bez trudu da się go ominąć, a zatem — uniknąć fizycznego doświadczenia związanego z ograniczeniem, wykluczeniem lub niedostępnością.
instalacja „Sorry” Joanny Rajkowskiej w Poznaniu, 1. widok z drona na pasaż/plac, mur o kształcie napisu „sorry” — z lewej, 2. Widok na mur z pasażu, od południa
1. mat. organizatora, 2. fot.: Jakub Głaz
Ustawienie muru w wąskiej uliczce lub pasażu, tak by po obu stronach zostało niewiele miejsca, wzmocniłoby grozę tego, o czym opowiada Rajkowska. Jednak nic straconego. Po poznańskim „odsłonięciu” antypomnika przewidzianym na środę, mur ma być pokazywany także w innych miastach: m.in. Warszawie — skądinąd naznaczonej pamięcią o realnych murach getta tnących tkankę miasta. Może zatem w innych miejscach sens instalacji Rajkowskiej wybrzmi dobitniej.
Jakub Głaz