Liczba ludności mierzona zameldowaniami oraz Narodowy Spis Powszechny — to narzędzia, dzięki którym powinniśmy wiedzieć ile osób mieszka w Polsce, w jakim są wieku czy w jakim języku mówią. Jednak czy tym danym można ufać? Raport Unii Metropolii Polskich i Fundacji Batorego wskazuje na rozbieżności i podważa rządowe dane.
„Czy wiemy, ile nas jest?” to opublikowany właśnie raport Fundacji im. Stefana Batorego i Unii Metropolii Polskich, w którym eksperci przeanalizowali metodologię, na podstawie której liczona jest liczba ludności Polski oraz wyniki ostatniego Narodowego Spisu Powszechnego (NSP). Na gromadzonych danych bazują strategiczne dokumenty i polityki dotyczące wielu obszarów życia społecznego, inwestycji w infrastrukturę czy usługi społeczne. Okazuje się jednak, że dane demograficzne obarczone są bardzo dużym marginesem błędu, a państwo polskie nie ma pojęcia, ile osób tak naprawdę mieszka w Polsce. W skali kraju różnice te zaczynają sięgać liczb wyrażonych w milionach i potrafią być bardzo wyraziste lokalnie.
36, 37, 38, 39 milionów…
różnica między liczbą osób zameldowanych a liczbą ludności według spisu powszechnego
© Unia Metropolii Polskich, Fundacja Batorego (CC BY 3.0 PL)
37 milionów — tyle osób mieszka w Polsce według GUS, jeśli przyjmiemy definicję rezydenta, 38 milionów — według definicji krajowej. Pierwsza liczba obejmuje osoby mieszkające w Polsce minimum rok, ale nie da się oszacować, do ilu cudzoziemców udało się dotrzeć. Druga liczba, między spisami silnie zakorzeniona w rejestrze zameldowań, jest wykorzystywana w politykach publicznych. Rejestr zameldowań z kolei znacząco się kurczy — obecnie stały meldunek ma około 36 milionów osób. Jest jeszcze jedna liczba, a więc wykaz osobowy-adresowy, uchylony tuż przed rozpoczęciem NSP w 2021 roku, według którego Polskę zamieszkiwało 39 milionów ludzi. Czy jest nas zatem 36, 37, 38 czy ponad 39 milionów? Skąd tak wielkie różnice i jak konkretnie przekładają się na nasze życie?
problematyczne migracje
udział emigracji w liczbie ludności wg. GUS i cudzoziemcy mieszkający w Polsce, składki emerytalne
© Unia Metropolii Polskich, Fundacja Batorego (CC BY 3.0 PL)
Jak wskazują autorzy raportu, jedną z głównych przyczyn są migracje. Napływ imigrantów jest skoncentrowany w największych metropoliach i dynamicznie rosnących gminach podmiejskich. Dane lokalnych władz dotyczące osób „nocujących” na terenie ich gmin czy powiatów są zwykle znacząco wyższe niż dane oficjalne. Przykładowo — niezależne szacunki populacji m.st. Warszawy, bazujące na danych Big Data, analizujące przeciętną liczbę osób nocujących w Warszawie, podają liczby zaczynające się od 2,1 mln osób przy szacunkach GUS na poziomie 1,8 mln i liczbie zameldowanych istotnie niższej.
Istotnie niższa jest także liczba Polaków przebywających na emigracji w stosunku do statystyk zagranicznych urzędów statystycznych liczących osoby z obywatelstwem polskim w spisach realizowanych przez siebie. Według NSP 2021 1,45 mln Polaków przebywa za granicą na pobyt czasowo, co mniej więcej odzwierciedla liczbę osób z obywatelstwem polskim wykazanych tylko przez spisy przeprowadzone w Niemczech oraz w Anglii i Walii.
dla kogo infrastruktura?
Czy wiemy, ile nas jest? Raport
© Unia Metropolii Polskich, Fundacja Batorego (CC BY 3.0 PL)
Liczba ludności, określona według definicji krajowej wpływa istotnie na obliczanie wysokości subwencji budżetowej dla samorządów, planowanie systemu emerytalnego, miejsc w szkołach, żłobkach i szpitalach, projektowanie rozwoju infrastruktury. Są to więc decyzje, które realnie wpływają na jakość życia i koszty utrzymania publicznej infrastruktury. Liczba odbiorców ma znaczący wpływ na szacowanie kosztów usług lokalnych świadczonych przez gminy, takich jak dostęp do sieci wodociągowej, kanalizacji, sieci dróg, transportu publicznego. Niektóre samorządy doświadczają zwiększenia liczby ludności okresowo, na przykład gminy turystyczne, inne doświadczyły wyraźnego przyrostu liczby ludności w efekcie migracji. W niektórych samorządach obserwujemy zjawisko wewnętrznych migracji czasowych związanych z zatrudnieniem. Wszystkie tego typu sytuacje powodują, że samorząd musi być przygotowany na zapewnienie większej ilości usług lokalnych, niż wynikałoby to z liczby mieszkańców.
sporne Janosikowe
Na co wpływa liczba ludności?
© Unia Metropolii Polskich, Fundacja Batorego (CC BY 3.0 PL)
Nierówności wyrównywać powinno Janosikowe, niestety jest to narzędzie niedoskonałe. Polski system bazuje na dochodach budżetów samorządów lokalnych w przeliczeniu na mieszkańca i nie daje możliwości bieżącej inwentaryzacji faktycznej ich liczby. W przypadku wpłat na tzw. Janosikowe, które przekazywane są najczęściej przez duże polskie miasta, ta niedoszacowana liczba ludności przekłada się na zwiększone wpłaty do budżetu państwa. Uwzględnienie cudzoziemców i uchodźców w liczbie mieszkańców wykorzystywanej do naliczania wpłat samorządów spowodowałoby zmniejszenie kwoty wpłat od 14 do 25%. Najbardziej obniżyłyby się wpłaty dużych miast oraz gmin położonych w obszarach aglomeracyjnych, a także powiatów ziemskich. Gdyby w systemie naliczania uwzględniona została liczba rezydentów powiększona o liczbę cudzoziemców według szacunków GUS to wpłata, którą zobowiązana jest wnieść w 2023 roku Warszawa, byłaby o około 25% niższa (co stanowi ponad 385 mln zł). Unia Metropolii Polskich wskazuje więc, że Janosikowe jest znacząco zawyżone.
polityczność danych
liczba ludności Polski oraz liczba osób posiadających meldunek stały
© Unia Metropolii Polskich, Fundacja Batorego (CC BY 3.0 PL)
Za demografią nie nadąża także system polityczny — Państwowa Komisja Wyborcza już od jakiegoś czasu wnosi o zmianę liczby mandatów w poszczególnych okręgach, tak by dostosować ją do zmian w liczbie ludności. Przepisy Kodeksu wyborczego uzależniają podział mandatów przypadających na okręg wyborczy do Sejmu również od liczby mieszkańców w okręgach wyborczych.
W pewnym zakresie liczba ludności decyduje również o podziale na okręgi wyborcze w wyborach senackich. To nie są wybory równe według Konstytucji, ale w Kodeksie wyborczym jest opisany mechanizm wspierający równość — polega on na alokacji mandatów senackich do województw na podstawie liczby ludności. Zmiany prawdopodobnie oznaczałyby jednak na przykład dwa dodatkowe mandaty dla Warszawy, które w przypadku ostatnich wyborów przypadłyby KO i SLD. Takie zmiany byłyby więc potencjalnie niekorzystne dla obecnie rządzących, którzy największe poparcie mają właśnie w obszarach wyludniających się.
spis kroczący
Czy wiemy, ile nas jest? Raport i postulowane zmiany
© Unia Metropolii Polskich, Fundacja Batorego (CC BY 3.0 PL)
Autorzy raportu starają się uzmysłowić, że jako państwo bazujemy na metodzie pomiaru liczebności i struktury ludności zaprojektowanej w „prostszych metodologicznie” czasach, kiedy każdy obywatel musiał być gdzieś zameldowany, a „polskie społeczeństwo składało się w 99% z Polaków”. Wskazują, że pomiar ten wymaga reformy szybszej, niż przewiduje kalendarz spisów powszechnych — następne badanie zaplanowano bowiem na 2031 rok.
Zależy nam na dyskusji konstruktywnej i pozytywnej, podczas której padają propozycje korzystnych i wykonalnych rozwiązań. — podkreślają autorzy raportu — Celem nadrzędnym jest budowa sprawnej, elastycznej i efektywnej administracji publicznej, która może wydajnie realizować swoje codzienne zadania, jak i budować strategie na przyszłość tylko wtedy, gdy będzie wsparta odpowiednimi zasobami i aktualną informacją.
Twórcy raportu proponują, aby zaprzestać równoległego stosowania dwóch definicji liczby ludności oraz wprowadzić spis kroczący, w miejsce dotychczasowych metod bilansowania liczby ludności. Spis kroczący polega na prowadzeniu badania ciągłego, które obejmuje obszar całego kraju dopiero po zamknięciu określonego cyklu (np. kilku lat); zapewnia on większą aktualność wyników dzięki temu, że poszczególne fale mają charakter badań na próbach losowych.
Raport dostępny jest na stronie Fundacji Batorego.