Zostań użytkownikiem portalu A&B i odbierz prezenty!
Zarejestruj się w portalu A&B i odbierz prezenty
maximize
Konkurs studencki na najciekawszy projekt przestrzeni do mieszkania

Dziś politycy nie pomagają gospodarce

15 lutego '23

Rozmowa pochodzi z numeru A&B 02/23.

Profesor Stanisław Mazur to polski naukowiec, specjalista z zakresu polityk publicznych i zarządzania publicznego. Od lat związany z krakowskim Uniwersytetem Ekonomicznym, którego rektorem jest od 2020 roku. W trakcie jego kadencji został rozpisany i rozstrzygnięty (wrzesień 2022 roku) konkurs na budynek jubileuszowy UEK-u, który wygrała pracownia BE DDJM Architekci. O emocjach, kryzysie, polskiej gospodarce i rozwoju uczelni i Krakowa, z profesorem Stanisławem Mazurem, rozmawia Małgorzata Tomczak.

„Racjonalnie myśląc, rząd powinien wspierać metropolie i obszary metropolitalne. Tak się jednak nie dzieje. Polityka rządu jest więc do pewnego stopnia antymodernizacyjna, ponieważ ogranicza potencjał rozwojowy metropolii, które generują rozwój. Nowoczesna gospodarka potrzebuje przede wszystkim tych kompetencji, które są ­zlokalizowane w metropoliach”.

 

Prof. Stanisław Mazur

prof. Stanisław Mazur — prof. UEK, dr hab. Rektor Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie, Kierownik Katedry Polityk Publicznych, były Dziekan Kolegium Gospodarki i Administracji Publicznej. Redaktor naczelny kwartalnika „Zarządzanie Publiczne”. Absolwent studiów politycznych na Uniwersytecie Jagiellońskim (1994), na którym to w 1999 roku obronił dysertację doktorską. Stopień naukowy doktora habilitowanego nauk humanistycznych uzyskał w 2012 roku na Uniwersytecie Wrocławskim. Specjalista w zakresie: analizy polityk publicznych, zarządzania publicznego, organizacyjnego i systemowego uczenia się. Brał udział jako ekspert i koordynator w kilkudziesięciu projektach krajowych i międzynarodowych z zakresu analizy polityk publicznych, jakości rządzenia, zarządzania strategicznego, organizacyjnego uczenia się. Jest autorem ponad 260 publikacji naukowych publikowanych w renomowanych krajowych (PWN, Scholar) oraz zagranicznych wydawnictwach (Routledge, Peter Lang Publishing).

     

Małgorzata Tomczak: Panie Rektorze, trudny czas przed nami. Kryzys goni kryzys. Gospodarczy, energetyczny, klimatyczny, surowcowy. Jak Pan ocenia moment, w którym się znajdujemy?

prof. Stanisław Mazur: Żyjemy w wyjątkowym czasie, kumulacja różnorakich kryzysów, z którymi przychodzi nam się mierzyć, jest zadziwiająca i niekorzystna. Także kiedy spojrzymy na nasz kraj, dostrzegamy narastające problemy gospodarcze, nieudolnie prowadzoną politykę monetarną i fiskalną, galopującą inflację. Jesteśmy w przededniu recesji. Ponadto kryzysy energetyczny i klimatyczny oraz wojna w Ukrainie negatywnie wpływają na sytuację gospodarczą, budząc niepokój, lęk, niepewność. Postępująca polaryzacja i populizm ten niepokój wzmacniają. To trudny, dziwny i ponury czas. Oby był już za nami.

wizualizacja z placu Jubileuszowego

wizualizacja z placu Jubileuszowego

© Uniwersytet Ekonomiczny w Krakowie | BE DDJM

Małgorzata: Jak wpłynie to na gospodarkę krótko- i długofalowo? Jak skutki takiej sytuacji odczują obywatele?

prof. Stanisław Mazur: Jeżeli niekorzystna sytuacja będzie się utrzymywać, to gospodarka zacznie szybko hamować, firmy ograniczą inwestycje, pojawią się problemy z pracą, obniżeniu ulegnie dynamika PKB. Jako obywatele już dotkliwie odczuwamy skutki bardzo wysokiej inflacji przekładającej się na spadek siły nabywczej, czyli sytuację, w której możemy kupić mniej za to, co zarobimy. Inną bardzo dotkliwą konsekwencją niekorzystnej sytuacji ekonomicznej jest wysoki koszt kredytów uniemożliwiający, szczególnie ludziom młodym, nabywanie mieszkań. Kiedy źle się dzieje w gospodarce, zawsze najbardziej cierpią na tym mniej zamożni. Ci lepiej sytuowani mają więcej sposobów na to, aby lepiej sobie poradzić w czasie dekoniunktury.

plan zagospodarowania terenu

plan zagospodarowania terenu

© Uniwersytet Ekonomiczny w Krakowie | BE DDJM

Małgorzata: Jak długo to może potrwać?

prof. Stanisław Mazur: Bardzo trudno jest udzielić wiarygodnej odpowiedzi na to pytanie. Gospodarka kapitalistyczna rozwija się w pewnych cyklach — od koniunktury po recesję. To, co zdarzyło się w okresie pandemii, zakłóciło zmienność tych cykli. Strach przed recesją gospodarczą w związku z pandemią covid spowodował, że rządy i banki centralne w wielu krajach realizowały politykę „zrzucania pieniędzy z helikoptera” — nie kierując ich do tych, którzy rzeczywiście potrzebują, a ich wykorzystanie byłoby najbardziej efektywne. Wpompowanie ogromnych pieniędzy do gospodarki spowodowało jej ­rozregulowanie. Nie wiemy, jak długo ten stan potrwa.

Wiemy za to, że najważniejszym wzywaniem dla polityki gospodarczej w wielu krajach, szczególnie w Polsce, jest walka z hydrą inflacji. Aby zdławić inflację, konieczne jest prowadzenie bardzo konsekwentnej polityki gospodarczej, silnie zorientowanej na ograniczenie impulsów inflacyjnych, co wiąże się, między innymi, z ograniczaniem wydatków publicznych. Bądźmy realistami, znajdujemy się w przededniu wyborów krajowych i samorządowych — to nie będzie sprzyjać racjonalizacji polityki gospodarczej. Zaprowadzi do sytuacji, w której inflacja jest wysoka, a jednocześnie gospodarka znajduje się w fazie stagnacyjnej. To bardzo negatywnie wpływa na sytuację ekonomiczną obywateli.

schemat miasteczka

schemat miasteczka

© Uniwersytet Ekonomiczny w Krakowie | BE DDJM

Małgorzata: Co powinno się wydarzyć, żeby inflacja wyhamowała?

prof. Stanisław Mazur: W tej chwili największym wyzwaniem jest bardzo wysoka inflacja, która po części — i to trzeba zaznaczyć — jest zewnętrzna. Rosnące ceny energii, przerwane łańcuchy dostaw, wojna w Ukrainie — wszystko to silnie wpływa na wzrost inflacji. Należy jednak powiedzieć bardzo wyraźnie, że znacząca jej część, szacuję, że mniej więcej 50 procent, wynika z nieudolnej polityki gospodarczej prowadzonej przez rząd, a szczególnie przez Narodowy Bank Polski i Radę Polityki Pieniężnej. Polską racją stanu jest zdławienie inflacji.

Najprostszym sposobem jest ograniczanie transferów socjalnych, którymi rządzący hojnie obdarowują swoje elektoraty. Zważywszy na cykl wyborczy, w który wchodzimy, będzie to szalenie trudne. Politycy musieliby powiedzieć: będzie boleć po to, żeby potem było lepiej. Ale czy oni są tak odważni, aby powiedzieć to w roku wyborczym? Wydaje się, że nie. Co więcej, sądzę, że po stronie opozycji śmiałość do postawienia takiej diagnozy także nie będzie znacząca.

schemat funkcjonalny

schemat funkcjonalny

© Uniwersytet Ekonomiczny w Krakowie | BE DDJM

Małgorzata: Spróbujmy jednak zarysować najpewniejszy scenariusz. Czy mamy do czynienia z czymś poza spekulacjami politycznymi? Czy widzi Pan jakieś elementy potrzebnego i racjonalnego planowania oraz prowadzenia polskiej gospodarki?

prof. Stanisław Mazur: Coraz częściej w ekonomii mamy do czynienia z dwoma sposobami myślenia, nierzadko pozostającymi w opozycji względem siebie: politycznym, zdominowanym przez logikę cyklu wyborczego i utrzymania władzy, oraz racjonalnym, bazującym na rachunku kosztów i korzyści ekonomicznych. W ostatnich latach myślenie polityczne wyraźnie dominuje, a politycy przedkładają interes swojej partii nad dobro wspólne. W konsekwencji mamy do czynienia z niespójną polityką gospodarczą. Jej podręcznikowym wręcz przykładem jest z jednej strony podnoszenie stóp procentowych prowadzące do ograniczenia podaży pieniądza, by zdławić inflację, a z drugiej uruchamianie przez rząd kolejnych transferów socjalnych, które napędzają inflację.

Ważne jest, aby w gospodarce pojawił się realny pieniądz, na przykład ten, który jest zapisany w Krajowym Programie Odbudowy. To są pieniądze, które mogą stymulować inwestycje, budować konkurencyjność polskich firm, napędzać krajową gospodarkę. Transfery socjalne doraźnie łagodzą negatywne konsekwencje kryzysu, ale nie są realnym sposobem na jego rozwiązanie. Nie wszyscy potrzebują dodatku węglowego, nie wszyscy potrzebują dodatku 500+. Chcę przy tym wyraźnie powiedzieć, że transfery socjalne są w gospodarce kapitalistycznej niezbędne. Mają one jednak sens wtedy, kiedy trafiają do tych, którzy tego wsparcia naprawdę potrzebują, pomagają im realnie rozwiązać problemy, z którymi się borykają, a nie kiedy są sposobem na kupowanie ­głosów wyborczych.

Poważnego namysłu wymaga to, jak pomóc firmom, aby w tym trudnym czasie mogły się rozwijać. Na pewno ważną formą wsparcia byłoby uruchomienie środków europejskich, również tych, które trafiają do samorządów. Są one bardzo ważnymi inwestorami. Ale ci wielcy inwestorzy wyczerpują swój potencjał inwestycyjny, bo są dociskani niemądrymi zmianami podatkowymi, czyli Polskim Ładem, i mają coraz trudniejszą sytuację oraz coraz węższą przestrzeń do inwestowania. Bez poszerzenia tej przestrzeni poprzez strumień środków europejskich zdolności samorządów do inwestowania, a co za tym idzie napędzania lokalnych i regionalnych gospodarek, będą się wyczerpywać.

makieta

makieta

© Uniwersytet Ekonomiczny w Krakowie | BE DDJM

Małgorzata: Jakie mamy więc możliwe scenariusze dla samorządów? Co będzie się działo z ich budżetami bez KPO? Czy takie same scenariusze można przewidzieć dla dużych, średnich i małych miast?

prof. Stanisław Mazur: Rząd PiS nie wydaje się wielkim entuzjastą samorządów terytorialnych. Podejmuje wiele działań, które ograniczają kompetencje samorządów, podważają stabilność ich dochodów, prowadzą do erozji ich autonomii decyzyjnej, wpisując się w centralistyczne zapędy. W tym kontekście KPO nabiera fundamentalnego znaczenia. Spadek przychodów samorządów terytorialnych, szczególnie widoczny w przypadku metropolii, ogranicza możliwości ich rozwoju, uniemożliwia im podejmowanie nowych inwestycji, utrudnia poprawę jakości usług publicznych. Bez środków z KPO samorządy nie będą mogły się rozwijać, a to będzie negatywnie wpływać na jakość życia wspólnot lokalnych.

Warto zwrócić uwagę, że małe i średnie miasta oraz gminy wiejskie na rozwiązaniach podatkowych wprowadzanych przez rząd relatywnie zyskują. Tracą na nich duże miasta. Spadają ich przychody, rosną wydatki, gwałtownej redukcji ulega ich nadwyżka operacyjna, ograniczając ich zdolności inwestycyjne i poprawę jakości usług publicznych. Przywołam przykład edukacji. Kraków dofinansowuje edukację w około 40 procentach, bo subwencja, która trafia z budżetu państwa na ten cel, nie jest wystarczająca. Skłania to do postawienia pytania, dlaczego tak się dzieje? Wiele badań pokazuje, że miasta stają się centrami rozwoju cywilizacyjnego. Siła ich ekonomicznego oddziaływania rozciąga się na obszar sięgający 250–300 kilometrów. Racjonalnie myśląc, rząd powinien wspierać metropolie i obszary metropolitalne. Tak się jednak nie dzieje. Polityka rządu jest więc do pewnego stopnia antymodernizacyjna, ponieważ ogranicza potencjał rozwojowy metropolii, które generują rozwój.

przekrój A-A

przekrój A-A

© Uniwersytet Ekonomiczny w Krakowie | BE DDJM

Małgorzata: Czy wobec tego będziemy się wyprowadzać z dużych miast do tak zwanego obwarzanka, bo tam będą lepsze perspektywy rozwoju, a przy okazji tańsze życie?

prof. Stanisław Mazur: Coraz częściej się przenosimy poza obszary wielkich miast. Mieszkanie poza metropoliami najczęściej wybierają ludzie wolnych zawodów z powodu wyższego komfortu życia. Pracują oni jednak w dużych miastach. To one oferują większe możliwości ­rozwoju i wyższe zarobki.

Mówiąc o metropoliach, warto zwrócić uwagę na problem depopulacji występujący w miastach średniej wielkości. Próbują one dynamizować zachodzące w nich procesy rozwojowe poprzez inwestycje publiczne lub przenoszenie do nich urzędów, które są zlokalizowane w stolicy. To jednak nie przynosi zadawalających rezultatów. Lokalizowanie nowoczesnych firm w mniejszych miastach nie jest łatwe i rzadko przynosi dobre efekty. Jest to szczególnie widoczne w tych gałęziach gospodarki, które są zaawansowane technologicznie, bazują na innowacjach i kreatywności. Nowoczesny biznes potrzebuje specyficznego ekosystemu instytucjonalnego i klasy kreatywnej. Jej członkowie na ogół pracują w metropoliach. To jeden z głównych powodów, dla których średnim i małym miastom jest tak trudno walczyć z odpływem mieszkańców poszukujących lepszej pracy, wyższych zarobków. Nowoczesna gospodarka potrzebuje przede wszystkim tych kompetencji, które są ­zlokalizowane w metropoliach.

strefa wejścia, holu

strefa wejścia, holu

© Uniwersytet Ekonomiczny w Krakowie | BE DDJM

Małgorzata: Czyli mamy do czynienia z kolejną miejską utopią, która z powodów ekonomicznych nie może się udać?

prof. Stanisław Mazur: Mieszkanie poza metropoliami zawsze będzie atrakcyjną opcją. To oczywiste. Byłoby jednak iluzją zakładanie, że bez silnych metropolii możliwe jest budowanie innowacyjnej, konkurencyjnej gospodarki oferującej wysokiej jakości miejsca pracy.
Małgorzata: Na pewno pamięta Pan kultową swego czasu książkę „Narodziny klasy kreatywnej”, w której autor, Richard Florida, próbował dowieść, że wystarczy stworzyć odpowiednie i przyciągające warunki dla branży kreatywnej, która osiedlając się w danym miejscu, w niedługim czasie przyciągnie biznes i będzie impulsem rozwoju danej miejscowości czy regionu. Przy czym nie ma znaczenia, czy jest to mniejsze czy większe miasto. Kolejny romantyk?

prof. Stanisław Mazur: Nie wykluczam, że możliwy jest scenariusz, w którym przedstawiciele kreatywnych zawodów, na przykład artyści, są w stanie zbudować osadę, w której wspólnie realizują projekty biznesowe. Ale czy da się tak budować nowoczesną gospodarkę? Nie. Na początku XX wieku niemiecki socjolog Georg Simmel napisał świetny esej „Mentalność mieszkańców wielkich miast”. Simmel pisał, że wyjątkowość życia w wielkich miastach polega na skupieniu wyjątkowej energii na relatywnie niewielkiej przestrzeni. Metropolie kipią energią, są pełne emocji, twórczego napięcia, a te generują fale innowacyjności i kreatywności stanowiące kluczowy czynnik budowania technologicznie zaawansowanych gospodarek. Aby możliwe było uruchomienie specyficznych generatorów energii transformującej gospodarkę i społeczeństwo, konieczne jest skupienie na relatywnie niewielkiej przestrzeni różnych temperamentów, osobowości, emocji, wartości. Nie da się tego wszystkiego wytworzyć poza metropoliami. To one mają odpowiednią energię i dynamikę. Klasa kreatywna jest potrzebna, tylko nasuwa się pytanie, gdzie ona chce żyć?

plac Studencki

plac Studencki

© Uniwersytet Ekonomiczny w Krakowie | BE DDJM

Małgorzata: Jaka jest odpowiedź Pana profesora?

prof. Stanisław Mazur: Klasa kreatywna wybiera miejsca, w których są dobrej jakości usługi, teatry, kina, kawiarnie, biblioteki. Wybiera środowiska społeczne cechujące się otwartością, tolerancyjnością i inkluzyjnością. Klasa kreatywna potrzebuje specyficznego ekosystemu. Bez niego traci swój największy atut — kreatywność. Dla wielu osób przynależących do klasy kreatywnej jest to ważniejsze od zarabiania pieniędzy. Te ostatnie są oczywiście ważne, ale nie one stanowią główną motywację.

Małgorzata: A to ciekawe!

prof. Stanisław Mazur: Wiele badań pokazuje, że klasa kreatywna o wiele bardziej zainteresowana jest rozwojem, autorealizacją niż konsumpcją. Wielokrotnie rozmawiałem z założycielami start-upów. Start-upy mogą generować wysokie przychody, możliwość szybkiego wzbogacenia się. Nie wydaje się jednak, aby to była główna motywacja ich założycieli. To, co często ich motywuje, powoduje, że tworzą kolejny start-up — to swego rodzaju rywalizacja z konkurencją i z samym sobą. Jak w sporcie — ważne jest, aby wygrać, aby osiągnąć jeszcze większy sukces.

przekrój B-B

przekrój B-B

© Uniwersytet Ekonomiczny w Krakowie | BE DDJM

Głos został już oddany

okno zamknie się za 5

BIENNALE YOUNG INTERIOR DESIGNERS

VERTO®
system zawiasów samozamykających

www.simonswerk.pl
Ergonomia. Twój przybiurkowy fizjoterapeuta
INSPIRACJE