Parki kieszonkowe znamy już całkiem nieźle. Kieszonkowe lasy to wciąż nowość. W Poznaniu powstała druga enklawa tego typu, w przygotowaniu są kolejne. Jak powinny wyglądać? Diabeł tkwi w szczegółach. W jaki sposób zatem tworzyć lasy kieszonkowe i jak uniknąć greenwashingu dokonywanego za ich pomocą?
Akcja sadzenia lasu kieszonkowego odbyła się w zeszłą sobotę w Poznaniu, na styku śródmieścia i dzielnicy Wilda, niepodal Warty. Na trójkątnym poletku opowierzchni 250 m kw. u zbiegu ulic Bielniki iPiastowskiej, znalazło się 715 sadzonek drzew i krzewów. Na razie trudno je dostrzec za ochronną (i tymczasową) siatką, ale w bardzo krótkim czasie mają utworzyć gęsty wielogatunkowy zagajnik. Zostały bowiem posadzone metodą Akiry Miyawakiego, japońskiego przyrodnika, który od lat 70. rozwijał metodę szybkiego zazieleniania obszarów miejskich.
dużo, gęsto, szybko
Recepta Miyawakiego to kilkadziesiąt gatunków roślin sadzonych gęsto na niewielkiej powierzchni. Powinny to być gatunki rodzime i dobrane tak, by – w odpowiednich proporcjach – tworzyły cztery piętra roślinności: wysokich koron drzew, niskich koron drzew, krzewów i podszytu. Posadzone tak rośliny mają tworzyć zieloną enklawę 30 razy gęstszą i 100 razy bardziej bioróżnorodną od realizowanej w tradycyjny sposób. Dziesięć razy szybszy ma być też wzrost roślin. Po początkowym okresie pozostawia się rośliny samym sobie – bez ogrodniczych ingerencji. Tak utworzony las kieszonkowy pomaga oczyszczać powietrze, wzbogaca przestrzeń, pełni też funkcje edukacyjne.
Najnowsza poznańska mini enklawa zieleni powstała dzięki poprawce do budżetu miasta zgłoszonej przez troje radnych KO z dzielnicy Wilda. Prace, pod fachowym okiem przyrodników, wykonali ochotniczo mieszkańcy (lista roślin i szczegółowy opis – na tabliczce widocznej na zdjęciu poniżej).
las kieszonkowy w Poznaniu — róg ulic Piastowskiej i Bielniki
fot.: Jakub Głaz
Natomiast pierwszy tego typu projekt został zrealizowany rok temu przez UWI Inwestycje – poznańskiego dewelopera, który wzbogacił o park kieszonkowy teren między wybudowanymi przez siebie blokami przy ul. Milczańskiej. Na pięciuset metrach kwadratowych przedstawiciele firmy i mieszkańcy, ze wsparciem Zarządu Zieleni Miejskiej, posadzili ok. 1500 drzew i krzewów.
potencjał i fitosocjologia
Pod koniec zeszłego roku publikowaliśmy rozmowę z Kasprem Jakubowskim, inicjatorem i współautorem deweloperskiego przedsięwzięcia. Tym razem o opinię na temat planów tworzenia kolejnych tego typu enklaw w mieście pytamy Magdalenę Garczarczyk, poznańską architektkę krajobrazu oraz – w ostatnich latach – aktywistkę działającą na rzecz poznańskiej zieleni. Garczarczyk zauważa, że:
Lasy kieszonkowe mają sens, ale pod kilkoma warunkami. Przede wszystkim nie powinny powstawać kosztem drzew rosnących na danym obszarze wcześniej. Należy starannie sprawdzić, co już rośnie na wybranym terenie i jaki jest biologiczny potencjał siedliska. Dopiero po takiej analizie można dobierać gatunki, które mają szansę przyjąć się najlepiej i koegzystować na gęsto obsadzonej działce. Polecam tu rozszerzenie wiedzy z dziedziny fitosocjologii.
Garczarczyk zwraca uwagę, że przed wyborem miejsca na las kieszonkowy koniecznie trzeba sprawdzić potencjalne kolizje z podziemną infrastrukturą. Dotyczy to szczególnie przedsięwzięć oddolnych.
Niezwykle cenne jest bowiem angażowanie mieszkańców we wspólne sadzenie drzew. To zarówno integracja, jak i edukacja. Należy więc unikać sytuacji, w których efekty tej pracy trzeba by później zniszczyć z powodów infrastrukturalnych.
Cenne jest również to, że posadzenie i utrzymanie lasu kieszonkowego jest tańsze od utworzenia typowego miejskiego skweru. Miasto Poznań ma zatem w planach utworzenie kolejnych tego typu enklaw. Poznańscy radni zastrzegali jednak w mediach, że skwery będą powstawać również i lasy kieszonkowe ich całkowicie nie zastąpią. Po prostu: będą tworzone w takich miejscach, gdzie skwery i tak nie byłyby urządzane.
las kieszonkowy w Poznaniu, — 250 m kw, na rogu ulic Piastowskiej i Bielniki, teren jest ogrodzony tymczasowo, by ochronić sadzonki
fot.: Jakub Głaz
to nie zawsze zamiennik!
Za każdym razem, gdy mowa jest o lasach kieszonkowych powracają też obawy o greenwashing, czyli pozorowane działania ekologiczne mające na celu ocieplenie wizerunku, zarówno prywatnych deweloperów, jak i, na przykład, polityków inicjujących sadzenie drzew. Garczarczyk komentuje:
Można tak ocenić sytuację, gdy – w promieniu wielu kilometrów powstaje tylko jedna taka enklawa, zwłaszcza jeśli towarzyszy jakiejś dużej prywatnej inwestycji. Jednak, jeżeli w mieście będzie o wiele więcej tego typu realizacji, to wspólnie mogą już oddziaływać w korzystny sposób na mikroklimat, a także jako siedliska dzikich zwierząt. Mogą też stanowić cenne uzupełnienie zielonych miejskich korytarzy współtworzących cały system zieleni.
I jeszcze jedno ostrzeżenie od architektki i aktywistki: należy pilnować, żeby lasy kieszonkowe nie były traktowane jako nasadzenia kompensacyjne za drzewa wycięte w innych miejscach. Duża liczba drzew na małym obszarze to – zarówno z przyrodniczego jak i krajobrazowego punktu widzenia – coś zupełnie innego niż swobodnie rosnące okazy.