Zobacz w portalu A&B!
Zostań użytkownikiem portalu A&B i odbierz prezenty!
Zarejestruj się w portalu A&B i odbierz prezenty
maximize

„W architekturze, tak jak w miłości, nie da się oszukiwać”. 10 pytań do Katarzyny Kuo Stolarskiej

22 kwietnia '21

„10 pytań do…” to cykl krótkich rozmów z architektami i architektkami, do których kierujemy tę samą pulę pytań. W dzisiejszej odsłonie miniwywiadu o inspirujących miastach, szczerości wobec klientów i samej siebie, wizualizacjach i biznesie odpowiedziała Katarzyna Kuo Stolarska, założycielka pracowni KUOO architects.

Katarzyna Kuo Stolarska — absolwentka Architektury i Urbanistyki na Politechnice Łódzkiej. W latach 20002007 tworzyła projekty we własnej pracowni — Rydzyńska Studio, w latach 20062012 prowadziła studio Rydzyńska Design, które od dziewięciu lat działa nową nazwą — KUOO architects. Współzałożycielka Stowarzyszenia Architektów Wnętrz (SAW).

1. Architektura w trzech słowach…?

a. Pasja.
b. Szczerość.
c. Misja.

2. Trzy najważniejsze dla Ciebie budynki…?

a. Casa en la Ladera de un Castillo, Ayora, Hiszpania, proj.: Fran Silvestre Arquitectos.
b. House in Leiria, Portugalia, proj.: Aires Mateus.
c. New Art Museum, Nowy Jork, USA, proj.: SANAA.

3. Najważniejsza książka o architekturze…?

Ayn Rand „Źródło”.

Żadna inna książka nie uderzyła we mnie z taką siłą jak ta. Była odbiciem tego, co od zawsze we mnie siedzi i nie zawsze spotyka się ze zrozumieniem. Pokazuje, że działanie zgodnie z ideałami i wierność samemu sobie są trudne, ale też niebywale wartościowe. To nas definiuje personalnie i zawodowo. Od lat mówię otwarcie, że nie przyjmuję zleceń, których nie czuję. Ze względu na szczerość wobec klientów, ale i wobec siebie. Nie można robić dobrze czegoś, czego się nie czuje... W architekturze, tak jak w miłości, nie da się oszukiwać. Droga do sukcesu jest nierzadko dłuższa, ale za to efekt, jaki przynosi, jest trwały i można bez problemu spojrzeć sobie w oczy, a satysfakcja z tego, co się robi, jest ogromna.

4. Najbardziej inspirujące miasto i dlaczego…?

Wiele miast, które odwiedziłam, mnie inspirowało. Każde inaczej. Singapur dał mi wiarę w to, że można budować piękne, zielone i czyste miasta. Barcelona czy Lizbona pokazały, że piękno jest ukryte również w stylach niekoniecznie „moich”, ale przez to ubarwia nasze życie, dodaje kolorów. Hongkong, miasto z przyszłości — szybkie, tłoczne i niezmiernie rozwinięte technologicznie. Ale chyba najbardziej do mnie przemówił Nowy Jork — totalny miks stylów i wolność tworzenia. Być może najbardziej podobała mi się wolność wizerunkowa ludzi, których tam mijałam. Nie ma tam zasad w stylu ubierania się, możesz wyjść na ulice w najbardziej szalonym stroju, jaki przyjdzie ci do głowy. Nikt nikogo nie ocenia. To, jak wyglądają ludzie, to też jest architektura miasta. Wychowywanie się w takiej swobodzie wizerunkowej otwiera głowę od dziecka. Na inność, szaleństwo... To ma olbrzymi wpływ na to, jak podchodzisz w przyszłości do tego, co robisz, dodaje odwagi do działania tak, jak czujesz, a nie tak, jak inni tego oczekują.

5. Architekt, z którym chciałabyś coś zaprojektować i dlaczego…?

John Pawson. Less is more w wydaniu mistrzowskim. Tak niewiele elementów trzeba, aby wnętrze było skończone i piękne. Chciałabym zobaczyć go przy pracy :)
Patricia Urquiola. Inna strona medalu. Pokazuje jak pięknie mieszać i łączyć. Kolory, patterny, materiały. Z tym chyba cały czas mam problem, bo zawsze boje się, że wyjdzie coś przesadzonego i na siłę. Trzeba to mieć we krwi, inaczej nie wyjdzie :)

6. Rysunek odręczny czy rysunek komputerowy?

Jedno i drugie. Jako dziecko, które siedziało pod deską kreślarską taty i jako studentka architektury, która do trzeciego roku studiów nie miała komputera, byłam oburzona myślą, że rysunek komputerowy może wyprzeć rysunek odręczny. Cała procedura, kalki, rapidografy, odręczny proces tworzenia były dla mnie jak rękodzieło. Szybko jednak wszystko się zmieniło. Czy jest gorzej? Nie, jest inaczej. Ale tak, jak we wszystkim, czynnik czasu jest czynnikiem kluczowym. A nie mamy się co oszukiwać, że rysunek komputerowy powstaje szybciej.

7. Makieta czy model 3D?

Od momentu, gdy skończyłam studia, działam w architekturze wnętrz. Ciężko tu mówić o makietach. W związku z tym zdecydowanie model 3D. Jednak z biegiem czasu widzę, że staliśmy się niewolnikami wizualizacji. Im są bardziej realistyczne, tym większe wymagania klienta. Za granicą wizualizacje są bardzo rzadko zamawiane, ponieważ jest to bardzo droga usługa. W Polsce to must have. Jednak z biegiem czasu sami widzimy, że są one nie tylko potrzebne klientom, ale i nam — projektujemy w trakcie tworzenia wizualizacji. Nie służą nam one tylko do przekazania naszej wizji klientowi. Patrzymy czy konkretne elementy pasują wizualnie, kompozycyjnie, czy skala danego elementu wpisuje się we wnętrze. Być może da się inaczej, ale od dwudziestu lat pracujemy w ten sposób i tylko tak mamy pewność, że to, co wysyłamy klientowi, jest w stu procentach sprawdzone i pewne. W tej chwili nic w realizacji nie jest w stanie mnie zaskoczyć.

8. Modernizm czy postmodernizm?

Zdecydowanie modernizm. Zawsze prostota wygrywa. Według mnie siła w architekturze polega na jakości, a nie ilości. Czystość pomysłu. Ważne są idea, kontekst i zależności. Doceniam wszystkie style, szanuję potrzeby, z których powstały oraz ich twórców. Jak wiele innych rzeczy na świecie uczą mnie tolerancji i pokory, jednak to nie „moja bajka”. Klasyki modernizmu to prawdziwe symbole odwagi i nowego myślenia. Do tej pory tego typu architektura bywa trudna w odbiorze, są tacy, którzy jej nie rozumieją i nie lubią. Kiedyś musiała szokować :)

9. Praca po godzinach czy sport?

Memy o architektach trafiają w punkt. Architekt w pracy, architekt po pracy, architekt na wakacjach, architekt w lockdownie czy po. Praktycznie zawsze wygląda tak samo. Do tego, w moim przypadku, należy dodać trójkę dzieci i zadać sobie pytanie „kiedy ten sport?”. Być może to kwestia organizacji, ale pracując pół życia po czternaście godzin dziennie, po nocach, brakuje mi samozaparcia, aby lecieć na siłownię o siódmej rano. Cudownie wspominam lata, kiedy trenowałam koszykówkę, ale ten rozdział mojego życia zakończył się dokładnie w chwili rozpoczęcia studiów na architekturze. Zajęcia po dziesięć godzin dziennie, rysowanie wieczorami i nocami. I tak zostało na długo. Dopiero kilka lat temu dojrzałam do tego, aby nie zabierać pracy do domu. Chociaż prowadząc własne biuro, jest to nadal mało możliwe. Jednak z wiekiem człowiek zaczyna bardziej dbać o siebie i rozumieć, że architekt nie ma obowiązku być dostępny 24/7 i też ma prawo do czasu prywatnego. Zrozumiałam to jednak zbyt późno... ale to chyba kwestia mojego pokolenia. Nowe pokolenie potrafi zadbać o siebie od samego początku, moje musiało zawalczyć o to, co ma. Liczyła się ciężka praca, aby coś osiągnąć, wybić się. Teraz wszystko przychodzi łatwiej.

10. Architektura czy biznes?

Kiedyś tylko architektura, która jak się okazało, nie ma nic wspólnego z biznesem. Jako architekci nie jesteśmy uczeni zarządzania zespołem, czasem i budżetem. A szkoda, bo przez lata pracujemy, bazując na naszym hobby. Nikt tego zawodu nie traktuje początkowo jako biznesu, który ma przynosić pieniądze. Mamy się spełniać zawodowo. Jedno z drugim może iść w parze. Dopiero kilka lat temu, po dwudziestu latach prowadzenia własnej działalności, postanowiliśmy podejść do tematu czysto matematycznie. Niestety dwadzieścia lat za późno :) Dotarło do mnie, że rozliczenia przyjęte w architekturze, stawki i czas, który poświęcamy na pracę, absolutnie nie są kompatybilne. Jest to temat na inny artykuł :) Przyzwyczailiśmy klientów do rozliczenia ryczałtowego dającego im nieograniczone możliwości zmian i ilości naszego czasu. Dobrze wiemy, czym skutkuje ryczałt przy rozliczeniu za wodę czy ogrzewanie: sky is the limit. Dlatego od jakiegoś czasu pracujemy tylko na podstawie rozliczenia za godzinę. Wszyscy są zadowoleni. Klient szybko podejmujący decyzje, zdecydowany i precyzyjny płaci adekwatnie do poświęconego czasu. Klient, który chce dziesięć wersji i kręci się w kółko, również musi zapłacić za poświęcony czas. Szybko okazuje się jednak, że może się bardziej skupić, nie potrzebuje nowych wizualizacji przy zmianie koloru „kocyka” i zaczyna szanować nasz czas, a w zasadzie swoje pieniądze. Rozliczenia robimy raz na miesiąc, co zapewnia płynność finansową firmy. Dobrze pamiętam czas, kiedy płatności wpływały raz na pół roku i włos siwiał przy każdych wypłatach. Nadal, a może znowu, architektura jest moim hobby, bo bywały momenty, że myślałam nad zmianą zawodu. Teraz znowu się nią cieszę i przynosi mi spełnienie.

Głos został już oddany

PORTA BY ME – konkurs

VERTO®
system zawiasów samozamykających

www.simonswerk.pl
Ergonomia. Twój przybiurkowy fizjoterapeuta
INSPIRACJE