Pionierzy powrotu Poznania nad Wartę znów zmieniają swoją lokalizację. Tym razem za sprawą budowy pieszego mostu. Od 15 lat KontenerART dowodzi, jak wiele można zdziałać za pomocą tymczasowych i niskonakładowych konstrukcji. To elastyczne podejście zaowocuje w tym roku kolejną aranżacją nadwarciańskiego ośrodka.
Poznań odwrócił się od rzeki w latach 60. XX wieku, zasypując jej malownicze stare koryto na obrzeżach Starego Miasta. Doszło też do regulacji Warty, która — na odcinku śródmiejskim — upodobniła się do smutnego kanału ujętego z obu stron betonowymi opaskami. Sytuacja zaczęła zmieniać się dopiero na początku poprzedniej dekady. Dziś, dzięki inwestycjom w architekturę (Brama Poznania, kampus Politechniki, remont dawnych łazienek rzecznych, most bp. Jordana) i przestrzeń publiczną (tzw. Wartostrada, plaże miejskie, parki) nadwarciańskie brzegi są pełne życia.
Park w starym korycie Warty, widok na Ostrów Tumski — nowy Kontener Art powstaje po prawej stronie
fot.: Jakub Głaz
pionierzy w chaszczach
Pionierem powrotu nad rzekę była jednak artystyczno-gastronomiczna inicjatywa KontenerART, która w tym roku po raz kolejny zmienia lokalizację i kształt. Prowadzone przez Ewę i Zbigniewa Łowżyłów (fotograficzkę i muzyka) kontenerowe miasteczko stanęło po raz pierwszy na skarpie między rzeką a murami Starej Gazowni w 2011 roku i od razu przyciągnęło kreatywnych poznaniaków szukających odskoczni od rutyny śródmiejskich barów i klubów. KontenerART oferował nie tylko program kulturalny, społeczny i rozrywkowy (koncerty, warsztaty, gastronomia), ale i możliwość obcowania z nieuczęszczaną dotąd i zapuszczoną przez magistrat przestrzenią.
KontenerART Poznań — widok na dotychczasową lokalizację (po prawej) i Starą Gazownię z absurdalnie dużym parkingiem oddzieloną murem od rzeki miasta
źródło: KontenerART
Duża liczba gości już na samym początku nie była przypadkiem. KontenerART miał już wyrobioną markę: otwierał się już wcześniej, tyle że — najpierw — przed Teatrem Polskim w samym centrum, a potem w latach 2009-2010 na terenie po zasypanym korycie Warty. Nie był on wtedy jeszcze parkiem (jest nim od 2016 roku), a niezagospodarowanym terenem służącym jako wybieg dla psów, miejsce pijackich biesiad oraz dziki parking. KontenerART przesunął się stamtąd w 2011 roku nad brzeg rzeki, by nie przeszkadzać hałasem okolicznym mieszkańcom.
KontenerART Poznań — widok na likwidowane konstrukcje w starej lokalizacji.
fot.: Jakub Głaz
kreatywni projektanci
Zmiany lokalizacji i dopasowanie się do kolejnych miejsc oraz rosnących potrzeb były możliwe dzięki pomysłowi, którego KontenerART trzyma się — zgodnie z nazwą — do dziś. Łowżyłowie od samego początku kształtują przestrzeń dla swojej inicjatywy za pomocą adaptowanych na nowe cele morskich kontenerów. Dzięki temu KontenerART nie zastygł w pierwotnym kształcie i przyciąga mieszkańców także dzięki kolejnym rearanżacjom.
KontenerART Poznań — widok dotychczasowej aranżacji: głowny dwukondygnacyjny korpus z tarasem
źródło: KontenerART
Na przestrzeni lat były one sensownie planowane we współpracy z kilkorgiem projektantów: Jerzym Rychlicki i Agatą Smok, grupą mode:lina i Adamem Wiercińskim. Przemyślane konfiguracje pozwalały na atrakcyjne doświadczanie okolicznej przestrzeni: zarówno sąsiedniej (wciąż izolowanej z miasta) Starej Gazowni, jak i oglądanej z dachowych tarasów panoramy Ostrowa Tumskiego. Najnowsza wersja, której będzie można doświadczyć od połowy kwietnia to dzieło Mateusza Antończyka.
KontenerART Poznań — aranżacja w nowej lokalizacji, 2023 r., wizualizacja
proj.: Mateusz Antończyk
KontenerART Poznań — widok aranżacji w nowym miejscu, 2023 r., wizualizacja
proj.: Mateusz Antończyk
Nowa jest nie tylko aranżacja, ale i lokalizacja. Wymuszone jest to spodziewanym na wiosnę rozpoczęciem budowy pieszo-rowerowej przeprawy przez Wartę i Cybinę zwanej do niedawna Kładką, a od kilku miesięcy — Mostami Berdychowskimi (konkursowy projekt z 2018 roku, więcej pisaliśmy o nim tutaj). Przyczółek mostu i połączenie z brzegiem wypada bowiem dokładnie w miejscu, gdzie stoją dziś popularne „konty” Łowżyłów. KontenerART przesuwa się zatem o kilkadziesiąt metrów na północ, w miejsce dotychczasowej plaży przed kompleksem. Teren jest bardziej obszerny i zadrzewiony, przylega do parku i schodów prowadzących na Wartostradę. Aranżacja Antończyka wraca do pierwotnego, silnie inkluzywnego charakteru KontenerART-u. Jest bardziej otwarta na otoczenie niż wydzielona przez ostatnie lata przestrzeń z dwiema bramami prowadzącymi do środka.
KontenerART Poznań — nowa lokalizacja z widokiem na Ostrów Tumski z katedrą
fot.: Jakub Głaz
rzeka żyje, gorzej z miastem
Program pozostaje ten sam. Są kontenery gastronomiczne, miejsce przeznaczone na warsztaty i spotkania, otwarta przestrzeń wśród drzew i scena na występy. Mimo krótkiego czasu, jaki miasto dało na zmiany (decyzja w sprawie długo odwlekanej budowy Mostów Berdychowskich zapadła w styczniu) — Zbigniew Łowżył zapowiada, że wszystko odbędzie się terminowo (największym kłopotem jest podłączenie instalacji). Jest tak dzięki elastycznemu, przemyślanemu i dopracowanemu przez lata kontenerowemu systemowi. Wspólnie z Adamem Wiercińskim Łowżyłowie eksperymentują zresztą z adaptacją kontenerów w innym rozwijanym przez nich nadwarciańskim miejscu — Ogrodzie Szeląg. Oprócz kontenera biurowo-mieszkanego, świetlicy i ogrodu społecznego mają tam stanąć w nurcie rzeki mieszkalne kontenery na krótkoterminowy wynajem (obecnie stoją jeszcze przy murach Starej Gazowni)
KontenerART Poznań — prace nad adaptacją nowej lokalizacji; na drugim planie ciemnozielone kontenery mieszkalne, które zostaną przeniesione do Ogrodu Szeląg
fot.: Jakub Głaz
Kontenerowe rozwiązania pokazują dobitnie, że — by ożywić jakąś przestrzeń — wcale nie trzeba architektonicznej ikony i Wielkiej Inwestycji. Liczy się kreatywność i — to także ważne — determinacja twórców. Sukces KontenerART-u można zresztą mierzyć dużą liczbą innych podobnych (lecz bardziej trywialnych) sezonowych inwestycji nad Wartą otwieranych w ostatnich latach. W zeszłym roku doszło nawet w tej materii do przesytu po kontrowersyjnym ustawieniu wielkiego kombinatu rozrywkowego tuż nad brzegiem przy moście Królowej Jadwigi. Być może to czas, by Łowżyłowie wrócili ze swoim KonterART-em do centrum. Brzegi Warty już żyją. Zamiera za to gwałtownie śródmieście — po pandemii, w kryzysie i rozkopane w ramach tzw. Projektu Centrum. Magistrat — podobnie jak przed ponad dekadą nad Wartą — nie daje sobie z tym problemem rady. Czas więc na doświadczonych specjalistów.