W polskim dyskursie publicznym zorganizowanym wokół ekonomicznych pojęć neoliberalizmu informacja o akcji Urzędu Miasta w Szprotawie może budzić skrajne emocje — niewielki ośrodek postanowił przygotować rowerową „wyprawkę” dla pierwszoroczniaków.
Szprotawa to niewielka miejscowość w województwie lubuskim. W tym małym mieście postanowiono zrealizować interesujący projekt społeczny, zakładający wyposażenie każdego ucznia pierwszej klasy szkół podstawowych oraz lokalnego liceum w nowy rower wraz z akcesoriami.
W ramach programu „Rower dla Pierwszaka” uczniowie otrzymają rowery już 4 września br.— na samym początku roku szkolnego. W ramach przetargu wyłoniony dostawca dostarczy trzysta trzydzieści dwa jednoślady — sto osiemdziesiąt dwie sztuki dla uczniów szkół podstawowych i sto pięćdziesiąt sztuk dla licealistów. Będą to rowery górskie (MTB), dodatkowo każdy uczeń otrzyma kask ochronny. Magistrat pochwalił się w swoich mediach społecznościowych zdjęciem wypełnionej rowerami hali sportowej. Koszt projektu to ponad trzysta tysięcy złotych.
© UM Szprotawa
ewenement i mała innowacyjność
Projekt Szprotawy trudno osadzić w działaniach innych ośrodków miejskich w Polsce. Duże miasta przyjmują przede wszystkim priorytet rozwoju sieci rowerów miejskich lub, podobnie jak Jaworzno czy Kraków, miesięcznej rowerowej subskrypcji.
Działanie Szprotawy jest o tyle ciekawe, że stawia przede wszystkim na kształtowanie pewnych postaw wobec mobilności. Przekazanie rowerów uczniom pozwala nie tylko na stworzenie im warunków do sprawnego poruszania się po mieście, ale również pokazuje alternatywę komunikacyjną, jaką może być rower na co dzień. Kształcenie takich postaw przekłada się nie tylko pozytywnie na mniejszą eksploatację infrastruktury drogowej, ale również na zdrowie publiczne i sportowe nawyki przyszłych mieszczan. Oczywiście przekazanie rowerów nie zastępuje wieloletnich strategii i planów rozbudowy infrastruktury dla tego środka transportu. Niemniej jednak odpowiednie przygotowywanie i wyposażenie młodych ludzi w niezbędny sprzęt może przynieść znacznie zyski zarówno społeczne, jak i finansowe.
Polska — gra o sumie zerowej
O ile pod postem w mediach społecznościowych Szprotawy znajdziemy przede wszystkim pochwały i radość z ponownego uruchomienia programu (miał on swoją inaugurację w poprzednim roku szkolnym), tak w innych przestrzeniach internetowych panuje odmienna atmosfera — zdefiniowana przez wynikające z ekonomii pojęcia takie jak rozdawnictwo, bezsensowny „socjal” czy bazujące na negatywnych przekonaniach wzmacniających konflikt między kierowcami samochodów a rowerzystami, których ci pierwsi nazywają „świętymi krowami”.
Inwestycja, którą przeprowadziła Szprotawa, wpada w słowach krytyki w klincz, w którym znajdujemy się wobec polityki na szczeblu centralnym. Gdy na łamach naszego portalu pojawiają się artykuły o domach dla osób w kryzysie bezdomności czy o inwestycjach w infrastrukturę rowerową, trudno opędzić się od komentarzy dehumanizujących i nienawistnych wobec danych grup.
To pokazuje, że ciągle gramy w Polsce w grę o sumie zerowej — niezależnie od tego, jaką interesującą, przydatną z perspektywy społecznej politykę lokalną czy ponadregionalną wprowadzimy, zawsze znajdzie się grupa osób, która uważa, że na niej straciła, bo jej efekt nie dotyczy ich bezpośrednio. Ten klincz widoczny jest w kształtowaniu polityk dotyczących nie tylko kwestii wydatków socjalnych, ale również rozwoju infrastruktury, czy — co najważniejsze z perspektywy urbanistyczno-architektonicznej — przestrzeni publicznej, konkursów architektonicznych i odpowiedzialnej polityki planistycznej.
Szprotawski projekt być może nie jest skalowalny na każde miasto w Polsce, ale pokazuje interesujące podejście do kształtowania polityk rowerowych. Podobnie jak inne miasta wielkości Chrzanowa czy Pleszewa udowadnia, że innowacyjność nie jest zarezerwowana dla metropolii.