Rozmowa z Bartłomiejem Kisielewskim — architektem Horizone Studio — z numeru 12/2021 A&B.
Nowa Wesoła — należy odwrócić proces planowania miasta. W ramach procesu kształtowania poszpitalnego terenu Wesołej, centralnie położonej części Krakowa, która poddawana jest procesowi transformacji, odbyły się warsztaty urbanistyczne z udziałem krakowskich i pozakrakowskich architektów, planistów, urzędników i badaczy. Wśród gości Międzynarodowego Biennale Architektury w Krakowie byli m.in.: Bartłomiej Kisielewski, architekt z Horizone Studio, Łukasz Maślona, miejski aktywista i radny Miasta Krakowa, Kuba Snopek, urbanista i badacz miast oraz Jan Pamuła, prezes ARMK — spółki powołanej do zarządzania Wesołą. Rozmawiam z nimi o refleksjach z pracy warsztatowej podczas Biennale i ich osobistej wizji Wesołej.
Katarzyna Jagodzińska: Od którego momentu śledzi Pan losy Wesołej? Jak ocenia Pan proces związany z planowaniem tego terenu?
Bartłomiej Kisielewski: Nasze pierwsze aktywności związane z udziałem w dyskusji o Wesołej sięgają 2010 roku, kiedy wspólnie z dwoma niemieckimi biurami wzięliśmy udział w ideowym konkursie organizowanym przez miasto Kraków i SARP dotyczącym zagospodarowania terenów po klinikach medycznych, które miały się wyprowadzić z tej części miasta. Potem przez kolejne lata jako Horizone Studio włączaliśmy się w różne dyskusje dotyczące Grzegórzek — braliśmy udział w pracach warsztatowych i rozmowach społecznych na temat tak zwanej Superścieżki wzdłuż Alei Powstania Warszawskiego oraz współinicjowaliśmy dyskusję o zagospodarowaniu terenu wokół przyszłych wiaduktów, kiedy PKP ogłosiło, że w centrum miasta ma plany przebudowy nasypu kolejowego oddzielającego przez dziesięciolecia Grzegórzki od Starego Miasta i Kazimierza.
uczestnicy podczas prac projektowych
© Lubomir Nikolov
Katarzyna: Od 2010 do 2020 roku, kiedy odbyły się konsultacje społeczne, minął szmat czasu. Co się stało z tym, co wypracowali uczestnicy konkursu w 2010? Czy potencjał architektów i urbanistów został przez władze miasta w kontekście Wesołej wykorzystany?
Bartłomiej: Założeniem konkursów ideowych jest zebranie informacji oraz pomysłów, które posłużą do dalszych analiz i dyskusji dotyczących zagospodarowania danego terenu. W 2010 roku było wiadomo, że kliniki wyprowadzą się z Wesołej. Wydaje mi się, że niestety prace konkursowe z 2010 roku zostały schowane do szuflady i nie ujrzały więcej światła dziennego. To błąd, bo w ten sposób pokazuje się, że duży potencjał ludzki przydatny do dalszych analiz jest marnowany. Jeśli miasto chce być wiarygodne, w tym przypadku i innych swoich działań, to musi pokazywać, że szanuje pracę kreatywną ludzi. Kreatywność jest jednym z największych potencjałów każdego miasta we współczesnym świecie.
Katarzyna: Czy kolejny moment, w którym zostali zaangażowani architekci, to warsztaty na Biennale 2021, kiedy znowu władze miasta zebrały garść idei?
Bartłomiej: Kolejnym krokiem były dyskusje społeczne, które rozpoczęły się w 2018 roku przy okazji prac miasta nad planem miejscowym. Ludzie zdający sobie sprawę z potencjału Wesołej chcieli uczestniczyć w dyskusji, bo mieli świadomość, że to wyjątkowe miejsce wymaga pomysłu. Mam wrażenie, że przed rozpoczęciem prac nad planem miejscowym takiego ogólnego pomysłu na ten teren miasto nie miało. Widać, jak MPZP był zmieniany, niekiedy w złą stronę. Zresztą nadal aktualne jest pytanie do miasta i do ARMK: jaki jest główny pomysł na Wesołą? Hasło startowe „otwarta, elegancka dzielnica” było być może wystarczające półtora roku temu. Dzisiaj to już nie wystarczy. Po miesiącach dyskusji na różnych poziomach, wygenerowaniu oczekiwań przez grupy społeczne i innych interesariuszy, powinniśmy wiedzieć, w którą stronę idziemy. Brakuje mi na przykład zdefiniowania motywu przewodniego, big picture, wokół którego jest budowane to nowe miejsce. Bo nowe funkcje Wesołej, to będzie nowy adres w Krakowie.
Katarzyna: Jaki byłby idealny scenariusz na to, co teraz w odniesieniu do Wesołej powinno się rozegrać? Jakie kroki miasto powinno podjąć?
Bartłomiej: Wiadomo, że w analogicznych przypadkach w Europie miasta powołują spółki celowe, które przez lata, czasami dziesięciolecia, zajmują się zagospodarowaniem i zarządzaniem takimi przestrzeniami. Tak się też stało w Krakowie. Powołano Agencję Rozwoju Miasta Krakowa (ARMK) i jej powierzono to zadanie. Spółka taka powinna mieć zarówno narzędzia, moc sprawczą, jak i być merytorycznie przygotowana do procesu. To jest oczywiste. Jej odpowiedzialność to przygotowanie założeń, analiz i w efekcie masterplanu, który definiuje rozwiązania funkcjonalne i przestrzenne. Powinien być on elastyczny, bo pewne dzisiejsze założenia mogą się okazać nieaktualne za dziesięć lat. Takie kompetencje można zbudować wewnątrz zespołu spółki miejskiej, ale we współczesnym świecie częstszym i efektywniejszym sposobem jest sieciowanie i korzystanie z wiedzy kilku zespołów zewnętrznych. Na podstawie masterplanu powinien być opracowywany plan miejscowy. W wypadku Wesołej ta logika i kolejność nie są zachowane, bo MPZP jest uchwalany, zanim zakończą się prace studialne i analizy uwzględniające uwagi interesariuszy i społeczności Krakowa.
Katarzyna: Czyli szybkie uchwalanie planu miejscowego nie jest najważniejsze?
Bartłomiej: Projekt planu miejscowego obecnie opracowywany przez miasto, według uwag konsultacji społecznych, ale także spostrzeżeń wszystkich trzech grup warsztatowych pracujących podczas MBA, powinien być skorygowany. To nie znaczy zmieniony w stu procentach. Zupełnie na przykład niezrozumiałe jest to, dlaczego MPZP odcina komunikacyjnie Wesołą od rejonu Alei Powstania Warszawskiego. Założenia MPZP dotyczące komunikacji na osi wschód–zachód omijają Wesołą. Naturalną rzeczą powinno być przepuszczenie głównego ruchu pieszych i rowerzystów podążających od strony Starego Miasta i Kazimierza w stronę obiektów użyteczności publicznej po drugiej stronie Alei Powstania Warszawskiego przez środek Wesołej, bo to dodatkowo ożywiłoby ten martwy dziś obszar.
uczestnicy podczas prac projektowych
© Lubomir Nikolov
Katarzyna: Jakie miał Pan oczekiwania związane z warsztatami urbanistycznymi na Biennale? Czy się spełniły?
Bartłomiej: Oczekiwaniem był merytoryczny przegląd dotychczasowych pomysłów pojawiających się po stronie społecznej i po stronie miasta. Sprzyjał temu skład grup warsztatowych. Dyskusje toczyły się w gronie specjalistów różnych dziedzin. Wielką zaletą warsztatów było to, że architekci stanowili jedynie połowę uczestników poszczególnych grup, a drugą połowę stanowiły osoby reprezentujące inne strony zainteresowania tematyką miasta — socjologowie, reprezentanci stowarzyszeń, aktywiści miejscy, radni, a nawet pracownicy wydziałów magistratu. Dla mnie ważne było również połączenie spojrzenia krakowskiego ze świeżą analizą osób, które przyjechały na warsztaty z innych miast. Zatem oczekiwanie było takie, że dyskusja będzie merytoryczna i wielowątkowa. Teraz pytanie, co Urząd Miasta i ARMK zrobią z wnioskami poszczególnych grup, które w wielu miejscach się pokrywały i jednocześnie pokrywają się też z oczekiwaniami społecznymi wyrażonymi podczas kilkumiesięcznych konsultacji.
Katarzyna: Był Pan członkiem jednej z grup, która wypracowywała koncepcję. Teraz — znając wszystkie propozycje przedstawione przez interdyscyplinarne zespoły — co Pana zdaniem powinno zostać zaimplementowane w procesie planowania?
Bartłomiej: Wspólnym wnioskiem było zdefiniowanie nowej Wesołej jako miejsca wielofunkcyjnego, pełnego życia, gdzie spotykają się różni użytkownicy. Definiowaliśmy w ramach warsztatu wielu potencjalnych użytkowników, zarówno tych obecnych, jak i potencjalnych, przyszłych. Obszar jest tak duży, że bez problemu może pomieścić różne funkcje. W deklaracjach miasta, będących odpowiedzią na oczekiwania społeczne, pojawia się założenie, że przynajmniej pięćdziesiąt procent terenu Wesołej będzie terenem zielonym. To słuszne założenie. Natomiast połowę powierzchni obszaru jako teren zielony można uzyskać niekoniecznie w postaci jednego parku, z drugą połową z gęstą zabudową.
Katarzyna: Jakiej Wesołej Pan by sobie życzył? Jakie funkcje Pan by tam widział? Jakie konkretne podmioty, instytucje, usługi powinny się tam znaleźć?
Bartłomiej: Obszar Wesołej to dziewięć hektarów należących do gminy Kraków, jak i tereny należące wciąż do Uniwersytetu Jagiellońskiego, Akademii Wychowania Fizycznego, Skarbu Państwa. To jest ogromny obszar. Moim życzeniem jako mieszkańca Krakowa jest, aby na Wesołej pojawiły się wydarzenia kulturalne i siedziby instytucji kulturalnych, przemysłów kreatywnych, które zaktywizują też przestrzenie zewnętrzne, w tym zielone. Inną potencjalną funkcją, która pojawia się w przestrzeni medialnej i wydaje się świetna, jest stworzenie tam pod egidą kilku uczelni klastra współpracy i innowacyjności. Klastra na wzór otwartego w 2018 roku kopenhaskiego BLOXHUB, reklamującego się jako Nordic Hub for sustainable urbanization. Miejsce wymiany wiedzy pomiędzy uczelniami, organizacjami, instytutami badawczymi, firmami i podmiotami publicznymi. Jak się przeanalizuje sąsiedztwo Grzegórzek, uczelnie z ich kadrą i studentami są już dziś w pobliżu. Uważam też, że na terenie po klinikach, aby było to miejsce tętniące życiem, powinni się pojawić ludzie mieszkający tu na stałe. Obecnie na terenach poszpitalnych nie mieszka nikt. Mieszkańcy są na terenach sąsiednich, czyli w rejonie ulic Blich, Grzegórzeckiej. Projekt MPZP niemalże dla całego terenu przeznaczonego pod zabudowę przewiduje jedynie funkcję usługową. To według mnie błąd. MPZP powinien pozwalać na pewną elastyczność kształtowania funkcji, na przykład definiując niektóre bloki zabudowy jako mieszkalno-usługowe (z usługami na dolnych kondygnacjach). Jeśli ten obszar ma funkcjonować o różnych porach dnia, to muszą się pojawiać funkcje, które są wymuszone przez funkcje mieszkaniowe — sklepy, kawiarnie, drobne usługi.
uczestnicy podczas prac projektowych
© Lubomir Nikolov
Katarzyna: Jakie propozycje dla Wesołej miała grupa warsztatowa, do której Pan należał?
Bartłomiej: Pomysły i wnioski były efektem pracy dwunastu osób. Tu jako uczestnik warsztatów chciałbym przekazać informację do innych osób z naszej grupy: to była przyjemność z wami współpracować. Główne konkluzje były spójne. Pod koniec pierwszego dnia prac, w wyniku kilku godzin dyskusji, pojawiło się hasło przewodnie: „Uzdrowisko Wesoła”, które chyba jako pierwszy przedstawił Artur Celiński z „Magazynu Miasta”. Mówiąc o uzdrowisku, oczywiście mieliśmy na myśli nie sanatorium z panami chodzącymi w szlafrokach, ale miejsce na ziemi, w środku Krakowa, które uzdrawiałoby i budowało relacje społeczne, kontakty międzyludzkie, relacje międzypokoleniowe, pomiędzy mieszkańcami a organizacjami społecznymi i instytucjami, czy wreszcie między ludźmi a środowiskiem naturalnym i przyrodą, co jest ważne w kontekście wyzwań klimatycznych.
Katarzyna: Czy w grupach warsztatowych dały o sobie znać podziały na perspektywę lokalną oraz pozakrakowską?
Bartłomiej: Nie, one zasadniczo się nie różniły. Natomiast z mojego punktu widzenia jako osoby „skażonej” pewną wizją Wesołej uwagi osób z Poznania czy Warszawy były bardzo cenne, bo zwróciły uwagę na pewne rzeczy, których my nie zauważamy.
Katarzyna: Czego konkretnie krakowianie nie zauważyli?
Bartłomiej: Na przykład sposobu zredefiniowania kwartałów zabudowy, zmniejszenia pewnych odległości. Marcin Kościuch z poznańskiego Ultra Architects, jako osoba niezwiązana z Wesołą, miał za zadanie przeanalizowanie i zrecenzowanie projektu planu miejscowego. Pewne jego uwagi są według mnie możliwe do wprowadzenia. W grupie byliśmy też wszyscy zgodni co do rezygnacji z idei jednego wielkiego placu na rzecz szeregu mniejszych wnętrz urbanistycznych, które byłyby bliższe ludzkiej skali.
Katarzyna: Czy dalsze etapy wypracowania tych rozwiązań powinny się odbywać na zasadzie konsultacji ze środowiskiem architektów i urbanistów — konsultacji czy kontynuacji warsztatów, które się teraz odbyły? Co byłoby najlepsze?
Bartłomiej: Jest kilka narzędzi. Zgodnie z logiką wszystkie prace powinna koordynować spółka, która jest przez miasto do tego powołana. Ona powinna przygotować i moderować cały proces. Można to robić na różne sposoby, na przykład w formie warsztatów, cyklu design charette. Można powołać grupę specjalistów i z nimi konsultować prace. Można w końcu zdefiniować potrzeby i główne oczekiwania, a następnie rozpisać konkurs na masterplan. Czasami zdarza się tak, w krajach skandynawskich jest to powszechnie praktykowane, że rozpisywany jest konkurs, wybierane są na przykład trzy projekty i potem ich autorzy biorą udział w kształtowaniu danego terenu.
szkic projektowy grupy I podczas Biennale
Katarzyna: Takie podejście na pewno przekłada się na lepszą jakość, ale wydłuża cały proces. Czy jest jakiś horyzont czasowy, w którym w Pana odczuciu proces wymyślania i planowania powinien się zamknąć?
Bartłomiej: Jeśli miałbym do wyboru zrobić coś dobrze, a dłużej lub za wszelką cenę szybko, to nie miałbym wątpliwości, żeby poświęcić więcej czasu. Miasto Kraków podczas konsultacji społecznych otrzymało jasny sygnał, że nie należy się śpieszyć, co, jak samo przyznało, było pewnym zaskoczeniem. Warto poświęcić dwa, trzy lata na taką dyskusję i wypracować efekt, który za sto lat będzie świadczył o dojrzałości ludzi mieszkających w Krakowie w latach dwudziestych XXI wieku. Zwracam przy okazji uwagę, że taka dyskusja nie eliminuje możliwości podejmowania działań na Wesołej. Teren powinien być udostępniany i aktywizowany. Pewne działania mogą mieć przecież charakter czasowy, można prototypować przestrzeń, udostępniać ją także prywatnym podmiotom i sprawdzać, co działa, co znajduje akceptację. Mówię tu zarówno o przestrzeni zewnętrznej, co jest najtańsze, jak i o budynkach, które przecież muszą zarobić na swoje utrzymanie. Określanie docelowego kształtu przestrzeni i funkcji, według mnie, nie jest sprzeczne z podejmowaniem czasowych działań adaptacyjnych.
Katarzyna: A gdyby był Pan osobą decydującą o Wesołej?
Bartłomiej: Gdybym był prezydentem miasta lub szefem spółki miejskiej i miał taki teren, powiedziałbym, że to powinien być obszar pokazujący nasze ambicje dotyczące podejścia do poszanowania środowiska i klimatu, nasze ambicje przekształcania świata w tym kierunku. Ambicje powiązane z miejską polityką wspierania wiedzy i kreatywności. To mogłaby być myśl przewodnia dla zagospodarowania całej dzielnicy, nie tylko fragmentu miejskiego, lecz także pozostałego terenu poszpitalnego nienależącego do miasta. Teren Wesołej ma tak dużą wartość, w tym finansową, że zastosowanie nowych, nawet eksperymentalnych technologii, znalazłoby uzasadnienie nie tylko prorozwojowe, ale też ekonomiczne.
Katarzyna: Dziękuje za rozmowę.