Niewłaściwy nadzór nad reklamą w mieście zarzucają m.in. prezydentowi Poznania kontrolerzy NIK. Skierowali w tej sprawie zawiadomienie do Prokuratury. To pokłosie kontroli w poznańskim magistracie prowadzonej ponad rok temu. Jaśkowiak twierdzi, ze to sprawa polityczna, mówi o „szujach” w NIK, a do meritum obecnie się nie odnosi.
Od wiosny tego roku Poznań ma wreszcie wypracowywaną z dużym poślizgiem uchwałę krajobrazową. To jednak nie koniec kłopotów z reklamowym chaosem. Według NIK władze miasta dopuściły się zaniedbań dotyczących kontroli nad reklamą zewnętrzną. Najwyższa Izba Kontroli złożyła zatem zawiadomienie do Prokuratury dotyczące podejrzenia popełnienia przestępstwa przez Prezydenta i Miejskiego Konserwatora Zabytków. Sprawa dotyczy okresu między 2018 a 2022 rokiem. Ten okres badali kontrolerzy.
niedbale, opieszale, reaktywnie
O co dokładnie chodzi? Kontrola NIK odbyła się z inicjatywy m.in. znanego poznańskiego społecznika Tomasza Hejny (prowadzi na FB profil Gemela Poznańska, jest radnym osiedla Piątkowo), który od wielu lat walczy, nierzadko skutecznie, z nielegalną reklamą w mieście. W wyniku swoich działań wykrył tyle nieprawidłowości, że postanowił zainteresować nimi Izbę. Hejna spostrzegł, że jego zdaniem Miasto zbyt pobłażliwie traktuje „dzikie” reklamy znajdujące się na komunalnych gruntach lub w pasie drogowym, tracąc przy tym pieniądze, które mogłoby inkasować za użytkowanie gruntów.
Alarmował również, że na przestrzeni ostatnich dwóch dekad wiele decyzji zostało wydanych w sposób niedbały lub niezgodny z rzeczywistością. Na przykład: zgodę na reklamę wydał Zarząd Dróg Miejskich, mimo, że nie stanęła ona na podległym mu gruncie. Najwyższa Izba Kontroli rozpoczęła zatem kontrolę, której efekty poznaliśmy wiosną tego roku.
Urzędnicy donosili m.in., że:
w Poznaniu nie zapewniano systematycznej weryfikacji, czy nieruchomości, którymi włada Miasto, nie są nielegalnie wykorzystywane na cele reklamowe. Dotyczyło to zarówno nieruchomości komunalnych, jak i pasa drogowego […] którym zarządzał ZDM [Zarząd Dróg Miejskich — przyp. red.]. Aktywność Urzędu była ograniczona do reagowania na skargi i zawiadomienia o nielegalnym wykorzystywaniu na cele reklamowe nieruchomości komunalnych.
Dodawali również, że MKZ nie reagował dostatecznie na zgłoszenie dotyczące reklam na zabytkach, a ZDM niezbyt uważnie monitorował swoje grunty. Natomiast Miasto opieszale reagowało na zgłoszenia nielegalnych nośników. W skrajnym przypadku 1212 dni miała mu zająć reakcja na powiadomienie o „dzikiej” reklamie. Kontrolerzy wskazali też na nie dość staranne przekazanie w zarząd wiat przystankowych z citylightami Grupie MTP (Międzynarodowym Targom Poznańskim).
do trzech lat
Miasto stanowczo sprzeciwiało się wiosną tym ustaleniom i wniosło do nich zastrzeżenia. Krajowy NIK finalnie odstąpił wtedy od negatywnej opinii wydanej przez poznański oddział. Przedstawiciele Miasta mówią zatem, że są zaskoczeni obrotem sprawy i zawiadomieniem mówiącym o podlegającym karze do trzech la więzienia przestępstwie z artykułu 231 par. 1 Kodeksu Karnego mówiącym o "przekroczeniu uprawnień lub niedopełnieniu obowiązków" skutkującym "działaniem na szkodę interesu publicznego lub prywatnego".
W sprawie upublicznionego w miniony piątek zawiadomienia prezydent Jaśkowiak zabrał głos dopiero wczoraj. W komentarzach udzielonych poznańskim mediom nie odniósł się jednak do meritum sprawy. Przypuścił za to atak na Najwyższą Izbę Kontroli. Uznał, że to polityczny ruch przed planowaną kampanią wyborczą. Bardzo krytycznie odniósł się także do powiązanego kiedyś z Poznaniem wiceprezesa NIK, prawicowego polityka Tadeusza Dziuby (kandydował w wyborach na prezydenta miasta w 2014 roku, kiedy wygrał Jaśkowiak). Nie omieszkał również spostponować prezesa Mariana Banasia wspominając o „posiadanej przez niego kamienicy burdelu”. Poznańska „Gazeta Wyborcza” cytuje słowa prezydenta:
NIK kompromitują nie tylko doniesienia agenta Tomka, informującego o upolitycznieniu i wykorzystywaniu do politycznych celów urzędów i agencji państwowych, ale też jej własne działania.
Z kolei Radio Poznań zamieściło takie słowa Jaśkowiaka dotyczące NIK:
Nie mam wątpliwości co do tego, że ta instytucja jest niewiarygodna i nie mam wątpliwości, że jest motywowana politycznie. Jestem przekonany, że właśnie teraz nastąpi taki czas, w którym te wszystkie szuje, które wykorzystywały swoje miejsca pracy w Najwyższej Izbie Kontroli, w CBA, w mediach zaprzyjaźnionych, będą z tego rozliczone i po prostu pójdą siedzieć.
NIK daje szansę
Dziś ta sama rozgłośnia poinformowała, ze porzedstwiciele NIK rozważają kroki prawne związane z obrazą funkcjonariuszy publicznych. Dają jednak prezydentowi szansę mówiąc, by zweryfikował swoje wczorajsze słowa. Wskazują, że zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa nie przesądza o popełnieniu czynu, bo tym zajmie się ew. proces sądowy.
Tymczasem Tomasz Hejna, od którego pracy zaczęła się cała sprawa komentuje:
Przede wszystkim wolałbym, żeby w ogóle nie było powodów, dla których sytuacja przybrała taki obrót. Powody jednak są i wyglądają poważnie. Zatem dobrze, jeśli ktoś, być może, poniesie odpowiedzialność za wieloletnie zaniedbania dotyczące wspólnej przestrzeni oraz miejskich finansów. Martwi mnie jedynie, że przyjęta w tym roku uchwała krajobrazowa oddziela grubą kreską działania firm outdoorowych i właścicieli nośników, którzy nie poniosą finansowych konsekwencji samowolnych działań w minionych dekadach. Złożyłem zresztą wniosek do Prokuratury o włączenie mnie do postępowania, bo dysponuję wiedzą i materiałami obejmującymi dłuższy okres niż badane przez NIK cztery lata.
Jakub Głaz