Jak skutecznie zabezpieczyć zieleń i kwestie przyrodnicze w planowaniu przestrzennym? Najwyższa Izba Kontroli postuluje: konieczna jest zmiana prawa, bo przepisy pozwalają na degradację obszarów zieleni w miastach. W obliczu zmian klimatycznych kontrolerzy przypominają o funkcjach klimatycznych, wentylacyjnych i hydrologicznych, jakie pełni miejska zieleń. Punktują także rząd za psucie prawa.
Z jednej strony rosnąca świadomość znaczenia przyrody i ekologii w miastach, z drugiej strony – zgodna z prawem degradacja terenów zielonych. Tak najogólniej można podsumować ustalenia Najwyższej Izby Kontroli, która zbadała „zachowanie i zwiększanie terenów zielonych w miastach” w latach 2015-2020. Kontrolę przeprowadzono w dziewiętnastu miastach oraz dwóch warszawskich dzielnicach: Bielanach i Bemowie. Jej wyniki zostały opublikowane 20 kwietnia. NIK wprost informuje, że:
normy prawne regulujące od 18 lat planowanie i zagospodarowywanie przestrzenne zamiast wspierać zachowanie i powiększanie systemów przyrodniczych dopuszczają do ich postępującego i nieodwracalnego osłabiania.
Kontrolerzy informują, że system planowania nie pozwala realnie wyłączyć z zabudowy obszarów pełniących funkcję przyrodnicze. Przyczyna? Brak planów miejscowych lub bardzo przewlekłe ich przygotowywanie. A, jak podkreśla NIK:
obecnie jedynie miejscowe plany zagospodarowania przestrzennego (mpzp) umożliwiają samorządom skuteczną ochronę terenów zielonych przed zabudową.
wz kontra zieleń
NIK nagłaśnia zatem powszechnie fakt, który dla osób zajmujących się sprawami przestrzennymi nie jest niczym nowym: zapisy obowiązkowych studiów uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego są niewystarczające, bo nie działają realnie na obszarach nieobjętych mpzp. A tam, gdzie nie ma planu, „rzadzą” warunki zabudowy, które nie muszą uwzględniać studium. NIk donosi, że:
na 180 decyzji WZ zbadanych przez Najwyższą Izbę Kontroli, ponad połowa umożliwiała zabudowę terenów zielonych, ponieważ rady miast albo w ogóle nie przystąpiły do opracowania dla tych rejonów miejscowych planów zagospodarowania, albo opracowywanie planów trwało od kilku, a w skrajnych przypadkach nawet od kilkunastu lat.
planistyczni maruderzy
NIK podaje też dane dla całego kraju: jedynie 31 procent powierzchni Polski pokryto planami, choć według wcześniejszych analiz wartość ta miała sięgnąć w 2020 roku już 35 procent. Tempo uchwalania planów jest jednak ślimacze (2 procenty powierzchni kraju w pięć lat). Największy odsetek planów sporządzanych dłużej niż trzy lata odnotowuje się w Warszawie (86 proc.), Szczecinie, (72,8) i Poznaniu (71,8). Najszybciej prace przebiegają w Gdańsku (tylko 7,5 proc. planów z przeciągającymi się procedurami). Są jednak miasta-przodownicy. To przypadek Krakowa, w którym pokrycie planami wzrosło przez pięć lat z 49,5 do 68,7 procentów. Na drugim biegunie uplasował się Rzeszów, gdzie wzrost nie sięgnął nawet jednego procenta.
I to właśnie casus Rzeszowa jest jednym z najbardziej jaskrawych przypadków, gdy warunki zabudowy „unieważniają” zakaz zabudowy terenów zieleni. W stolicy Podkarpacia dopuszczono w tym trybie budowę zespołu domów wielorodzinnych o wysokości do 55 m w korytarzu ekologicznym oraz na terenie zagrożonym powodzią.
Raport zauważa jednak, że nawet plan nie jest idealnym rozwiązaniem, jeśli samorząd zmieni go szykując grunt pod inwestycję w miejscu chronionej wcześniej zieleni. To m.in. przypadek Lublina, w którym zmieniono plan miejscowy, by m.in. wybudować stadion żużlowy w korytarzu ekologicznym doliny rzeki Bystrzycy. I to mimo niezgodności tych zmian z zapisami lubelskiego studium.
prawo psuje się od Sejmu
Kontrolerzy krytykują też psucie prawa, które miało miejsce w 2020 roku, gdy działała ustawa o przeciwdziałaniu, zapobieganiu i zwalczaniu epidemii covid wyłączająca w określonych przypadkach zapisy prawa budowlanego oraz ustawy o zagospodarowaniu przestrzennym.
W skali kraju (...) organy nadzoru budowlanego miały informacje o 585 inwestycjach zgłoszonych w ramach przepisów covid-owych, z czego ponad połowę już rozpoczęto. W 276 przypadkach organy nadzoru budowlanego stwierdziły, że inwestycje nie są zgodne z celami ustawy.
Niewłaściwe zarządzanie terenami zielonymi może również wynikać z innego zjawiska, które również opisuje podsumowanie kontroli: żadne ze zbadanych miast nie dysponowało pełną inwentaryzacją zieleni - z drzewami na czele. Powód? Koszty oraz konieczność ciągłego uaktualniania obrazu sytuacji. To również brak systemowego podejścia oraz właściwej organizacji struktur urzędów. Na pochwały zasłużył znów Kraków, który
wypracował kierunki rozwoju i zarządzania zielenią, w tym stworzył m.in. diagnozę stanu zieleni, priorytety rozwoju, a także konkretne wskazania do opracowania planów miejscowych i listę koniecznych inwestycji.
zielony optymizm
Kraków to – wśród badanych miast – również prymus w pozyskiwaniu gruntów pod zieleń, bo – jak optymistycznie zauważają kontrolerzy:
mimo (…) problemów, w kontrolowanych przez NIK miastach, zarządzanie terenami zielonymi na ogół przyczyniało się do ich zachowania i powiększenia, w sumie o 221,5 ha, z czego najwięcej gruntów z przeznaczeniem na taki cel kupił Kraków — 96,3 ha.
Jak można naprawić błędy dostrzeżone przez NIK? We wnioskach adresowanych do premiera kontrolerzy apelują przede wszystkim o zmianę lub uściślenie zapisów prawnych. Chodzi tu przede wszystkim o wprowadzenie obligu sporządzania planów dla obszarów, które – jako tereny przyrodnicze – są, zgodnie ze studium, wyłączone z zabudowy. Jednocześnie dla terenów tych obowiązkowo zawieszano by wydawanie warunków zabudowy. Jest też wniosek o doprecyzowanie zapisów związanych z powierzchnią biologicznie czynną, włącznie ze sprecyzowaniem wiążącej definicji tego pojęcia. Szczegółowych informacji na temat kontroli i innych wskazań Izby dostarcza dokument, który można znaleźć na stronie NIK.