Dominika: Wyprzedzasz wszystkie moje pytania. Które z tych doświadczeń jest dla Ciebie najcenniejsze?
Borys: Nie uważam, żeby jedno doświadczenie było najważniejsze. Dla mnie istotne jest postanowienie sobie czegoś i realizacja. Wtedy moim celem było poznawanie świata, czego za żadną cenę bym nie oddał. Miałem też marzenie, żeby skończyć najlepszą szkołę architektury na świecie. Może tej najlepszej na świecie nie ukończyłem, ale całkiem niezłą już tak. Wiem, że wykorzystałem czas studiów najlepiej, jak się dało.
Dominika: Kiedy Twoja aplikacja do Królewskiej Duńskiej Akademii Sztuk Pięknych nie została przyjęta, spróbowałeś raz jeszcze rok później. Jesteś cierpliwym człowiekiem?
Borys: Myślę, że trzeba być upartym i mieć trochę sportowe podejście do życia. Nie przejmować się porażkami, ale też sukcesami, tylko dążyć do swojego celu. To dość proste.
Dominika: Od pięciu lat współpracujesz z tatą w pracowni Wrzeszcz Architekci. Czego się od siebie wzajemnie nauczyliście? Jak układa się Wasza współpraca?
Borys: Na początku nie było łatwo, bo nasza relacja — ojca i syna — zawsze była oszczędna w wyrazie. Wspólna praca nas jednak zbliżyła — nauczyliśmy się też z sobą rozmawiać, a nasza relacja przyjęła bardziej partnerską formę. Nie rywalizujemy z sobą, raczej prowadzimy dialog, współpracujemy i myślę, że całkiem dobrze nam się to udaje. Może też dlatego, że jesteśmy różni pod względem projektowym. Określiłbym to w ten sposób, że mój tata dochodzi do rozwiązania metodą małych kroków, wielu analiz, ja natomiast długo nie robię nic, aż stwierdzam, że zrobię ruch, który na pewno jest dobry.
Dom ze Starej Stodoły
fot.: Przemysław Turlej
Dominika: Takim dobrym ruchem był zaprojektowany przez Was Dom ze Starej Stodoły, który łączy z sobą nowoczesną formę i szacunek dla historii widoczny w ceglanych detalach i ażurach.
Borys: To był pierwszy projekt, który zrobiłem w biurze Wrzeszcz Architekci po powrocie z Kopenhagi. Propozycja współpracy wyszła od znajomych mojej siostry. To był czysty przypadek, ponieważ poznaliśmy się w drodze na wesele i polubiliśmy na tyle, aby wspólnie zrealizować ten projekt. Inwestorzy byli młodą parą, mimo tego współpracowało nam się naprawdę dobrze. W ciągu tych kilku lat praktyki zauważyłem, że współpraca z młodszym pokoleniem jest inna niż ze starszym.
Dominika: Z którą grupą klientów lepiej Ci się pracuje?
Borys: Reprezentanci starszego pokolenia przychodzą do architekta ze swoimi przyzwyczajeniami czy potrzebami, które tworzą pewne ograniczenia, dzięki czemu projektowanie jest prostsze. A my, młodsi ludzie, jesteśmy pokoleniem obrazkowym. Takie osoby pokazują podczas spotkań inspiracje z Pinteresta i nie zastanawiają się, co tak naprawdę jest im potrzebne. Z inwestorami Domu ze Starej Stodoły znaleźliśmy jednak wspólny język. Zaproponowałem otwarcie na las z zawieszonym nad salonem modułem sypialni. Moi klienci wykazali się odwagą, ponieważ byli otwarci na coś, czego nigdy wcześniej nie widzieli. Co nie jest oczywiste, bo zazwyczaj podoba nam się to, co już widzieliśmy czy słyszeliśmy. I to też ogólne przesłanie dla przyszłych inwestorów, którzy przed przyjściem do architekta zaczynają szukać inspiracji w internecie…
Dominika: Czyli lepiej, żeby nie szukali, żeby zamiast z inspiracjami przyszli na spotkanie z otwartą głową?
Borys: Lepiej, żeby opowiedzieli, czego chcą czy potrzebują w bardziej abstrakcyjny sposób. Mowa o skojarzeniach, wspomnieniach z domów, w których się mieszkało czy przebywało, określeniu, co się komu podoba, czego potrzebuje, czy na przykład chciałby mieć kontakt ze wszystkim naraz, czy raczej woli się czasami gdzieś schować. W pracowni projektujemy sporo domów jednorodzinnych, a najtrudniejsze jest projektowanie dla singli, ponieważ trzeba określić potrzeby przyszłych partnerów czy dzieci.
Dom nad Rzeką
fot.: Przemysław Turlej
Dominika: Patrząc na domy, które projektujecie, widać, że dajecie ich mieszkańcom dużo przestrzeni i światła. Jaka jest Wasza recepta na dobrą architekturę?
Borys: Wierzę, że dobra architektura powstaje, gdy uczestnicy procesu projektowego — inwestor i architekt — dadzą sobie czas: na spotkanie, rozmowę i poznanie się. Jako architekci nie narzucamy naszym klientom ram czasowych, momentu, w którym ten proces ma się skończyć. Kończy się wtedy, kiedy wspólnie uznamy, że dotarliśmy do celu. Usłyszałem kiedyś od taty, że architekt jest najtańszym psychologiem i prawnikiem. Czas inwestora spędzony z architektem pozwala określić potrzeby tego pierwszego. I widać, że na naszych klientów cały ten proces wpływa bardzo dobrze. Nawet jeśli sprzeczają się z sobą, to w tym szalonym świecie mają chwilę, by lepiej się poznać, porozmawiać, wejść głębiej we własną relację. Myślę, że to bardzo wartościowy czas pod każdym względem. Uważam, że architektura i proces projektowy to spotkanie ludzi z miejscem. Ważne, aby to spotkanie było szczere i otwarte, a gdy dodatkowo nie jest nastawione na konkretny rezultat i może potoczyć się w różnych kierunkach, to na pewno powstanie z tego coś dobrego.
Dominika: A jaka według Ciebie, Młodego Twórcy, jest rola architekta w tych specyficznych czasach?
Borys: Minęło dopiero pięć lat, odkąd pracuję w zawodzie, ale mam jakieś wewnętrzne przekonanie, że praca projektanta zmieni się w najbliższym czasie. Pamiętam, że jako dziecko przychodziłem do pracowni taty, w której architekci kreślili swoje wizje odręcznie na wielkich stołach kreślarskich, a wokół było pełno makiet. Chociaż zmieniły się narzędzia, to nasza praca wygląda dziś bardzo podobnie. Z perspektywy galopującego świata architektura jest taką romantyczną i archaiczną dziedziną, w której niewiele się zmienia. Nadal, bazując na module cegły, budujemy dom, a żeby stworzyć kawałek architektury, potrzebujemy czasu na spotkanie i decyzję. Zastanawiam się, czy te procesy powinny przyspieszać, czy architektura powinna gonić świat i podążać za nowinkami technologicznymi. To fakt, że sztuczna inteligencja może przejąć rolę architektów. Jeśli uprościmy rolę projektanta do nadawania określonej funkcji w możliwie najlepszym ekonomicznie zagospodarowaniu działki, sztuczna inteligencja na pewno sobie z tym poradzi. Świat wygenerowany w ten sposób może być ekonomiczny, ale też nieludzki. Dlatego myślę, że jako architekci powinniśmy pielęgnować te wartości, których nie da się wygenerować komputerowo. Doceniajmy więc niepowielaną i nietuzinkową architekturę.
Lab150 centrum projektowania, prototypowania i badania produktów i usług, stworzone z myślą o małych i średnich firmach z branży kreatywnej i wyposażenia wnętrz
fot.: Tomasz Hejna
Dominika: Wracając do początku i zamykając naszą rozmowę w pewną ramę — czy myślisz, że nagroda NAWW, którą przyznano Waszej trójce, skłoni Was w najbliższym czasie do współpracy projektowej?
Borys: Już na studiach mieliśmy okazję współpracować, a naszą pracę semestralną uhonorowano nagrodą im. prof. W. Czarneckiego. Od zeszłego roku udzielamy się też w SARP, więc mamy okazję, by widywać się częściej. Nie jest łatwo umówić się, że nad jakimś tematem będziemy pracować razem. To musiałby być spory projekt, wymagający zaangażowania trzech biur architektonicznych.
Dominika: Szukamy zatem inwestora, który zleci Wam skomplikowany projekt.
Borys: Albo jeden wymagający projekt, albo trzy zupełnie różne mikrobudynki.
Dominika: Dziękuję za rozmowę.
rozmawiała: Dominika Drozdowska
Ilustracje udostępnione dzięki uprzejmości Borysa Wrzeszcza.