PDA 2024 – materiały i technologie dla Architekta. Korzystaj z darmowej wersji online
Zostań użytkownikiem portalu A&B i odbierz prezenty!
Zarejestruj się w portalu A&B i odbierz prezenty
maximize

Od termitiery do lampy z budką - fauna i architektura w nowej książce

22 września '21

Jesteśmy daleko za zwierzętami. To tylko jeden z zaskakujących wniosków, które przychodzą do głowy po lekturze tomu „Architektura i zwierzęta”. Temat książki fascynuje i dobrze współgra zarówno z kryzysem ekologicznym, jak i pandemią, podczas której przyglądaliśmy się przyrodzie z większą uwagą.

Nie macie wiele czasu na lektury? Nie szkodzi. Już pierwszy, niedługi rozdział wystarcza, żeby sięgnąć po "Architekturę i zwierzęta" autorstwa Joanny Gellner i Mateusza Boczara. Ona – historyczka i archeolożka. On – architekt krajobrazu. Wspólnymi siłami wzięli się za ogromny i słabo uświadomiony temat wyrażony w tytule dzieła. Tytule, który mieści wszystko, bo to książka o architekturze dla zwierząt i przez zwierzęta robionej. O zwierzętach żyjących w architekturze i tę architekturę zdobiących. Wreszcie - o skomplikowanych relacjach zwierząt z twórcą architektury – człowiekiem.

A zatem – pierwszy rozdział. To fascynująca opowieść o zwierzęcej architekturze czy też budownictwie, z którymi człowiek nie ma nic wspólnego. Ule, termitiery, gniazda, żeremia, skomplikowane nory – siedziby i konstrukcje tworzone w sposób instynktowny oraz, chyba, najlepszy z możliwych. Człowiek jest daleko za zwierzętami. Nie każdy wie, jak postawić dom, jeszcze mniej osób umie zrobić to dobrze, a dopuszczalna liczba pomyłek, prób i chybionych rozwiązań możliwa jest chyba tylko dzięki ekonomicznej i organizacyjnej nadwyżce, jaką ludzkość dysponuje od czasu, gdy przestała biegać po lasach i osiadła w miejscu. Tymczasem zwierzęta działają automatycznie, precyzyjnie i logicznie. Niekiedy w sposób nadal dla nas niezrozumiały. Jeśli chcecie dowiedzieć się z książki, w jaki sposób, u licha, australijskie termity orientują swoje konstrukcje na osi północ-południe, to nic z tego. Naukowcy nie wiedzą tego również.

stajnia, cyrk i lampa z budką

Na tle tych dokonań, ludzkie dzieła nieco bledną, a zwłaszcza te, które powstawały z myślą o faunie. Jak budowaliśmy i budujemy dla zwierząt? O tym mówią kolejne rozdziały. Od podstawowych wiejskich zabudowań gospodarczych autorzy przechodzą do stajni, by zawędrować do cyrków, zwierzyńców i ogrodów zoologicznych. Po drodze opisują obszernie życie zwierząt w miastach: od oswojonej kanapowej menażerii po dzikie okazy próbujące się odnaleźć w całkowicie przekształconym krajobrazie.

Poznajemy też konstrukcje, o których nie uczono architektów na studiach: wymyślne kilkukondygnacyjne gołębniki znane już w starożytności, współczesne wieże dla ptaków, specjalne budowle lub mieszkalne mosty dla nietoperzy, wzmacniacze dźwięku dla wróbli, latarnie z budkami lęgowymi, specjalne konstrukcje dla zapylaczy i wiele innych atrakcji. Oraz, by nie było za miło, autorzy biorą nas w mroczną i długą podróż przez architekturę opresji i krwawej rozrywki: od starożytnych aren, na których urządzano inscenizowane polowania, przez stacjonarne cyrki z walkami zwierząt, po wciąż jeszcze czynne przybytki z corridą.

Jest też o konflikcie współczesnej architektury i urbanistyki ze światem zwierzęcym, sposobach w jakich naprawiamy tę sytuację lub możemy to zrobić w przyszłości. Wybrzmiewa też wątek opanowania przez „dziką” przyrodę budowli i miejsc opuszczonych przez człowieka. Niewielki, nieco odrębny rozdział pokazuje jak wizerunki i kształty zwierząt wpletliśmy jako dekoracje w architekturę przeznaczoną wyłącznie dla ludzi.

znaczący brak

„Architekturę i zwierzęta” można czytać po kolei i na wyrywki. Materię utkano gęsto. Wątków, tropów i informacji jest mnóstwo: wiele fascynujących, sporo zaskakujących, kilka – rozbudowanych zbyt mocno. Niektóre tematy, jak np. stajnie i stadniny, autorzy potraktowali zbyt detalicznie lub akademicko (słowo „seminaturalny” nie brzmi naturalnie). Natomiast po innych aspektach autorzy prześlizgują się i pozostawiają lekki niedosyt. Jest też znacząca luka.

Największym nieobecnym „Architektury i zwierząt” są współczesne przemysłowe fermy: fabryki mięsa i mleka, a zarazem tortur, którym poddawane są miliony zwierząt. Z mediów wiemy coraz więcej o potwornych warunkach panujących w tych przemysłowych hodowlach, byłoby jednak dobrze poznać historię ich rozwoju, zasady budowy, logistyki, przeczytać zacytowaną wypowiedź projektantów oraz zarządców. Usłyszeć argumenty tych, którzy tworzą obiekty tak przyjazne zwierzętom, jak ludziom przyjazne były obozy koncentracyjne.

Zadziwiająco mało jest też o psach. Mało, jak na rolę, którą ten specyficzny gatunek odgrywa w życiu 48 procent Polaków, którzy z psem żyją pod jednym dachem. Owszem, autorzy opisują interesującą historię rozwoju miejskich psich wybiegów i powstających wokół nich społeczności, przypominają o wielu tysiącach lat wspólnej koegzystencji, wtrącają kilka zdań o oddolnych modyfikacjach mieszkań i domów, w których żyją psy lub koty. Zbadania i opisania wymaga jednak też wątek wtłaczania psów w małe metraże mieszkań oraz przetrzymywanie ich w tych warunkach przez większą część życia. Czy jakikolwiek architekt bierze pod uwagę fakt, że połowa polskiej populacji ma dodatkowego, zwierzęcego lokatora? Oceny domaga się również sprawa budowalnej akustyki. Wie o tym każdy, kto zmuszony jest słuchać przez cienkie ściany wycia i szczekania smutnych zwierząt w pustych mieszkaniach.

złość na ewolucję

Niemniej, zarówno to co książka opisuje, jak i to co pomija, jest doskonałą pożywką do pytań i dyskusji na temat koegzystencji człowieka i zwierząt, a także zmian, którym podlegają te ostatnie w antropogenicznym środowisku. To również powód, by przemyśleć naszą rolę w przyrodzie: na ile jesteśmy jej integralną częścią, a na ile (i czy w ogóle) odrębnym bytem. Dla przyrodników, ekologów i architektów wiele tez oraz cytatów przytoczonych przez autorów może być też punktem wyjścia do sporów i polemik.

Natomiast zwykły Kowalski może zżymać się na ewolucję. Gdyby, na wzór termita, bobra czy altannika, człowiek posiadł instynktowny dar budowy własnych siedzib ze śliny, błota i patyków, nikt by nie słyszał o kryzysie mieszkaniowym i budowlanej drożyźnie. Oraz, w ogóle, o całej tej architekturze, która podobno – jak głosi nazwa cyklu, w którym wydano książkę – jest najważniejsza.

Jakub GŁAZ

Joanna Gellner, Mateusz Boczar, "Architektura i zwierzęta", wydawnictwo EMG, Kraków 2021

Głos został już oddany

Okna dachowe FAKRO GREENVIEW – nowy standard na nowe czasy
Okna dachowe FAKRO GREENVIEW – nowy standard na nowe czasy
Lakiery ogniochronne UNIEPAL-DREW
PORTA BY ME – konkurs
INSPIRACJE