Kolejne historyczne ulice Poznania zyskają nową zieleń i drzewa. Sposób jest prosty – wystarczy ograniczyć przywileje kierowców. Jednak akcja zazieleniania jest niekonsekwentna. Część nowych inwestycji cierpi na niedobór zieleni, mieszkańcy walczą o stare drzewa. Możliwy powód? Brak wizji i koordynacji.
Coraz większą karierę robi w Poznaniu słowo „odbrukowanie”. Na ulicach historycznych dzielnic powstają pasy niskiej zieleni wzbogaconej o nowe drzewa. Większość przypadków to przeobrażenia dokonane w ostatnich dwóch latach – równolegle z wprowadzaniem strefy ograniczonego postoju w dzielnicach Wilda, Łazarz i Jeżyce. Sposób jest prosty: kierowcom nie pozwala się już parkować ukośnie na chodnikach, a odzyskaną w ten sposób przestrzeń oddaje się pieszym i nowej zieleni. Trotuary, którymi trudno było dotąd przejść, oddzielone są teraz od jezdni i znajdujących się na niej równoległych miejscach parkingowych.
Niezależnie od zakończenia prac nad strefami postoju odbrukowywanie trwa nadal – zarówno dzięki inicjatywie władz, jak i osiedlowych radnych, którzy zabiegają o kolejne zmiany. Dobrze urządzona i pielęgnowana zieleń to dzieło Wydziału Terenów Zieleni Zarządu Dróg Miejskich, który od lat – z talentem i skutecznie – dba o jakość zieleni przyulicznej (przykłady z ostatnich 15 lat można obejrzeć tutaj). Wkrótce ruszą zatem prace nad zazielenianiem kolejnych ulic na Łazarzu: Wyspiańskiego, Kanałowej, Stablewskiego i Karwowskiego. Dzięki temu upodobnią się do jednej z ważniejszych ulic dzielnicy – Małeckiego, która bardzo zyskała po zazielenieniu i ucywilizowaniu parkowania.
Nowa zieleń i drzewa na ul. Małeckiego, Poznań — W miejscu zieleni wcześniej parkowały ukośnie samochody zajmujące znaczną część chodnika
fot.: Jakub Głaz
gdzie jest przyrodnik?
Odbrukowania zasługują na uznanie, ale jednocześnie mieszkańcy coraz silniej protestują przeciwko nowym miejskim inwestycjom, w których, zieleń, owszem – jest, ale w niedostatecznej ilości. Nie jest to, co prawda, betonoza – jak emocjonalnie oceniają sytuację niektórzy, ale – faktycznie, projekty mogłyby być opracowane lepiej. Dotyczy to zarówno miejsc reprezentacyjnych: przeobrażonej niedawno części, ul, Święty Marcin, Rynku łazarskiego i placu Kolegiackiego, ale i inwestycji komunikacyjnych, jak np. przebudowane rondo Rataje i nowa część ul. św. Wawrzyńca obsługująca rozbudowujące się Jeżyce. Głośna jest też cały czas sprawa zastąpienia starych drzew w ulicy 27 Grudnia nowymi okazami przy okazji modernizacji śródmieścia (pisaliśmy o tym tutaj)
Skąd ta niekonsekwencja? Wiele wskazuje na brak koordynacji wszystkich działań związanych z zielenią i szeroko rozumianym środowiskiem przyrodniczym. Stąd też bardziej progresywne wydziały i zarządy potrafią przestawić zwrotnicę na zielone tory, a inne – działają po staremu. Od co najmniej siedmiu lat część społeczników i ekologów apelują o utworzenie stanowiska lub jednostki, która koordynowałaby sprawy zieleni i retencji. Kilka miesięcy temu postulat utworzenia funkcji miejskiego przyrodnika powtórzyła Aneta Mikołajczyk z Koalicji Zazieleń Poznań, ale władze puszczają te ważne pomysły mimo uszu. I nie wynika to raczej z proceduralnej niemocy, skoro w zeszłym miesiącu prezydent Jacek Jaśkowiak był w stanie powołać nowego pełnomocnika – do spraw „marki miasta”.
Przestrzeń do odbrukowania i zazielenienia — ul. Wyspiańskiego, Poznań — Masywne ogrodzenie odtworzone w latach 90. XX wieku odgradza ulicę od parku Wilsona. Nowa zieleń pojawi się w przestrzeni ulicy.
fot.: Jakub Głaz
zielone łączniki
Potrzebę kompleksowych rozwiązań dostrzegają, na szczęście, projektanci z Miejskiej Pracowni Urbanistycznej. W projekcie aktualizowanego studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego przewidują całą sieć zielonych łączników, które mają zespolić ze sobą zielone tereny w jeden spójny system. Łączniki te, w formie zielonych pasaży mają ułatwiać poruszanie się pieszym i rowerzystom w upalne miesiące i redukować oddziaływanie miejskich wysp ciepła. Trudno jednak powiedzieć, czy te postępowe zapisy Studium zostaną urzeczywistnione. Ktoś powinien przecież stworzyć realny plan wcielenia tych zamiarów w życie, koordynować cały projekt i pilnować wypracowanych terminów. Bez tego ponownie grożą miastu działania fragmentaryczne, co nie doprowadzi do realizacji spójnej koncepcji, która – przy okazji – byłaby wielkim atutem dla wspomnianej wyżej „marki miasta”.