W dawnej bibliotece medycznej Szpitala Uniwersyteckiego trwa wyjątkowa wystawa pod tytułem "Klinika Zabawek". W drewnianych gablotach znajdziemy skarby, a sama wystawa wyznacza pionierskie działania w obrębie Wesołej, która ma przejść transformację w dzielnicę kulturalną. Muzeum Zabawek pragnie pokazać potencjał budynków poszpitalnych.
fasada dawnej kliniki, w której mieści się Klinika Zabawek
fot. Wojciech Sosenko, © Muzeum Zabawek
„Klinika Zabawek” to jedna z pierwszych inicjatyw zorganizowanych wewnątrz definiującej się na nowo dzielnicy. Wesoła od czasu ogłoszenia wyprowadzki Szpitala Uniwersyteckiego pozostaje budzącym skrajne opinie tematem. Pomysły dla dzielnicy próbowano opracować na Biennale Architektury, któremu poświęcono cały numer Architektura&Biznes. Pomysły zagospodarowania dzielnicy wciąż budzą niepokój, o czym pisaliśmy na portalu (zobacz tutaj).
Z inicjatywy instytucji Muzeum Zabawek postanowiono zainicjować wystawę „Klinika zabawek” dającą okazję nie tylko do zaprezentowania niewielkiej części kolekcji rodziny Sosenków, ale opowiadającą też o procesie konserwacji, wartości zabawek i temu, dlaczego współczesny przemysł zabawkarski jest szkodliwy dla ludzi i planety.
Wchodząc do sal wystawowych uderza nas przede wszystkim różnorodność. W gablotach, które dawniej służyły do przechowania wielkich atlasów anatomicznych i pozycji medycznych widzimy lalki, nakręcane samochodziki, gry planszowe i pluszowe misie ze wszystkich stron świata. Od Koziołka Matołka po Chevrolety. Na wystawie znajdziemy nie tylko różnorodne zabawki, ale przykłady jak wygląda ich konserwacja — odwołując się bezpośrednio do dawnego, medycznego przeznaczenia dzielnicy.
Wystawę w tym wyjątkowym miejscu można oglądać do 27 lutego bieżącego roku. Więcej informacji znajduje się na stronie Muzeum Zabawek (zobacz tutaj).
od lewej: Marek Sosenko, Mateusz Okoński, Katarzyna Sosenko, Katarzyna Jagodzińska.
fot. Wojciech Sosenko, © Muzeum Zabawek
O kolekcji, wystawie, idei muzeum i planach na przyszłość opowiedzą kuratorki wystawy: Katarzyna Sosenko i Katarzyna Jagodzińska.
Wiktor Bochenek: Jak narodził się pomysł na „Klinikę zabawek”? Skąd taki wybór miejsca?
Katarzyna Sosenko: Muzeum Zabawek nie ma swojej siedziby i działa projektowo. Na tej wystawie chcieliśmy pokazać potencjał naszej ogromnej kolekcji historycznych zabawek, a także ciekawy koncept kuratorski, odwołujący się do ważnych współcześnie tematów. Od początku obserwujemy działania związane ze zmianą funkcji dzielnicy Wesoła, czujemy, że to by było świetne miejsce na lokalizację naszego muzeum i ta wystawa jest trochę testem – sprawdzeniem, jak muzeum zadziała na Wesołej, jak na muzeum zareagują krakowianie, w jaki sposób muzeum uda się w tą dzielnicę wpasować. Stąd w ogóle wziął się temat wystawy, który jest bezpośrednim nawiązaniem do medycznej tradycji tej części miasta i tego budynku. „Klinika Zabawek” mówi o medycznej stronie zabawki. Ponieważ zabawki, które trafiają do kolekcji, często są zniszczone, najpierw przechodzą przez triaż, czyli selekcję do konkretnej dziedziny konserwatorskiej. Wtedy zapada decyzja, czy to ma być małe leczenie, czy pełna chirurgia. Im bardziej kochana zabawka, tym bardziej zniszczona. W zniszczeniach odbija się historia relacji, jakie z zabawką były nawiązywane, dlatego te zabawki są tak ważne nie tylko z historycznego punktu widzenia, ale też społecznego. Wystawa pokazuję nie tylko historię zabawki, ale również szersze tło — czym zabawka była kiedyś, a czym jest dzisiaj. Mówimy o tym, że dawniej zabawki były kosztowne i cenne, przez co bardzo je szanowano. Były międzypokoleniowym przedmiotem, który był przekazywany. Stąd właśnie nagromadziły się, „epoki zabawek”, które reprezentują też życie małych bohaterów kolekcji, którzy stoją za zabawkami, w tym małych krakowian.
"Pony" Doroty Hadrian na tle gablot z eksponatami
fot. Wojciech Sosenko, © Muzeum Zabawek
Wiktor Bochenek: Na wystawie możemy zobaczyć zabawki z różnych okresów czasowych i rejonów geograficznych, ale również zróżnicowanych materiałem i poziomem zachowania. Jak duża jest kolekcja rodziny Sosenków i co się w niej znajduje?
Katarzyna Sosenko: Kolekcja liczy ponad czterdzieści tysięcy obiektów i jest gromadzona od czterdziestu lat. Na wystawie prezentujemy niecałe dwieście obiektów, które zostały wyselekcjonowane pod kątem tematu wystawy. Atutami kolekcji jest wszechstronność, bogactwo tematów, unikalność motywów, ale też reprezentacja popularnych zabawek, którymi bawiły się dzieci sto, sto pięćdziesiąt czy dwieście lat temu. Kolekcja reprezentuje historię zabawek i zabawy właściwie od prehistorii. Największą część stanowią zabawki od połowy XIX do połowy XX wieku. Kolekcja jest wciąż rozbudowywana o nowe tematy, takie jak lalka Barbie czy zabawki z Kinder Niespodzianki, tak zwane Disneyana, ale również zabawki związane z kinematografią czy elektroniką tzw. youngtimery, które są obiektem pożądania trzydziesto–czterdziestolatków.
Wiktor Bochenek: Co znajdowało się w tej przestrzeni, w której znalazła się wystawa?
Katarzyna Jagodzińska: Główna część wystawy została zaaranżowana w dawnej sali podręcznej biblioteki medycznej, w dawnym pawilonie dla chorych zakaźnie przy Klinice Lekarskiej Collegium Medicum. Ta przestrzeń zauroczyła nas, z tego względu, że przywołała na myśl gabinety osobliwości — przestrzenie stojące u początków nowożytnych muzeów, w których były gromadzone różnorodne, często osobliwe przedmioty. Zabawki z jednej strony stanowią konkretną kategorię, służą zabawie, ale bardzo się różnią, bo są wykonane z różnych materiałów – drewna, metalu, tekstyliów, służą różnym typom zabaw, dlatego skojarzenie z osobliwościami ma swoje uzasadnienie. Sala od podłogi do sufitu wypełniona jest drewnianymi witrynami, szufladami i szafkami. Zamykane „przegródki” idealnie nadają się do prezentacji zabawek. Wystawa jest też świetną metaforą muzeum jako instytucji, która gromadzi, przechowuje, kataloguje, tworzy wiedzę. Muzeum ze swojej natury jest przestrzenią szufladkową. Magazyny muzealne są właśnie przestrzeniami pudełek, schowków i szuflad, w których przechowywane są obiekty. Nasza wystawa jest szkatułkowym przedstawieniem idei kolekcjonowania.
dzieła Marty Antoniak w Klinice Zabawek
fot. Wojciech Sosenko, © Muzeum Zabawek
Wiktor Bochenek: Poruszają Panie również kwestię współczesnego przemysłu zabawkarskiego, starając się opowiedzieć o wadach tej machiny. Jak zostało to zaakcentowane?
Katarzyna Sosenko: Punktem wyjścia wystawy jest kolekcja historycznych zabawek, ale mówimy o bardzo ważnych tematach współczesnej debaty publicznej, takich jak ekologia, recykling czy kształtowanie gustów konsumenckich i estetycznych. Integralnym elementem wystawy jest sztuka współczesna, która w sposób sensoryczny oddziałuje na dorosłych i dzieci. Pokazane na wystawie prace współczesne przekazują mocny komunikat, czym dzisiaj jest zabawka, która jest masowa, popularna i nadmiarowa, jest związana z nadprodukcją. Wiele współczesnych zabawek nie posiada wyższych cech projektowych, materiałowych czy kolekcjonerskich. Po krótkim życiu w rękach dziecka jest wyrzucana na śmietnik, przez co wyrastają nam tony plastiku zanieczyszczające ziemię. Jedna z prac Marty Antoniak pokazuję wysypkę na plecach postaci, która została wykonana z zabawek. Sztuka współczesna jest więc mocnym bodźcem.
Katarzyna Jagodzińska: Dzieci przychodzą do Muzeum Zabawek poznać zabawkę, ale też pobawić się. Chcemy je oczarować pięknem historycznej zabawki, ale też pokazać, że historyczne zabawki, tak jak te nowoczesne, też się psuły — coś się odpruło, odpadła część, coś się złamało. Na wystawie pokazujemy, że zabawki warto naprawiać. Czasami naprawa odbywa się niedoskonałymi metodami, to widać w kilku przypadkach na wystawie, że zabawka została naprawiona domowym sposobem przy użyciu materiałów, które były pod ręką. To świetnie, że w została naprawiona, a nie wyrzucona, i trafiła do kolekcji rodziny Sosenków. Pokazujemy zabawki w różnych stadiach zużycia, od takich które dopiero czekają na naprawę po takie, które po naprawie zachwycają urodą.
poradnia naprawy zabawek na wystawie
fot. Wojciech Sosenko, © Muzeum Zabawek
Rozmawiamy z dziećmi o tym, jakie zabawki lubią i co robią, gdy coś się zepsuje. W części z historycznymi zabawkami mówimy, że warto naprawiać, natomiast sztuka współczesna, w szczególności prace Marty Antoniak, pozwala nam pokazać, że zabawki można też przetwarzać, używać ich jako tworzywa artystycznego. Na warsztatach, których mamy w ofercie cały wachlarz – zarówno dla grup, które tłumnie odwiedzają nas w ciągu tygodnia, jak i zwiedzających indywidualnie w weekendy - zapraszamy do własnoręcznego wykonywania zabawek. Część z nich stanowi nawiązanie, do zabawek które pokazujemy na wystawie. Na wystawie pokazujemy też, w jaki sposób zabawki z kolekcji są naprawiane. Twórca kolekcji, pan Marek Sosenko, opowiada o metodach konserwacji i doradza, jak naprawić zepsutą zabawkę w domu.
Wiktor Bochenek: Czy Muzeum Zabawek wiąże nadzieje z miejscem, w którym się znajdujemy, czyli dzielnicę Wesołą?
Katarzyna Jagodzińska: Tak, mamy nadzieję, że Muzeum Zabawek znajdzie na Wesołej swój dom. Bardzo nas cieszy przychylność miasta i Agencji Rozwoju Miasta Krakowa, która zarządza budynkami na Wesołej wykupionymi przez miasto od Szpitala Uniwersyteckiego. „Klinika zabawek” nie mogłaby się odbyć, gdyby nie dotacja miejska i zaangażowanie wielu osób. Słowa „Wesoła” oraz „zabawki i zabawa” świetnie się dopełniają. Dzielnica oferuje świetne warunki do działań programowych, o jakich myślimy. Jest dużo zieleni, dużo otwartego terenu, jest cicho, a z drugiej strony to centrum miasta, łatwo tu z różnych kierunków dojechać. Chcielibyśmy w sezonie od wiosny do jesieni realizować działania nie tylko we wnętrzu, ale również proponować aktywności zewnętrzne. Moglibyśmy odtwarzać zabawy z naszego dzieciństwa lub naszych rodziców i dziadków, realizować działania plenerowe w postaci czytania bajek, teatrzyków, dobranocek. Kierunek transformacji dzielnicy, który wybrzmiewa w dyskusjach eksperckich czy konsultacjach z mieszkańcami, czyli w stronę dzielnicy kulturalno-rekreacyjnej, byłby też szansą na sąsiedztwo, z którym moglibyśmy podjąć wspólne działania programowe. To szansa na kreatywny ferment, do którego Muzeum Zabawek mogłoby bardzo dużo wnieść. Teraz „Klinika zabawek” jest jedną z nielicznych atrakcji w dzielnicy – niedaleko jest Ogród Botaniczny, ale w sezonie zimowym to miejsce mało uczęszczane – i widać, że muzeum wnosi tu życie. Niektóre osoby spędzają u nas na zabawie wiele godzin. Są osoby, które do nas wracają. Dzieci pytają rodziców, kiedy znowu przyjdą. Przychodzą do nas całe przedszkola, różne klasy z tych samych szkół. Mamy już grono stałej publiczności, które jest potencjałem na przyszłość. Studenci i wykładowcy z Akademii Sztuk Pięknych są naszymi stałymi gośćmi. Rozwijamy też współpracę z krakowskimi instytucjami. „Klinika Zabawek” w małej skali pokazuje naszą filozofię działania, nasz potencjał i nasze możliwości. Jesteśmy otwarci, chętni do działania, chętni do współpracy, chcemy być miejscem, gdzie ludzie chcą spędzać czas, gdzie czują się dobrze, gdzie mogą się w coś zaangażować – jeśli tylko lubią, gdzie mogą podyskutować. Muzeum Zabawek będzie miejscem poznania i tworzenia, ale musi też być miejscem zabawy.
Wiktor Bochenek: Dziękuje za rozmowę!
dyrektorki Muzeum Zabawek w Krakowie, Katarzyna Sosenko i Katarzyna Jagodzińska w Atelier fotograficznym Wojciecha Sosenki zorganizowanym z okzaji Dnia Babci i Dziadka.
fot. Wojciech Sosenko, © Muzeum Zabawek