or
Szczecin
Szczecin
temat numeru
Szczecin
Szczecin jest miastem z potencjałem” — twierdzą jego mieszkańcy, „cóż z tego, skoro nie w pełni wykorzystanym” — dodają. Trudno się dziwić tej, zauważalnej w każdej niemal rozmowie o tym mieście, nucie sceptycyzmu, skoro prawie jedna czwarta miasta znajduje się pod wodą, w tym rzeką, której nadbrzeże wcale nie jest tak zagospodarowane, jak oczami wyobraźni można by zobaczyć. Spróbujmy więc naszkicować bardzo realny, ale wciąż odległy w dzisiejszym kontekście, obrazek: letnie popołudnie, po koncercie np. w Filharmonii albo po wernisażu w muzeum „Przełomy”, albo z każdego innego powodu, który jest dobry, żeby wyjść z domu, ludzie idą spotkać się „na Wałach”. (Wały Chrobrego to nadrzeczne bulwary, które dzisiaj żyją tylko przy okazji jakiegoś festynu albo innej cyklicznej imprezy typu Dni Morza — przyp. red). Na owych Wałach, które są teraz bardzo szerokim deptakiem (poszerzonym o wielopasmową ulicę, która była tam kiedyś i która skutecznie oddzielała miasto od wody), mnóstwo ludzi spędza swój wolny czas. Siedzą na ławkach, popijają kawę czy inne napoje w kawiarniach, jeżdżą na rolkach albo na rowerze. Leżą na trawie, rozmawiają, śmieją się, ktoś czyta książkę czy gazetę albo po prostu patrzy w dal, na rzekę i jej zagospodarowane wyspy. Biegają dzieci, psy. Po prostu fragment miasta, który tętni życiem i przyciąga mieszkańców. Mieszkańców, dodajmy, którzy uwielbiają swoje miasto. Sielanka? Nie, tak mógłby funkcjonować Szczecin. Czy będzie? Czas pokaże. Jeszcze trzy lata temu, w rozmowie z władzami miasta usłyszałam, że to nierealne: bo kosztuje olbrzymie pieniądze, bo rozbija się o decyzje w Warszawie, która Szczecinem się mało interesuje, bo są pilniejsze sprawy do zrobienia, bo to, bo tamto. Dzisiaj nie jest to już taka odległa wizja. Powoli zaczyna się coś w tym temacie zmieniać, czego wyraz dał w rozmowie z Anią Popiel-Moszyńską architekt miejski Jarosław Bondar. Dodatkowo, nowy budynek Filharmonii czy sąsiadujące z nim „Przełomy” mają szansę napędzić architurystykę, a ta może stać się impulsem do nadchodzących zmian. A jest co w tym mieście zobaczyć — projekty nieżyjącego już Zbigniewa Abrahamowicza (jak choćby Teatr Letni), wille miejskie na Pogodnie, piękne założenia parkowe, urbanistyka na najwyższym poziomie, najstarsze kino w Europie, Zamek Książąt Pomorskich itp. itd.
I wiadomo, to jest proces, który wymaga czasu. Ale nie tylko. Chyba przede wszystkim wymaga to świadomych i odważnych decyzji. Na szczęście, komenda „cała naprzód!” już została wydana. Do tych, co mają działać — niech działają. Do tych, co mają czekać — niech czekają. Nam przypadła rola bycia świadkami przeobrażeń, które zapisane zostały na kartach niniejszego wydania A&B. Przyjemnej lektury!
Małgorzata Tomczak