Małgorzata TOMCZAK
Architektura mieszkaniowa
„Mieszkanie prawem, nie towarem”
Znamy to hasło, w ostatnim czasie jest na sztandarach rozmaitych programów politycznych. Na początku transformacji ustrojowej w dziedzinie polityki mieszkaniowej przyjęliśmy wolnorynkowy wzorzec, który doprowadził nas do coraz większego ograniczania dostępności mieszkańców miast do własnego M. Owa „niewidzialna ręka rynku” stale podnosi ceny wynikające między innymi z tego, że podaż coraz bardziej nie nadąża za popytem, a każde mieszkanie, niezależnie od jakości, sprzedaje się właściwie na pniu.
Jak szukać i wymagać w takim społeczno‑ekonomicznym modelu dobrej architektury? Od kogo jej wymagać? Naiwnie byłoby sądzić, że zależy ona tylko i wyłącznie od talentu architektów — nie działają oni w wyabstrahowanym od polityki i ekonomii świecie. Tym bardziej, oczywiście, doceniamy tych, którym się udaje. Ale nie działa tutaj żaden wypracowany mechanizm czy narzędzia, dzięki którym gwarancja jakości stawałaby się standardem. Może więc cofnijmy się nieco, wróćmy do znanej nam choćby z czasów PRL-u idei spółdzielczości i rozwijajmy ją.
Mateusz Cyganek w tekście „Stockholmshusen: efektywne budownictwo spółdzielcze” opisuje, jak z problemem dostępności i jakości mieszkalnictwa poradzili sobie Szwedzi. Z kolei Jakub Krzysztofik instruuje, jak założyć kooperatywę mieszkaniową. Samorządy chcące zatrzymać mieszkańców i zależne od ich podatków uświadamiają sobie, że mają narzędzia do kształtowania dostępnej polityki mieszkaniowej.
Zachęcamy do lektury!