Przecinający gdańską Zaspę dawny pas startowy, relikt po dawnym lotnisku, od lat czekał na zabudowę. Gdy znalazł się inwestor chcący postawić nowoczesne osiedle, lokalne stowarzyszenie wszczęło protest i skutecznie opóźniło inwestycyjne działania. Czy słusznie?
Do lotniczej przeszłości Zaspy nawiązują dziś nazwy ulic: Pilotów, Startowa, Dywizjonu 303, Żwirki i Wigury. Pozostałości po lotnisku cywilnym — pierwszym na terytorium współczesnej Polski — można doszukiwać się też w krajobrazie dzielnicy. W dawnym hangarze przy al. Rzeczypospolitej mieści się centrum handlowe, ale najbardziej charakterystyczny jest dawny pas startowy ciągnący się nieopodal stacji SKM.
plaster miodu i bloki z wielkiej płyty
Port lotniczy działał w latach 1919–1974. Podczas II wojny światowej lotnisko służyło niemieckiemu lotnictwu, później latały stąd samoloty cywilne — między innymi do Berlina, Budapesztu czy Kopenhagi. Wraz z zamknięciem lotniska pole do popisu dostali urbaniści i architekci. Zadecydowano bowiem o budowie w tym miejscu osiedla dla 50 tysięcy mieszkańców. Wybrany w ogólnopolskim konkursie projekt przygotowali Roman Horodyński, Rudolf Buchalik, Stefan Grochowski, Teresa Opic, Aniela Wilk, Edmund Sergot oraz Ryszard Musiał.
Osiedle, choć wypełnione blokami z wielkiej płyty, ma wielkie atuty: są spore odległości między budynkami, dużo zieleni i terenów rekreacyjnych oraz usługi na wyciągnięcie ręki. Nietypowy, bo heksagonalny, czyli przypominający plaster miodu, jest układ budynków.
Dzielnica słynie też z malarstwa monumentalnego. Bloki z wielkiej płyty zdobią łącznie pięćdziesiąt cztery murale. W latach 1980–1988 na Zaspie wraz z rodziną mieszkał Lech Wałęsa, dziś budynek przy ulicy Pilotów 17D zdobi mural będący zdjęciem przywódcy Solidarności z czasów internowania. Uliczna galeria sztuki robi wrażenie.
fot.: Agnieszka Pisarska