Małgorzata TOMCZAK
Domy jednorodzinne
Zacznę od fundamentalnego pytania, które często ostatnio wybrzmiewa: czy zajmowanie się architekturą domów jednorodzinnych w obliczu toczącej się dyskusji o rozlewaniu się miast, kosztach suburbanizacji — bo przecież domy jednorodzinne nie powstają w centrach miast — gwałtownych zmianach klimatycznych, złym planowaniu przestrzennym ma jeszcze sens? Czy koszty, które ponosimy wszyscy, marząc i często realizując te marzenia o własnym domu z ogródkiem, będącym synonimem bezpieczeństwa i spokoju, nie są zbyt wysokie w kontekście wyzwań, z jakimi musimy się mierzyć? Odpowiedzi na te pytania nie są oczywiste.
Obserwujemy, jak silnym zmianom ulegają wszystkie dyskursy, również te związane z architekturą. Lubimy idee reuse, dogęszczanie centrów miast, zrównoważone projektowanie. I bardzo dobrze, bo znajdziemy tam odpowiedzi na nurtujące nas pytania o przyszłość. Czy jednak pytanie o to, czy powinniśmy projektować i realizować domy jednorodzinne jest dobrze postawione? Z pewnością nie.
Zmieniły się priorytety podczas tych inwestycji, zastanawiamy się nad tym, jakich używamy technologii i jaki jest ich ślad węglowy, czy nie ingerujemy za bardzo w naturę, budując dom pod lasem i doprowadzając do niego infrastrukturę. Nie zrezygnujemy jednak kolektywnie i solidarnie z marzenia o własnym domu, nie zamkniemy w 100 procentach miast dla aut — tego rodzaju skrajności nie są potrzebne. Potrzebne jest takie zaprojektowanie naszego jutra, żeby mając wiedzę i świadomość zagrożeń oraz zmiany paradygmatów projektowania — o czym nieustannie piszemy i dyskutujemy na łamach A&B — tworzyć przestrzenie, w których bez obaw będziemy mogli i chcieli żyć.