Czy Gdynia zatrzyma wyprzedaż miejskich działek? Nowa prezydentka miasta Aleksandra Kosiorek chce przyjrzeć się gruntom pod zabudowę mieszkaniową, których sprzedaż zatwierdziła Rada Miasta jeszcze w poprzedniej kadencji. Takie działanie to odpowiedź na głosy mieszkańców i społeczników, którzy zarzucali poprzedniemu prezydentowi miasta Wojciechowi Szczurkowi zbyt dużą przychylność deweloperom.
Odwołanie planowanych przetargów na sprzedaż miejskich nieruchomości w Gdyni to jedna z pierwszych decyzji nowej prezydentki miasta Aleksandry Kosiorek. Na sprzedaż 10 maja miało trafić sześć zlokalizowanych w dzielnicach: Redłowo, Cisowa, Dąbrowa, Mały Kack miejskich gruntów, na których można wybudować budynki jednorodzinne, wielorodzinne i usługi. Teraz Miasto zapowiada ponowną analizę pod kątem wykorzystania tych działek na potrzeby gminy.
analiza do powtórki
Mimo aktualnej zgody rady miasta na sprzedaż tych nieruchomości, chcę jeszcze raz kompleksowo omówić przyczyny i racjonalność każdej z tych transakcji — mówi prezydentka Gdyni Aleksandra Kosiorek. — Chciałabym, by radni nowej kadencji również zapoznali się z tym i podjęli decyzję, mając na względzie skutki, także finansowe ich sprzedaży — zaznacza.
Dla wielu mieszkańców Gdyni zmiana u sterów władzy po latach 26 latach rządów Wojciecha Szczurka to nadzieja na nowe podejście w planowaniu przestrzennym. W ostatnich latach wiele kontrowersji wywoływała wyprzedaż miejskich gruntów. Wśród zarzutów podnoszonych przez działaczy społecznych było to, że działki sprzedawane były bez głębszych analiz, w jaki sposób mogą posłużyć w przyszłości lokalnej społeczności.
Problem z jawnością w relacjach z deweloperami był jednym z podstawowych zarzutów wobec polityki Wojciecha Szczurka. Deweloperzy byli uprzywilejowani i często zyskiwali kosztem terenów, które mogłyby służyć gdynianom — uważa Martyna Regent, gdyńska działaczka społeczna, członkini stowarzyszenia Watchdog Polska.
protesty mieszkańców
I przypomina, że sprzeciw mieszkańców budziło między innymi forsowanie budowy hotelu na terenach Polanki Redłowskiej. Dopiero w wyniku protestów mieszkańców, ekipa Wojciecha Szczurka zadeklarowała, że pozostawi tam teren rekreacyjny.
Plany budowy hotelu były też na atrakcyjnych terenach kortów tenisowych Arki Gdynia, dzięki społecznikom teren ten ma zostać wpisany do rejestru zabytków — wspomina Martyna Regent. — Kontrowersje budziła też działka na Przemyskiej, którą najpierw Miasto tanio sprzedało, a potem zmieniło jej funkcję z przemysłowej na mieszkaniową. Z wielką korzyścią dla inwestora. Część ruchów miejsc domagała się zawieszenia sprzedaży działek do czasu uchwalenia brakujących planów miejscowych.
W marcu tego roku na biurko Wojciecha Szczurka trafił protest przeciwko udziałowi gdyńskiego samorządu w targach nieruchomości MIPIM W Cannes, na których Miasto od lat prezentuje swoje tereny inwestycyjne. Sprzeciw zainicjowała Pomorska Akcja Lokatorska. Z kolei w kampanii samorządowej niemal wszystkie opcje polityczne podnosiły konieczność budowy mieszkań komunalnych — a do tego potrzeba działek. Dlaczego to takie ważne? Bo liczba mieszkańców Gdyni się kurczy — przez osiem lat ubyło ich 6,3 tys.
Zdaniem Martyny Regent prawdziwa zmiana w podejściu do miejskich działek zajdzie wtedy, gdy rzeczywiście lokalna społeczność będzie patrzyła władzy na ręce.
W Radzie Miasta mamy dziś nowych radnych, bez doświadczenia, ze świeżym spojrzeniem, ale i radnych poprzedniej kadencji, którzy, obawiam się, mogą forsować stare nawyki — uważa aktywistka.