Dragon Box, niewielki lokal przy ulicy Piotra Skargi we Wrocławiu serwujący azjatyckie dania — na miejscu i na wynos — przeszedł niedawno totalną metamorfozę pod czujnym okiem Klaudii Utracik, Pauliny Sobczyk i Pauliny Wolniak, projektantek z pracowni klu. W efekcie skromnych rozmiarów wnętrze wypełnione jest nasyconymi kolorami i zróżnicowanymi fakturami, a całość, niczym na działających nocą targach street foodu, oświetlają neony.
po lewej: ażurowa ścianka oddzielająca kuchnię od strefy dla klientów; po prawej: czerwone akcenty we wnętrzu
fot: migdał studio
Tło dla aranżacji wnętrza lokalu stanowi pokrywająca sufit, ściany i podłogę zielona powłoka. W tym samym, intensywnym kolorze wykonana jest lada, którą zdobi neon z logo restauracji. W ów zielony box wpisane są elementy wyposażenia wnętrza — intensywnie czerwone krzesła, blaty, grzejniki, a także ażurowa, geometryczna konstrukcja lamp i ścianki oddzielającej kuchnię od strefy dla klientów. Całość oświetlają okrągłe lampy i neony.
Ola Kloc: W projekcie restauracji z kuchnią azjatycką postawiliście na dwa intensywne kolory — od podłogi aż po sufit króluje turkusowa zieleń zestawiona z wyposażeniem i dodatkami w soczyście czerwonym odcieniu. Co wpłynęło na taki wybór i zestawienie barw?
Klaudia Utracik: Metoda prób i błędów. Chciałyśmy zaproponować dwa mocne kolory i te dwa ostatecznie wygrały. Siłą tego projektu jest kontrast. Istotnym elementem oprócz czerwieni i zieleni jest oświetlenie, które dopełnia dwukolorową całość. Inwestorom zależało na nawiązaniu do nocnego streetfoodu, dlatego we wnętrzu pojawiły się neony.
po lewej: wnętrze restauracji Dragon Box; po prawej: czerwone krzesła
fot: migdał studio
Ola: Powierzchnia lokalu jest niewielka, jak funkcjonalnie rozwiązaliście zastaną przestrzeń?
Klaudia: Tak to prawda, powierzchnia jest niewielka. Spora część klientów zamawia na wynos, dlatego stworzyłyśmy strefę komfortowego oczekiwania na boxa. Stoły są modułowe, możemy je dowolnie z sobą zestawiać i usiąść wygodnie w większym gronie. Inwestorom zależało na tym, żeby głodny człowiek nie czuł się skrępowany, przychodząc w pojedynkę. Dlatego właśnie pojawiła się cześć z hokerami, gdzie możemy usiąść twarzą w stronę okna.
Ola: Projekt dotyczył remontu istniejącego lokalu, z jakimi wyzwaniami wiązało się to przedsięwzięcie? Co było w nim najtrudniejsze?
Klaudia: Zakres prac był spory. Najtrudniejsze zwykle jest uwzględnienie w projekcie zastanych elementów. Na szczęście tu inwestorzy nie byli do niczego przywiązani. Zaczęliśmy remont od konkretnej demolki. Wymienione zostały instalacja elektryczna, podłoga i wszystkie elementy wyposażenia.
po lewej: od podłogi aż po sufit króluje turkusowa zieleń; po prawej: wnętrze doświetlają neony
fot: migdał studio
Ola: Co było priorytetem dla inwestorów, a jaki efekt chciałyście uzyskać jako projektantki wnętrza?
Klaudia: Efekt, obok którego nie da się przejść obojętnie! Chciałyśmy, żeby po wejściu do lokalu nawet na chwilę, po odbiór zamówienia, wystrój zapadał głęboko w pamięć. I chyba się udało.
Ola: Dziękuję za rozmowę!